Banki żywności o marnowaniu żywności

prawo-zywnosciowe.pl 2 lat temu

Temat marnowania żywności jest w tej chwili szeroko dyskutowany. Nieraz pisałam na blogu o prawnych aspektach tego zagadnienia.

Dziś proponuję spojrzenie na to, jak od strony praktycznej wygląda proces przeciwdziałania marnowaniu żywności w Polsce. Poniżej moja rozmowa z Panią Beatą Ciepłą, Prezeską Zarządu Federacji Polskich Banków Żywności.

Rozmawiamy o tym:

  • kto najwięcej marnuje,
  • jak funkcjonuje ustawa o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności,
  • jakie trudności powstają na etapie odbioru żywności z sieci handlowych,
  • jak wyglądają kampanie edukacyjne,
  • czy redystrybucja żywności po upływie daty to dobry pomysł oraz
  • czy konsumenci radzą sobie z czytaniem okresów przydatności na etykietach.

Zapraszam

***

[Agnieszka] Pani Prezes, pierwsze pytanie – czy w Polsce marnuje się dużo żywności?

[Beata Ciepła] Niestety my Polacy należymy do czołówki europejskiej, jeżeli chodzi o kwestie marnowania żywności. Przez długie lata opieraliśmy się na badaniach Eurostatu, które plasowały nas bodajże na 5 miejscu w Unii Europejskiej.

Natomiast w ubiegłym roku po raz pierwszy w Polsce przeprowadzone zostały w ramach projektu badawczego PROM badania w tym zakresie. One troszkę poprawiły nam może samopoczucie, bo te liczby są odrobinę niższe niż wskazywane przez Eurostat (wcześniej było to 9 mln ton, teraz jest niespełna 5 mln), no ale oczywiście są to wciąż ogromne ilości.

[Agnieszka] A na jakim etapie łańcucha dostaw marnujemy najwięcej i jak w Pani ocenie można z tym skutecznie walczyć?

[B.C.] Kto marnuje? Dlaczego marnujemy? To są odwieczne pytania, nad którymi chyba my wszyscy, a w szczególności my w bankach żywności, zastanawiamy się od dawna, bo staramy się temu przeciwdziałać.

Niestety marnujemy wszyscy, choć czasami opinia społeczna ma inny punkt widzenia – wydaje nam się, iż najwięcej marnujemy w sklepach czy restauracjach, tymczasem prawda jest taka, iż za 60% zmarnowanej w Polsce żywności odpowiadamy my konsumenci.

Systemowo – przynajmniej nam – trudno temu przeciwdziałać, bo my jako banki żywności raczej takiej krótkoterminowej żywności od osób indywidualnych nie odbieramy. Natomiast to co na pewno trzeba robić, to nieustannie mówić o tym, uwrażliwiać, wskazywać dobre pomysły, przykłady i pokazywać, jak można tego uniknąć.

Kolejna duża grupa, gdzie żywności marnuje się dużo, to producenci i przetwórcy żywności. Tu dane wskazują iż ok. 30% żywności niestety właśnie pochodzi z tego źródła. To również dla nas banków była kwestia naturalna. I pierwszymi partnerami, z którymi banki żywności nawiązywały współpracę w kwestii zagospodarowywania nadwyżek żywności krótkoterminowej byli właśnie producenci – producenci żywności.

[Agnieszka] A to bardzo ciekawe, bo zgodnie z ustawą z 2019 r. o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności, głównym „kontrahentem” organizacji charytatywnych, w tym banków żywności jest dystrybucja, a nie producenci.

[B.C.] Dokładnie tak. I przechodząc płynnie do tej kolejnej grupy i miejsca, gdzie żywności marnuje się dużo – to według badań ok. 7 % żywności w Polsce marnuje się właśnie na etapie handlu, czyli przez sklepy, sieci handlowe, hurtownie.

Ustawa faktycznie póki co objęła tylko i wyłącznie te grupy tych przedstawicieli łańcucha żywnościowego (choć są inni, którzy marnują więcej), ale na pewno warto pamiętać, iż to właśnie sklepy i sieci handlowe są też miejscem opiniotwórczym i wpływają na nasze zachowania konsumenckie.

Tak więc fakt, iż rozpoczęliśmy od tej grupy ma też wiele plusów.

[Agnieszka] A jak tak z szerszej perspektywy ocenia Pani ustawę? Co jest mniej korzystne a co bardziej? Co wymagałoby jeszcze poprawy?

[B.C.] Gdyby zrobić takie podsumowanie z punktu widzenia banków żywności, to niewątpliwie ustawa ukształtowała naszą działalność. W pierwszych latach naszego działania naszym największym dostawcą i darczyńcą byli producenci żywności. Od kilku lat natomiast, a w szczególności od momentu przygotowań i wejścia w życie ustawy o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności, na pozycję pierwszą wysunęły się właśnie sieci handlowe.

Aby pokazać skalę działania mogę powiedzieć, iż w ubiegłym roku (2020 r.) banki żywności współpracowały z ponad 2 tys. sklepów w Polsce, gdzie regularnie odbieraliśmy żywność krótkoterminową i udało nam się w ten sposób uratować przed zmarnowaniem 14 tys. ton żywności.

To – w porównaniu do okresu sprzed 3 lat – jest 2,5 razy więcej niż to było przed ustawą, w początkowej fazie. Jest to dowód iż ustawa jest skuteczna, bo rzeczywiście zmobilizowała nowych partnerów do tego, aby współpracować z nami, aby to przekazywanie żywności rozpocząć.

Można oczywiście dyskutować o narzędziach i sposobach przeciwdziałania marnowaniu. Rozmawiając z kolegami z innych państw często toczymy dyskusję czy bardziej skuteczny jest „kij” czy „marchewka”. Nasza ustawa jest bardziej „kijem” niż „marchewką”; mówi o obowiązku i ewentualnych karach za brak takiej współpracy a na pewno jakieś ulgi i korzyści dla przedsiębiorców, które przynosiłaby kooperacja z organizacjami, byłyby mile widziane.

Natomiast myślę też, iż wszyscy już się do niej przyzwyczaili i dystrybutorzy żywności wiedzą, iż ustawa jest, iż muszą ją stosować (przynajmniej w większości) i tak się dzieje. I mam nadzieję, iż kooperacja z nami pokazuje też tym podmiotom dobre strony. Bo wielokrotnie słyszeliśmy od kierowników i pracowników sklepów, iż serce ich boli, kiedy muszą wyrzucać dobrą żywność, ze względu na procedury HACCP, na krótkie terminy przydatności, itd.

I w tym momencie wspólnie robimy coś dobrego – produkt przeznaczony do spożycia rzeczywiście zostaje wykorzystany zgodnie z celem. Ta żywność przeznaczona jest na rzecz osób potrzebujących, którzy znaleźli się gdzieś na zakrętach swojego życia i których na takie prawidłowe odżywianie i na zakup żywności po prostu nie stać. Mam nadzieję, iż to też jest element motywujący dla darczyńców i dla sklepów.

[Agnieszka] Tak, to na pewno. A proszę powiedzieć tak z punktu widzenia praktyki współpracy ze sklepami wielkopowierzchniowymi, z punktu widzenia samej procedury odbioru żywności – czy są jakieś rzeczy, nad którymi warto by było popracować?

[B.C] Oczywiście zawsze może być lepiej i każdy proces powinien być ewaluowany i udoskonalany. W obecnej ustawie na pewno jest trochę rzeczy do doprecyzowania czy udoskonalenia, jeżeli chodzi o obowiązki wykonawcze. Natomiast jeżeli chodzi o samą praktykę współpracy, to wskazałabym tutaj przede wszystkim na dwie kwestie.

Po pierwsze terminowość i przygotowywanie przekazywanej żywności na czas. Zdarza się, iż jedziemy po odbiór a na miejscu w sklepie okazuje się, iż nie ma nic do odebrania; sprzedawca zapomniał zadzwonić czy nie zdążył przygotować towaru.

Oczywiście mamy świadomość jako organizacje pozarządowe odbierające tę żywność (zarówno banki żywności, jak i nasze organizacje partnerskie w terenie), iż pracownicy sklepów mają bardzo dużo obowiązków, iż adekwatne przygotowanie żywności do odbioru dla nas to jest trochę więcej pracy niż wrzucanie jej do kompaktora i utylizacja.

Więc bierzemy pod uwagę ten nadmiar obowiązków czy niedobory kadrowe (szczególnie teraz w czasie pandemii), ale zależy nam, żeby takie przypadki ograniczać do minimum. Również z naszej strony staramy się, żeby nasza gotowość do odbioru i umówione terminy były w 100% realizowane, żeby zawsze ktoś po odbiór przyjeżdżał, żeby był zachowany ciąg chłodniczy i podstawiony odpowiedni samochód chłodnia bądź termoboksy do transportu małych ilości żywności.

Po drugie, zmorą nas wszystkich jest biurokracja. To jest realny problem, nad którym pracujemy. Teraz przy tej dużej liczbie partnerów i regularnych odbiorach (mamy np. sklepy, z których odbieramy żywność 6 dni w tygodniu) każdego dnia otrzymujemy kilka kartek papieru, które potwierdzają ilości, asortyment, wartość przekazanej żywności.

Więc przygotowanie tej dokumentacji przez sklep (co jest często robione dużo bardziej skrupulatnie niż wymaga tego ustawa, a to ze względu na różne kontrole skarbowe, finansowe), a następnie jej przetworzenie przez banki żywności, czyli przyjęcie, wydanie magazynowe, przekazanie do innej organizacji, to już są nie segregatory, ale wielkie pudła archiwizacyjne dokumentów, które musimy na bieżąco sporządzać.

Warto podkreślić, iż niektóre sieci handlowe są otwarte na proces upraszczania tej dokumentacji, czyli przygotowania elektronicznych dokumentów przekazania żywności w ramach systemu teleinformatycznego, co ułatwia pracę i sklepom i nam. Zaciągamy te dane bezpośrednio do systemu i to zmniejsza czasochłonność.

Wciąż jeszcze jednak nie znaleźliśmy sposobu, jak móc funkcjonować wyłącznie w wersji elektronicznej. Prowadziliśmy testy z jedną z sieci handlowych, ale taki elektroniczny obieg dokumentów wymaga tabletów, podpisów składanych na ekranach tabletów, itd. – to jest długi, żmudny i kosztowny proces.

Ale jest to rzecz, która wszystkim nam leży na sercu, wiemy, iż naszym obowiązkiem jest adekwatne dokumentowanie i sprawozdawanie się z prowadzonej działalności, natomiast ogrom dokumentacji papierowej to rzeczywiście dość duży problem dla nas wszystkich.

Warto też zwrócić uwagę na aspekt przekazywanego nam przez sklepy asortymentu. Jest on bardzo rożny i zależy od koncepcji funkcjonowania w sieciach handlowych – część z nich wdraża własne systemy przecen czy specjalnych półek z produktami krótkoterminowymi po obniżonych cenach promocyjnych.

Jest to oczywiście również w duchu przeciwdziałania marnowaniu żywności i jest zgodne z celem istnienia przedsiębiorców, bo wiadomo iż ich zadanie numer jeden to sprzedać zakupione czy wytworzone produkty.

Ale tego typu działania naszych partnerów powodują, iż z niektórych sieci praktycznie nie otrzymujemy pakowanych produktów typu nabiał, wędliny czy dania gotowe, bo one sprzedawane są do ostatniej chwili, tj. do czasu który wskazany jest na etykietach.

Otrzymujemy więc wtedy na przykład tylko owoce, warzywa czy pieczywo, co z kolei nie jest korzystne z punktu widzenia naszych odbiorców, beneficjentów banków, którzy woleliby mieć pełniejszy asortyment pozwalający im na przygotowywanie posiłków, czy przekazanie paczki osobie potrzebującej z bardziej urozmaiconą zawartością.

Ale oczywiście szanujemy, rozumiemy to i również jesteśmy otwarci na współpracę ze sklepami, które ograniczają ten asortyment w zależności od swoich działań i polityki promocji, wyprzedaży i przecen.

[Agnieszka] No właśnie. Chciałabym żebyśmy chwilkę zatrzymały się na aspekcie okresów przydatności podawanych przez producentów na opakowaniach produktów. Niedawno weszło w życie nowe rozporządzenie unijne, które zezwala na redystrybucję żywności na cele charytatywne właśnie po upływie daty minimalnej trwałości.

Jest to trochę w kontrze z naszą polską ustawą o bezpieczeństwie żywności i żywienia, która zabrania wprowadzania do obrotu produktów zarówno po upływie terminu przydatności do spożycia jak i po upływie daty minimalnej trwałości. Jak Pani ocenia tę nową możliwość przekazywania żywności po upływie daty minimalnej trwałości, którą przynosi regulacja unijna?

[B.C] Tak, rzeczywiście polskie prawo zrównuje te obie daty i w zasadzie my jako banki żywności funkcjonujemy właśnie w ten sposób, iż data bez względu na to jak ona jest opisana, jest końcową datą dystrybucji.

W wielu krajach i wielu bankach żywności w Europie czy na świecie już tak nie jest i tam rzeczywiście data minimalnej trwałości jest jakby z automatu wydłużana. Są przygotowywane takie instrukcje, które określają wydłużanie okresu możliwego spożycia i redystrybucji w zależności od asortymentu, od miesiąca choćby do roku.

Zresztą każdemu z nas w naszych kuchniach zdarza się znaleźć makaron czy ryż, któremu data minimalnej trwałości już upłynęła, ale właśnie literalnie choćby patrząc na nazewnictwo „najlepiej spożyć przed” to nie oznacza to, iż jest to zakaz, iż nie możemy spożyć po jej upływie.

[Agnieszka] Tak, tylko problem w tym, iż konsumenci niestety nie do końca mają taką świadomość, co wynika też z wielu badań.

Właśnie a propos tego Komisja Europejska zaczęła pracować nad zmianą obecnych regulacji w tym zakresie i przewidywane są takie trzy scenariusze:

    1. rozszerzenie katalogu produktów, które są zwolnione z obowiązku podawania daty minimalnej trwałości;
    2. w drugim scenariuszu rozważa się w ogóle rezygnację z daty minimalnej trwałości, czyli tylko produkty nietrwałe mikrobiologicznie miałyby zawierać okres przydatności do spożycia w oznakowaniu;
    3. no i trzeci scenariusz, który wydaje mi się być chyba najbardziej prawdopodobny, to jest zastosowanie nowego sposobu znakowania i rozróżniania na etykiecie daty minimalnej trwałości od terminu przydatności do spożycia, na zasadzie przykładowo: data minimalnej trwałości na zielono, a termin przydatności na czerwono, żeby bardziej wzbudzał uwagę i ostrożność konsumenta.

Który z tych scenariuszy w Pani ocenie byłby najbardziej optymalny?

[B.C] Kolor bardzo mi się podoba. Też tak skojarzyło mi się teraz, iż w ubiegłym roku, w momencie wejścia w życie ustawy o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności, która wymaga prowadzenia kampanii edukacyjnych przez sieci handlowe we współpracy z organizacjami, rzeczywiście było kilka sieci handlowych, które oparły swoją komunikację o terminy ważności artykułów spożywczych.

Natomiast myślę, iż zupełny brak terminów przydatności na produktach to nie byłby chyba idealny pomysł, chyba iż ewentualnie wpisywane byłyby daty pakowania czy wyprodukowania, żeby konsument przynajmniej wiedział jak długo ma na przykład kawę w swojej szafce.

[Agnieszka] Czyli troszkę tak na wzór znakowania kosmetyków, gdzie mamy wskazany okres trwałości produktów po otwarciu opakowania i to faktycznie mogłoby być jakieś rozwiązanie.

[B.C.] Może…może tak, jest to jakaś ścieżka. Ale kluczem do sukcesu jest budowanie świadomości nas wszystkich.

I tu tylko jako anegdotę powiem, iż ostatnio w ramach programu pomocy żywnościowej dofinansowanego przez Unię Europejską – Programu Operacyjnego Pomoc Żywnościowa – mieliśmy artykuły spożywcze długoterminowe, które były produkowane na cele tegoż programu. I tam jednym z produktów jest cukier, który nie jest znakowany datą ważności, natomiast jest na nim zawarta data pakowania.

I spotykaliśmy się z sygnałami, z telefonami ze skargami od odbiorców programu, iż dostali przeterminowany cukier… No bo spojrzeli na datę i od razu światełko się zapaliło, iż produkt jest przeterminowany. Nie doczytali jednak, iż chodziło o datę produkcji lub pakowania.

[Agnieszka] Tak i to potwierdza też jednocześnie, iż konsumenci odruchowo interpretują zamieszczoną na opakowaniu datę jako datę maksymalną, niezależnie od tego, jaki opis jej towarzyszy, tj. czy jest to „najlepiej spożyć przed…” czy „należy spożyć do…” czy „data produkcji”, którą często producenci zamieszczają na zasadzie dobrowolności.

[B.C] Tak i wracając jeszcze do pytania o nową regulację unijną, to wiadomo, iż naszym celem jest zmniejszać skalę marnotrawstwa, więc chcielibyśmy móc zagospodarowywać także produkty po upływie daty minimalnej trwałości.

Natomiast wydaje mi się, iż jeszcze jest za wcześnie na takie pospolite ruszenie i redystrybucję takiej żywności przez organizacje pomocowe. Dlaczego? Dlatego że, biorąc pod uwagę iż – tak jak mówiłyśmy wcześniej – ponad połowa konsumentów nie rozróżnia tych terminów i dat, osoby odbierające od nas żywność i korzystające z pomocy mogłyby poczuć się gorzej traktowane. Mogłyby odnieść wrażenie, iż są im przekazywane produkty niepełnowartościowe czy wręcz niebezpieczne.

Więc to co jest niezbędne na już i na teraz, to właśnie praca nad naszą świadomością i wiedzą w tym zakresie. I wskazana by tu była taka ogólnopolska kampania otwarta dla wszystkich, dla szerokiego społeczeństwa, która by nam mówiła i przypominała, iż makaron czy ryż, który nie niesie zagrożenia i który ma tę datę minimalnej trwałości, czyli opis „najlepiej spożyć przed” może być wykorzystany także po tej dacie. Powinna to być szersza inicjatywa, niż jest to teraz promowane przez banki żywności czy inne organizacje i przez sieci handlowe.

Natomiast takie uwolnienie całkowite w tym momencie żywności po upływie daty minimalnej trwałości do dystrybucji do osób indywidualnych i rodzin budzi nasz niepokój i obawę o to, iż to zostanie źle odczytane i źle zrozumiane.

I w pierwszej fazie na pewno byśmy się ograniczali do tego, żeby taka żywność była wykorzystywana raczej w kuchniach, jadłodajniach i takich placówkach, gdzie to jest natychmiast przetwarzane i gdzie łatwiej byłoby nam wyjaśnić i przekonać do tego mniejszą liczbę osób.

[Agnieszka] Rozumiem. Ten aspekt etyczny jest faktycznie bardzo istotny. To zapytam jeszcze o obecne kampanie edukacyjne. Jak ocenia Pani ich przebieg w sklepach wielkopowierzchniowych, które są zobowiązane do ich prowadzenia na podstawie ustawy?

[B.C] Tu chyba zbyt dużo nie mamy do powiedzenia niestety.

Po pierwsze – zeszły rok był pierwszym rokiem stosowania ustawy, było sporo wątpliwości co do interpretacji różnych jej zapisów. Ale trzeba też przyznać, iż wszystkie sieci, które z nami podpisały umowy (11 sieci ogólnopolskich), rzeczywiście takie kampanie obowiązkowe przeprowadziły.

Po drugie, był to rok pandemii. To spowodowało, iż kreatywność zarówno nasza, jak i sieci handlowych była trochę ograniczona. Z racji właśnie tych obostrzeń pandemicznych tak naprawdę kampanie, które miały miejsce do tej pory w większości ograniczały się tylko do plakatów, ulotek, treści przekazywanych w newsletterach, rozmaitych naklejek czy informacji wywieszanych przy kasach lub na wózkach sklepowych.

Była to więc raczej tylko taka komunikacja papierowo-słowno-reklamowa. Choć to też na pewno miało swoją wartość, bo jak konsument codziennie idzie do jakiegoś sklepu czy choćby raz w tygodniu gdzieś zauważy wzmiankę o dacie minimalnej trwałości, to wcześniej czy później zauważy taką informację i może wyciągnie dobre wnioski.

Niemniej my docelowo myślimy i zakładam, iż to będzie się działo w przyszłości, żeby wspólnie z sieciami organizować jakieś wydarzenia angażujące klientów odwiedzających placówki handlowe, które będą w przyjazny i atrakcyjny sposób przekazywały potrzebne informacje.

[Agnieszka] To na koniec jeszcze chciałam zapytać o ewaluację ustawy. Teraz właśnie jesteśmy w okresie ewaluacji ustawy o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności. Czy możemy się spodziewać jakichś zmian?

[B.C] Sami też jesteśmy ciekawi wrażeń i opinii instytucji, choćby odpowiedzialnych w tym momencie za sprawozdawczość i zbieranie danych zarówno od organizacji pożytku publicznego, które odbierały taką żywność, ale i od sieci handlowych.

W lipcu b.r. Główny Inspektor Ochrony Środowiska przygotował raport „Ocena funkcjonowania ustawy z dnia 19 lipca 2019 r. o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności”. Dokument ten zawiera zarówno informacje dotyczące wyników kontroli prowadzonych przez WIOŚ oraz analizę sprawozdawczości, ale również opinie i uwagi do ustawy zgłaszane zarówno przez podmioty kontrolujące, jak i sprzedawców oraz organizacje charytatywne. Dokument ten był dyskutowany na posiedzeniach komisji senackiej i sejmowej. Mamy nadzieję, iż prace nad projektem zmian ustawy ruszą wkrótce.

Z naszego punktu widzenia – pomimo, iż zabiegaliśmy o tę regulację i przyczyniliśmy się do jej powstania – samo wejście tej ustawy powodowało u nas duży niepokój. Obawialiśmy się potencjalnej odpowiedzialności, gdybyśmy nie podołali, bo okazałoby się, iż partnerów będzie za dużo i nie będziemy w stanie objąć wszystkich współpracą. Jakoś jednak się udało, nie było aż tak wielkiego boomu.

Choć mamy też takie sygnały z banków żywności, które podpisują umowy indywidualne w poszczególnych miastach czy województwach z pojedynczymi sklepami czy lokalnymi sieciami, iż spora część tych sklepów, mimo iż podpisała umowy, nie przekazała zupełnie nic do banków żywności. Wiem, iż teraz są prowadzone kontrole w tych również w tych sklepach, więc pewnie to też będzie weryfikowane.

Co zaś się tyczy samej ustawy, to pewnie czasem dobrze, kiedy regulacja jest krótka, zwięzła i nie zawiera nadmiaru szczegółów. Natomiast w tym przypadku życie pokazało, iż brak doprecyzowania wielu elementów jednak stwarza trudności. Weźmy chociażby przykład hurtowi, które nie wiedziały czy są czy nie są objęte ustawą, która w tym zakresie jest niejasna.

Poza tym jeszcze kwestia samej definicji marnowanej żywności, wyliczania zmarnowanej żywności i ewentualnych opłat, kwestia sprawozdawczości, też te formularzy i druków sprawozdawczych. Pojawiły się one 2 tygodnie przed terminem, kiedy my już musieliśmy te sprawozdania robić. Wprawdzie były one proste, więc nie było kłopotu z ich przygotowaniem, no ale może też warto choćby pomyśleć w przyszłości, żeby to było dokładniejsze i bardziej sprecyzowane.

To co wydaje mi się niezwykle ważne i co pojawia się też w projektach zmian do tej ustawy, to kwestia nadania priorytetu dla wykorzystania żywności jako żywności, czyli do żywienia człowieka, a nie na inne cele. I osobiście wydaje mi się to niezwykle ważne, żeby to też gdzieś znalazło swoje odzwierciedlenie w ustawie.

Bo skarmianie zwierząt czy biopaliwa, to oczywiście też jest sposób na wykorzystanie odpadów żywnościowych, natomiast żywność, którą jeszcze można wykorzystać do żywienia ludzi, to powinno być priorytetem. To uważam za najważniejsze w całej regulacji.

[Agnieszka]: Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Idź do oryginalnego materiału