Krzysztof Baranowski ma 87 lat i po raz kolejny udowadnia, iż wiek bywa jedynie liczbą, a nie granicą. Ikona polskiego żeglarstwa oceanicznego, pierwszy Polak, który dwukrotnie opłynął samotnie Ziemię, ponownie wypływa w rejs życia. Samotna wyprawa rozpoczęła się na Teneryfie i może zaprowadzić go aż do Panamy, a może znacznie dalej. Ten rejs to nie tylko kontynuacja legendy, ale także kolejny rozdział jego osobistej filozofii: „określ kurs, trzymaj go mimo burz i walcz ze sobą, zanim oswoisz ocean”.
Opublikowane przez Kapitana na stronie Meteor_Hart, 2025-11-18W swoich mediach społecznościowych kapitan napisał: „Często pytają mnie, co czuję przed samotnym rejsem. Strach.” Nie ukrywa emocji, wręcz przeciwnie, nazywa je po imieniu i tłumaczy, iż to właśnie strach jest jego sprzymierzeńcem. Nie w chwili sztormu, ale wcześniej: w momencie przygotowań, wyczekiwania i niepewności. „W chwili zagrożenia nie ma czasu w strach. To lekcja wyciągnięta z dziesięcioleci spędzonych na morzu i na mostku kapitańskim: strach ma wyostrzać zmysły, a nie paraliżować. To on zmusza do czujności, do błyskawicznych decyzji i do pokory wobec żywiołu.
Wielu jego rówieśników w tym wieku wybiera spokój. Baranowski nie zamierza zwalniać. Żeglarstwo nazywa „pustelniczym losem”, w którym euforia przeplata się z ciszą, a samotność z poczuciem absolutnej wolności. To właśnie podczas długich oceanicznych nocy powstawały najważniejsze decyzje jego życia – te, które potem naprawdę się wydarzyły. Samotny rejs daje mu, jak mówi, „najgłębsze życie”.
Do wyprawy przygotowywał się z precyzją, ale też z pełną świadomością, iż morze i tak napisze własny scenariusz. Woda i żywność są policzone, systemy sprawdzone, pogoda monitorowana. Największym zagrożeniem pozostaje zmęczenie. Kapitan śpi krótko, zawsze w czujnym półśnie, gotów zareagować choćby na dźwięk spadającej śrubki. „Jeśli spadła śrubka, to znaczy, iż coś trzeba naprawić. Może wanta. A jeżeli wanta puści — maszt się złamie.” Na jachcie nie ma przypadkowych odgłosów.

Mimo wieku kapitan pozostaje w znakomitej formie.Do samotnej żeglugi przygotowuje się tak, jak robi to od dziesięcioleci – skrupulatnie i z pełną odpowiedzialnością za każdy metr pokładu.
Samotna wyprawa Baranowskiego to również powrót do idei, którą opisywał jeszcze w 2023 roku, gdy ogłaszał plany trzeciego opłynięcia świata: wyznaczać cele, bo bez kursu każdy zaczyna dryfować. „Chcieć znaczy móc” – napisał wówczas, apelując do żeglarzy i sympatyków o pomoc w doposażeniu jachtu. I to zdanie pozostało aktualne aż do 16 listopada 2025 roku, kiedy kapitan wypłynął.
Jego nowa samotna podróż to nie wyczyn dla rekordów. To spotkanie z oceanem, które dla Baranowskiego wciąż jest źródłem sensu, wolności i nawet… strachu – tego dobrego, który przypomina, iż życie zaczyna się tam, gdzie kończy się komfort.
Kapitanie, niech wiatr Ci sprzyja!
zdjęcia: Krzysztof Baranowski, archiwum prywatne

10 godzin temu







