„Reforma jest ważna ze względu na nadchodzące wielkie inwestycje” – zapowiadał minister aktywów państwowych Jacek Sasin, odnosząc się do proponowanych przez ministerstwo zmian w przepisach o grupach spółek. Weszły w życie w połowie października 2022 r.
Politycy wielokrotnie zaznaczali, iż zmiany w prawie ułatwią tworzenie wielkich holdingów, a w ten sposób umożliwią rozwój i ekspansję gospodarczą największych polskich spółek, zwanych szumnie „czempionami”.
Czerwona kartka dla ministra Sasina
Ani spółki z udziałami Skarbu Państwa, ani prywatni przedsiębiorcy nie skorzystali z zachwalanej przez ministra formuły. W ciągu ostatniego roku nie zarejestrowano na gruncie nowego prawa ani jednej grupy kapitałowej.
– To czerwona kartka pokazana przez obrót gospodarczy – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Michał Romanowski, adwokat, ekspert w dziedzinie prawa handlowego z Uniwersytetu Warszawskiego, który od samego początku zwracał uwagę na niebezpieczeństwa nowych rozwiązań.
Formalne uregulowanie funkcjonowania grup kapitałowych występuje w niewielu państwach świata. Jak podkreśla prof. Romanowski, pomysł wdrożenia tzw. prawa holdingowego od początku wyglądał na zły.
– Zmienia ono ustaloną praktykę funkcjonowania grup kapitałowych, która ukształtowała się m.in. dzięki orzecznictwu Sądu Najwyższego. Nowe regulacje doprowadziły np. do zmiany utrwalonego w Polsce poglądu, iż interes spółki nie jest oderwany od interesu wspólników – tłumaczy ekspert.
Interes spółki, czyli co
Profesor Romanowski zwraca też uwagę, iż prawo holdingowe jest groźne, bo prokuratura lekko stawia zarzuty działania na szkodę spółki przez menedżerów i członków rad nadzorczych. Ryzyko to wzrosło jeszcze bardziej po wejściu w życie 1 października tego roku nowelizacji Kodeksu karnego (Dz.U. z 2022 r. poz. 2600). Zgodnie z nowymi przepisami karnymi menedżer lub członek rady nadzorczej może zostać skazany za zbrodnię niegospodarności choćby na 25 lat pozbawienia wolności.
– Praktyka dostrzegła więc wielkie zagrożenie w tym, iż zarejestrowanie grupy kapitałowej spowoduje, iż osoby zarządzające spółkami będą musiały zmierzyć się z pojęciem „interesu spółki”, które nie zostało zdefiniowane. Przedsiębiorcy i tak podejmują dużo ryzykownych decyzji. Nie trzeba ich dodatkowo straszyć – zauważa prof. Romanowski.
Nadmierny formalizm
– Myślę, iż istnieje ryzyko związane z formalizowaniem funkcjonowania grup kapitałowych. Nowe regulacje wprowadziły np. wiążące polecenia, które mogą być wydawane przez spółkę matkę spółce córce. Należy stwierdzić, iż spółki nie chcą formalizować tego typu poleceń, które w praktyce i tak przecież są wydawane. Dlaczego? Oficjalne dokumenty mogą ułatwić podnoszenie konkretnych roszczeń przez wspólników mniejszościowych czy ostatecznego właściciela grupy spółek – tłumaczy „Rzeczpospolitej” senior associate w kancelarii CRIDO, mec. Witold Gwizdek.
Do oczywistego i niepotrzebnego ryzyka należy dorzucić jeszcze zawiłości biurokratyczne, w które spółki nie chcą wchodzić.
– Nowe przepisy ze względu na swoją biurokratyczność są niepraktyczne. Wydaje się, iż adekwatnszą drogą niż wtłoczenie spółek w formalne ramy rejestrowanych koncernów byłoby wypracowanie lepszych koncepcji i regulacji. Na przykład dotyczących tego, jak kompensować szkodę, o ile spółka kierowała się w swoim działaniu interesem grupy zamiast interesem własnym. Jak się okazuje, nie ma zainteresowanych organizacją spółek zaproponowaną przez ustawodawcę. Są to po prostu przepisy nieudane – tłumaczy mec. Witold Gwizdek.
Jak mówi prof. Romanowski, w obecnej sytuacji najlepszym rozwiązaniem byłoby uchylenie w całości prawa holdingowego przy okazji najbliższej noweli Kodeksu spółek handlowych.
– Która jest nieunikniona po quasi-reformach Komisji Nadzoru Właścicielskiego ministra Sasina – pointuje prof. Michał Romanowski.
Podstawa prawna: ustawa z 9.2.2022 r. o zmianie ustawy – Kodeks spółek handlowych oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 12.4.2022 r. poz. 807)