Nadchodzący szczyt NATO w Hadze ma być krótki, a komunikaty prasowe ograniczone do niezbędnego minimum. Zamiast dwóch dni obrad przywódcy spotkają się w stolicy Holandii zaledwie na 24 godziny. – Dobrze, że przynajmniej coroczna kolacja nie została odwołana – mówi w rozmowie z DGP przedstawicielka administracji rządowej jednego z państw członkowskich Sojuszu Północnoatlantyckiego. Inny rozmówca tłumaczy, że rozmowy skrócono, aby uniknąć kłótni z Donaldem Trumpem na niewygodne tematy. – Dla niektórych państw zaprezentowanie jedności jest jedynym celem tegorocznego spotkania – wskazuje.

Ale już dziś wiadomo, że będzie to karkołomne zadanie. Spory pojawiają się nie tylko na linii Stany Zjednoczone–Stary Kontynent. Jak ustalił DGP, Europejczycy nie mogą dojść do porozumienia w sprawie terminu, do którego mieliby osiągnąć poziom 5 proc. PKB przeznaczanego na obronność.

Brytyjczycy przewodzą klubowi opornych NATO

Sekretarz generalny NATO Mark Rutte naciska, aby zwiększenie wydatków zostało zrealizowane do 2032 r. Za takim rozwiązaniem opowiada się również Polska. „W tym scenariuszu wydatki zostałyby podzielone na dwie części: 3,5 proc. PKB, do których zaliczone będą «klasyczne» wydatki obronne, obejmujące m.in. zakupy uzbrojenia i utrzymanie gotowości sił zbrojnych, oraz 1,5 proc. m.in. na inwestycje infrastrukturalne i przemysłowe związane z bezpieczeństwem, w tym obroną cywilną” – przekazało DGP Ministerstwo Obrony Narodowej.

Rutte zaproponował rozszerzenie definicji wydatków wojskowych, aby ułatwić państwom członkowskim osiągnięcie tego celu. Według Holendra mogłaby ona obejmować budowę mostów, dróg i linii kolejowych. Problem w tym, że zdaniem ekspertów będzie to nieuchronnie prowadzić do „kreatywnej księgowości” ze strony poszczególnych rządów i w konsekwencji do nierzetelnego wypełniania swoich zobowiązań.

Z informacji DGP wynika, że – mimo kompromisowego podejścia Ruttego – jego propozycji nieoficjalnie sprzeciwia się Wielka Brytania, która w 2024 r. przeznaczyła na zbrojenia 2,3 proc. PKB. Londyn przewodzi grupie państw, które dążą do odsunięcia w czasie wzrostu wydatków. – Zależy im, aby terminem granicznym był rok 2035. Po swojej stronie mają m.in. Hiszpanię – tłumaczy nasze źródło. Jeszcze w lutym premier Keir Starmer sugerował, że ambicją Londynu jest osiągnięcie poziomu zaledwie 2,5 proc. do kwietnia 2027 r. i 3 proc. do 2034 r., o ile pozwolą na to warunki gospodarcze.

W trudnej sytuacji znajdują się także władze Hiszpanii, które w 2024 r. przeznaczyły na obronność zaledwie 1,3 proc. PKB. To najniższy poziom spośród wszystkich członków NATO. Dziennik „El País” donosił niedawno, że premier Pedro Sánchez zabiega o wyłączenie z przyszłego celu NATO dotyczącego wydatków obronnych. „Hiszpania nadal będzie wypełniać swoje zobowiązania w nadchodzących latach i dekadach oraz aktywnie przyczyniać się do budowy europejskiej architektury bezpieczeństwa. Jednak na tym szczycie nie może zobowiązać się do konkretnego celu wydatków w relacji do PKB” – napisał Sánchez w liście do Ruttego. Zaznaczył również, że cel wydatków obronnych na poziomie 5 proc. PKB zagroziłby hiszpańskiemu systemowi opieki społecznej, wymusiłby podwyżki podatków dla klasy średniej, ograniczyłby zobowiązania kraju w zakresie transformacji energetycznej oraz współpracy rozwojowej na arenie międzynarodowej. „To prawem każdego rządu jest decydować, czy jest gotów ponieść takie wyrzeczenia – czy nie” – napisał Sánchez.

Zadowolić Trumpa

Krytycy ambitniejszych scenariuszy uważają je za nierealistyczne. – Podczas szczytu NATO w Walii w 2014 r. ustaliliśmy, że zwiększymy wydatki obronne do 2 proc. PKB. Większość poświęcała wówczas na ten cel ok. 1,5 proc. – słyszymy. – Zwiększenie wydatków o 0,5 proc. zajęło nam 10 lat. Niektóre państwa nadal nie wywiązały się zresztą z tych zobowiązań, a teraz mówimy przecież o jeszcze większym wzroście w krótszym czasie – dodaje jeden z naszych rozmówców.

Bardziej dosadna była szefowa resortu obrony Luksemburga Yuriko Backes: – To zdolności wojskowe będą gwarantować nasze bezpieczeństwo, a nie same procenty. To one powinny determinować nasze inwestycje, a nie odwrotnie – stwierdziła. Luksemburg osiągnie obecny próg wydatków – ustalony w 2014 r. z 10-letnim terminem realizacji – dopiero w tym roku.

Dziś wiadomo już, że mimo eskalujących wojen w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie debata wokół procentów będzie jednak głównym, jeśli nie jedynym tematem rozmów w Hadze. Chodzi o to, by zadowolić Trumpa, który po raz pierwszy zażądał wzrostu do poziomu 5 proc. PKB na obronność na dwa tygodnie przed swoją inauguracją. Amerykański ambasador przy NATO Matthew G. Whitaker zapewnił niedawno, że Stany Zjednoczone nie narzucają sojusznikom konkretnego harmonogramu zwiększania wydatków obronnych. Z naszych rozmów wynika jednak, że amerykańska administracja opowiada się za terminem zaproponowanym przez Ruttego. – Powinniśmy zdecydować się na ten ruch nie ze względu na prośby Waszyngtonu, tylko dlatego, że naprawdę tego potrzebujemy – podkreśla jeden z kluczowych doradców europejskich. ©℗