30 lat od katastrofy promu MS Estonia

gospodarkamorska.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: GospodarkaMorska.pl - portal morski, portal gospodarczy


W nocy z piątku na sobotę mija 30 lat od największej katastrofy morskiej nie tylko na Bałtyku, ale i na europejskich wodach. Każdego roku w rocznicę zatonięcia promu MS Estonia, płynącego z Tallina do Sztokholmu z blisko tysiącem osób na pokładzie, w estońskich oraz fińskich mediach analizowane są różne teorie, w tym spiskowe. Wszczęte kilka lat temu nowe dochodzenie, które koncentrujące się na badaniu wraku, ma zakończyć się w połowie 2025 r.

Bomba na pokładzie, macki rosyjskiej mafii, przerzut broni do Szwecji, akcje agencji wywiadowczych, jak i historie o morderstwach czy tajemniczych zaginięciach członków załogi - to wątki, które najczęściej przewijają się w ramach różnego rodzaju analiz mogących mieć związek z zatonięciem promu pasażersko-samochodowego MS Estonia. Po latach wskazywano również na zły stan techniczny promu, który mógł być niezdolny do żeglugi i nie powinien był wyruszyć w ostatni rejs.

"Główna konkluzja była taka, iż nie da się w pełni potwierdzić, ani zaprzeczyć żadnej z teorii. Dostępne dowody, szczególnie wspomnienia ocalałych, potwierdzają szerokie spektrum wydarzeń związanych z zatonięciem" – mówił w 2019 r. w programie estońskiej telewizji ETV Margus Kurm, były prokurator generalny Estonii, który w latach 2005-2009 kierował krajową komisją śledczą ws. katastrofy promu.

"Otwartych pytań jest zbyt wiele" – Kurm powtórzył swoje przemyślenia pięć lat później w wywiadzie opublikowanym w czwartkowym wydaniu fińskiego dziennika "Iltalehti".

Celem prowadzonego przez niego dochodzenia było ustalenie, czy estońskie władze wiedziały o transporcie broni na pokładzie promu, jaki miał odbywać się późnym latem 1994 r., tj. w tygodniach poprzedzających katastrofę i czy było to koordynowane z odpowiednimi służbami.

Z późniejszych doniesień medialnych, a także m.in. z relacji celników, wynikało, iż "Estonią" prawdopodobnie przewożono poradziecki sprzęt wojskowy. Wojska rosyjskie wycofały się z bałtyckiej republiki na kilka tygodni przed katastrofą i – jak wówczas utrzymywano – "broń była pożądanym produktem na czarnym rynku".

Prom, jak na tak dużych rozmiarów jednostkę, zatonął błyskawicznie, w niespełna w pół godziny, tuż po północy 28 września. Kurm wciąż zastanawia się w jaki sposób statek nabrał tak gwałtownie ogromne ilości wody. Nie przekonują go dostatecznie wytłumaczenia o otwartej rampie załadunkowej, ani o dziurach w kadłubie powstałych na skutek uderzenia statku o dno.

Według wciąż obowiązujących ustaleń międzynarodowej komisji z 1997 r. badającej wypadek, przyczyną zatonięcia było oderwanie się w warunkach silnego sztormu furty dziobowej od kadłuba statku, przez co przedostała się woda i zalała pokład samochodowy, doprowadzając do silnego przechylenia się jednostki.

Ostatnio na początku września Estońskie Biuro Dochodzeniowe ds. Badania Wypadków (OJK) poinformowało o odnalezieniu przez badaczy poręczy (balustrady) rampy dziobowej, należącej do "Estonii". Ta część statku była przez lata przedmiotem teorii spiskowych. Ostatnie znalezisko potwierdza jednak, iż balustrada nie została zniszczona w wyniku sabotażu dokonanego z zewnątrz – argumentował w komentarzu dla szwedzkich mediów Tauri Roosipuu, główny ekspert OJK.

Aktualnie prowadzone oficjalne dochodzenie ruszyło w związku z opublikowanym jesienią 2020 r. serialem dokumentalnym platformy Discovery pt. "Estonia – The Find That Changes Everything", w którym przedstawiono podwodne nagrania wraku promu. Robota nurkującego opuszczono z pokładu niemieckiego statku. Na zdjęciach widać dużą dziurę w kadłubie (przynajmniej ok. 4 x 1 m), która – według autorów dokumentu – mogła mieć bezpośredni wpływ na szybkie zatonięcie statku. Szwedzkich realizatorów za naruszenie miejsca spoczynku ofiar, podlegającego międzynarodowej ochronie na podstawie porozumienia z Tallinna z 1995 r., postawiono przed sądem i ukarano grzywną.

Dokument rzucił jednak nowe światło na teorie zatonięcia "Estonii". Po premierze filmu (28 września 2020 r.) rządy Estonii, Szwecji oraz Finlandii uzgodniły, iż konieczne jest przeprowadzenie "nowych badań technicznych wraku +Estonii+ w związku z pojawieniem się nowych znaczących informacji".

W połowie 2021 r. fiński parlament przyjął ustawę umożliwiającą tymczasowe (tj. do końca 2024 r.) prowadzenie oględzin wraku przez służby państwowe. Było to konieczne, ponieważ "Estonia" spoczywa na głębokości ok. 80 metrów na wodach międzynarodowych, ale w wyłącznej strefie ekonomicznej Finlandii, w okolicy wyspy Uto, między archipelagiem Turku, a Wyspami Alandzkimi. Miejsce spoczynku ofiar jest monitorowana przez Fińską Straż Przybrzeżną.

W ramach śledztwa i oględzin realizowanych pod przewodnictwem władz Estonii (tj. kraju, pod banderą którego pływał prom) ustalono, iż rozdarcie sterburty jest większe niż sądzono i ma ok. 40 metrów długości. Na podstawie komputerowych symulacji i modelowania przeprowadzonych na Tallińskim oraz Helsińskim Uniwersytetach Technicznych ustalono także, iż najbardziej prawdopodobną przyczyną rozległych uszkodzeń prawej burty było uderzenia statku o dno.

Na początku 2023 r., ówczesny szef estońskiego centrum badania wypadków (OJK) Rene Arikas ujawnił, iż jednostka nie przeszła wymaganego przeglądu. Jednak jak wówczas zaznaczono interpretacja "pojęcia umiejętności żeglugi" zmieniła się na przestrzeni dekad. Równocześnie nie potwierdzono przypuszczeń, aby "Estonia" miała zderzyć się z innym statkiem lub obiektem, ani też, iż na pokładzie miało dojść do eksplozji.

Na obecne dochodzenie, którego celem ma być dostarczenie do połowy 2025 r. kompleksowych informacji na temat przyczyn zatonięcia promu, estoński rząd przeznaczył ponad 3 mln euro, przyznając kolejną transzę na początku tego roku.

W trakcie rejsu z Tallina do Sztokholmu w nocy z 27 na 28 września 1994 r., na pokładzie "Estonii" znajdowało się 989 osób łącznie z załogą. Zginęły 852 osoby – większość obywateli Szwecji oraz Estonii.

Czy nadszedł czas, by pozostawić wrak "Estonii" w spokoju? – pyta estoński nadawca publiczny ERR w związku z 30. rocznicą katastrofy, podkreślając jednocześnie, iż mimo upływu czasu wciąż nie udało się ostatecznie ustalić przyczyn katastrofy, a źródłem domniemań i niewyjaśnionych teorii jest to, iż mimo wielu dochodzeń na przestrzeni lat, w oficjalnych raportach wiele wątków często pomijano, a oficjalne ustalenia rozmijały się również z relacjami świadków i ocalałych.

Po dekadach od katastrofy morze co jakiś czas przypomina o tej tragedii. W ostatnich latach na fińskim wybrzeżu znaleziono koło ratunkowe z napisem "Estonia". Muzeum w porcie Kotka (ok. 140 km na wschód od Helsinek) ma już w swoich zbiorach także inne przedmioty i obiekty z wraku, które wyrzuciło morze – m.in. kamizelki czy tratwy ratunkowe.

Prom MS Estonia zbudowano w latach 1979–1980 w niemieckiej stoczni. Jednostka kilkakrotnie zmieniała właściciela i nazwę. Początkowo statek operował na trasie między fińskim Turku a Sztokholmem. Od 1993 r. jednostka, jako "Estonia", należała do estońsko-szwedzkiego przedsiębiorstwa żeglugowego Estline.

Z Helsinek Przemysław Molik

pmo/ sp/

Idź do oryginalnego materiału