
Elon Musk wypowiada wojnę Trumpowi: „Zabijcie tę ustawę!” Czy USA grozi finansowy chaos?
Jeszcze niedawno Elon Musk był jednym z głównych doradców Donalda Trumpa, pełniąc przez 130 dni rolę „specjalnego pracownika”. Miał pomóc ciąć rzekomo rozbuchane programy i niepotrzebne wydatki. Ale to już przeszłość. Dziś, po zakończeniu swojej misji, Musk wraca na X’a z nową misją: powstrzymać prezydenta przed podpisaniem ustawy, którą sam określił jako „obrzydliwą abominację”.
Koniec sojuszu? Musk grozi: „Zwolnimy wszystkich, którzy nas zdradzili”
„Nie mogę już tego znieść” – napisał miliarder, nie kryjąc oburzenia wobec ustawy podatkowo-budżetowej, którą Trump zamierza przeforsować przez Senat. Dodał też bez ogródek: „Hańba dla tych, którzy za nią głosowali. Wiecie, że zrobiliście źle”
Jeszcze całkiem niedawno Elon Musk z uśmiechem stał obok Trumpa w Gabinecie Owalnym. A dziś? Otwarcie nawołuje do zabicia ustawy i wzywa obywateli, by kontaktowali się z kongresmenami. „Doprowadzenie Ameryki do bankructwa nie jest OK!” – grzmi na X’ie.

Największe obawy Muska? Lawinowy wzrost długu publicznego i obciążenie Amerykanów ogromnymi kosztami. „Jeśli ustawa przejdzie, w przyszłorocznych wyborach pozbędziemy się wszystkich polityków, którzy zdradzili naród” – ostrzegł.
Ustawa zawiera miliardowe ulgi podatkowe i dodatkowe środki na obronność, co nie podoba się nawet niektórym republikańskim senatorom. Lindsey Graham wprawdzie tonuje nastroje, mówiąc, żę „Musk ma rację, powinniśmy więcej ciąć, ale ustawa nie jest abominacją”. Ale inny ton słychać u Mike’a Lee czy Randa Paula, którzy – razem z Muskiem – publikują posty z tytułami w stylu: „To Rand Paul i Elon Musk kontra Donald Trump”.

Nie tylko o pieniądze – gra idzie o wpływy
Co było katalizatorem do przejścia z wielkiej przyjaźni do publicznego wbijania sobie bolesnych szpilek? Za kulisami mówi się też o innym źródle napięcia. Trump miał wycofać kandydaturę Jareda Isaacmana, bliskiego sojusznika Muska, na szefa NASA. A to już osobista rysa na relacjach.
Problem w tym, że jeśli Musk rozhuśta nastroje w Senacie, a ustawa nie zostanie przyjęta przed sierpniowym terminem podniesienia limitu zadłużenia, USA grozi… niewypłacalność. I wtedy pytanie nie brzmi: kto wygra? Tylko: kto będzie winny, jeśli kraj naprawdę się zachwieje.