Na wniosek minister obrony Jany Czernochovej rząd zdecydował w poniedziałek wieczorem na nadzwyczajnym posiedzeniu o możliwości wykorzystania 2 tys. żołnierzy w pomocy przy likwidacji skutków powodzi. Meteorolodzy uważają, iż chociaż woda przez cały czas jest niebezpieczna, to ekstremalne opady już nie grożą krajowi.
Żołnierze ze sprzętem mogą działać na terenie całego kraju do końca października. Czernochova przewiduje, iż przede wszystkim będą potrzebne jednostki saperskie i logistycy. Do działań włączą się w większym zakresie niż w tej chwili piloci śmigłowców.
Premier Petr Fiala po posiedzeniu gabinetu podzielił wydarzenia związane z deszczami i powodziami na trzy części. Pierwsza, która zaczęła się we wtorek dotyczyła całego systemu ostrzegania przed pogarszającą się pogodą i ryzykiem powodzi. Druga polegała i jeszcze polega na ratowaniu ludzkiego życia, a trzecia to likwidacja skutków powodzi, wyliczenie strat i pomoc dla powodzian.
Meteorolodzy uznali, iż Czechy najgorsze pod względem opadów mają już za sobą. Miejscami będzie słonecznie i cieplej. Jedynie na południu Czech grożą silne opady, które mogą mieć wpływ na sytuację hydrologiczną. Woda na zalanych terenach powoli ustępuje. W całym kraju niema już miejsc, które dotąd były określane jako "zagrożone ekstremalnymi powodziami". Pozostały te o standardowym trzecim stopniu alarmu powodziowego.
Nie brak miejsc, w których woda jeszcze długo nie spadnie do normalnego poziomu. Wśród miejscowości najmocniej doświadczonych przez powódź jest Jesionik, gdzie woda zalała 80 procent miasta. Podobna sytuacja jest w Karniowie i Litovelu, które były odcięte od świata. Już można tam dojechać, ale tylko korzystając z ciężkich pojazdów strażackich lub wojskowych. Wykorzystywane są śmigłowce. Brakuje tam wody pitnej i żywności. Nie ma elektryczności i łączności telefonii komórkowej. Usuwanie awarii będzie trwać kilka dni, ale nie wszyscy powodzianie będą mogli wrócić do domów.
Późnym wieczorem w poniedziałek strażakom, policjantom i saperom udało się ograniczyć wypływ wody z Odry, która po przerwaniu wałów na wysokości ujścia Opawy zalała rano jedną z dzielnic Ostrawy. Przez tę wyrwę w wałach woda wlewała się do dzielnicy Przivoz, skąd udało się ewakuować 530 osób. Domy powodzian stoją w wodzie, która miejscami sięga dwóch metrów, a groziła nie tylko blokom mieszkalnym, bo Przivoz i sąsiednie dzielnice to przemysłowe serce Ostrawy. Tam jest koksownia, zakłady chemiczne i elektrociepłownia.
Z Pragi Piotr Górecki (PAP)
ptg/ sp/