Jej biuro to mostek kapitański, a miejscem pracy są wody całego świata. Klaudia Goguette-Winkler z wykształcenia jest geodetką. Zamiast działek i ulic mierzy głębokość mórz, tworzy mapy dna i bada wraki.
Klaudia Goguette-Winkler pracuje jako hydrograf i pomiarowiec na statkach badawczych. Skanuje głębokości, bada przeszkody i tworzy mapy dla żeglugi, inwestycji portowych czy badań środowiskowych.
– Hydrografia to geodezja w wersji wodnej. Hydrograf schodzi z lądu i wchodzi na pokład łodzi, kutra lub pontonu, żeby robić pomiary pod wodą. Zamiast tachimetru ma echosondę, sonar i systemy RTK. Zamiast wytyczać działki, badam wraki, głębokości i zmiany pod wodą oraz podwodne przeszkody i prądy – tłumaczy Goguette-Winkler.
Technologia, z której korzysta geodetka pozwala zajrzeć pod wodę z dokładnością do centymetrów.
– Do pracy używam echosond wielowiązkowych, systemów RTK GNSS, sonarów bocznych, INS oraz dronów nawodnych i podwodnych. Najciekawszym sprzętem, z jakim pracuję, jest echosonda wielowiązkowa. To podstawowy sprzęt, ale pozwala tworzyć trójwymiarowe mapy dna z niesamowitą dokładnością. Dzięki niej mogłam na przykład „odkryć” wrak samolotu na dnie morza, o którym nikt nie miał pojęcia – mówi hydrografka.
Zapytano Klaudie Goguette-Winkler co się dziej z badaniami, które wykonuje ?
– Dane z dna morskiego trafiają do specjalistycznych programów, gdzie są przetwarzane i analizowane. Tworzymy z nich mapy batymetryczne, modele 3D dna, wykrywamy przeszkody i zmiany w ukształtowaniu terenu pod wodą. Informacje te są wykorzystywane dla bezpieczeństwa żeglugi, aby statki wiedziały, gdzie jest bezpieczna głębokość, a gdzie mogą się osadzić na mieliźnie. Kolejno zastosowanie naszych badań przekłada się na budowę i utrzymanie portów, mostów, farm wiatrowych, gazociągów podmorskich. Ponadto dane pozwalają na monitorowanie zmian w środowisku, jakich jak erozje dna, odkładania się osadów. W zależności od projektów są to też poszukiwania i badania naukowe, identyfikujemy wraki, rurociągi, archeologia podwodna. W skrócie: dane hydrograficzne są najważniejsze tam, gdzie człowiek wchodzi w interakcję z wodą – od żeglugi po infrastrukturę morską. Dzięki nim widzimy pod wodą i możemy działać świadomie i bezpiecznie. Przygody i ekstremalne sytuacje – tłumaczy przeprowadzane badania Klaudia Goguette-Winkler.

Praca jako hydrograf to nie tylko zaawansowane technologie, ale też życie w rytmie 12-godzinnych wacht, na pokładzie z załogą z różnych stron świata. To bycie na głębokim oceanie daleko od brzegu i codzienności.
– Po pracy są rozmowy, gry, siłownia, filmy, czasem karaoke. Ale czasem po prostu chce się płakać. Wiesz, iż twoi bliscy właśnie świętują, a ty jesteś na środku oceanu. W razie jakiekolwiek wypadku czy niespodziewanej sytuacji nie możesz po prostu wyjść z pracy i się transportować. Wymaga to zaangażowania większej ilości osób i trwa zdecydowanie dłużej. Często na statki jesteśmy transportowani helikopterami – mówi geodetka.
Hydrografowie często pracują na kontraktach podobnie jak marynarze. Wielokrotnie zmieniają statki, porty i zespoły.
– Wchodzę na statek, gdzie nikogo nie znam. Jako część badawcza musimy współpracować z resztą statku. Nie jest tak, iż badamy dno, a reszta załogi żyje własnym życiem. Jednak jako freelancer jest trochę inaczej – wchodzi się na nieznane wcześniej statku, ciągle nowe twarze, imiona. Często wchodzę się do już zgranej ekipy i nie jest tak łatwo po prostu się wpasować. Szczególnie kiedy wie się, iż za parę tygodniu się pożegnamy i znowu będzie nowy statek, nowi ludzie – powiedziała Klaudia Goguette-Winkler.


Najbardziej dramatyczne doświadczenie hydrograf przeżyła na wodach u wybrzeży Tajwanu, kiedy ich statek znalazł się na trasie tajfunu.
– To zdarzyło się w tamtym roku w Tajwanie. Byliśmy wtedy na statku, gdy nagle zaczęły pojawiać się ostrzeżenia o nadchodzącym tajfunie. Początkowo załoga chciała uciec na południe i ominąć burzę. Ale tajfun zmienił kierunek i zaczął zbliżać się bezpośrednio do nas – wspomina.
Sytuacja była poważna. Jej statek znalazł się w centrum tajfunu.
– Najgorsze było chyba czekanie… Wiedzieliśmy, iż nie zdążymy już uciec. Trzeba było po prostu przetrwać. Do tego dochodziły telefony od rodziny, która pytała, czy wszystko u mnie w porządku. Mówiłam, iż się nie boję – chociaż w środku czułam coś zupełnie innego – mówi geodetka.
Jej jednostce nic się nie stało, ale w pobliżu zatonął inny statek.
– Na szczęście nam nic się nie stało. W pobliżu był inny statek, który nadawał przez radio sygnał “mayday”. Zatonął i niestety część załogi nie przeżyła. Pokazało mi, jak cienka bywa granica między rutyną a tragedią. I jak bezsilny wobec natury może być człowiek – wspomina hydrografka.
Pomysł na taką karierę nie pojawił się od razu. Klaudia Goguette-Winkler studiowała geodezję na ówczesnej Akademii Morskiej w Szczecinie. Zajęcia z hydrografii rozbudziły ciekawość.
– Wydawało mi się, iż ta dziedzina ‘survey’u’ jest dużo ciekawsza niż ta na lądzie. Niestety na uczelni nie otworzono kierunku hydrograficznego. Po latach koleżanka wspomniała o firmie, w której pracował jej mąż i tak się zaczęło – mówi geodetka.

Dziś geodetka odwiedza najdalsze zakątki globu. Z pokładu patrzy na świat zupełnie inaczej. Choć jej codzienność przypomina film przygodowy, Goguette-Winkler podkreśla, iż to przede wszystkim praca, ciężka, wymagająca, ale też fascynująca.
– Świat się trochę dla mnie zmniejszył. Dalekie kraje nie są już takie dalekie. Na statkach są ludzie z różnych zakątków świata, z różną kulturą, językiem. Na tę parę tygodni wszyscy potrafimy żyć ze sobą i współpracować razem. Poznajemy swoje kultury, opowiadamy o naszych tradycjach, miastach. Stałam się bardziej niezależna, pewna siebie i nauczyłam się stawiać granice. Najpiękniejsze elementy pracy? Zachody słońca na oceanie i ludzie z całego świata, z którymi przez kilka tygodni tworzymy zgraną załogę. Najtrudniejsze? Rozłąka z rodziną, brak możliwości powrotu, samotność – mówi hydrolożka.
Gdy mówi innym, czym się zajmuje, słyszy najczęściej:
– „Wow, to brzmi jak przygoda życia!” Dużo pytań, jak to jest pracować na statku jako kobieta. A ja wtedy mówię: „To nie przygoda – to mój zawód.”– podsumowuje Klaudia Goguette-Winkler.
fot. archiwum prywatne Klaudia Goguette-Winkler