Czy jedna ustawa może uratować życie i zdrowie pracowników, czyli krótka refleksja o ustawie o sygnalistach

4 miesięcy temu

Kilka dni temu obchodziliśmy 50. rocznicę uchwalenia Kodeksu pracy, a Państwowa Inspekcja Pracy liczy już 105 lat. Ponadto, od półwiecza na polskich uczelniach wykładane jest prawo pracy jako odrębna gałąź prawa, którą cechuje ochrona pracownika. Mając ku temu doskonałą okazję, wyjaśnię to jasno i dobitnie: projektowana ustawa o ochronie sygnalistów (podobnie jak unijna dyrektywa) ma na celu m.in. chronić trzodę chlewną, ale nie polskiego pracownika. Uważam tak przede wszystkim dlatego, iż system ochrony praw pracowniczych ma już ponad 100 lat, a składa się z kilkudziesięciu ustaw i szeregu aktów wykonawczych, w tym głównie wydawanych przez ministra nadzorującego prawo pracy.

Ochronie pracowników poświęcono ogrom przepisów, których znaczenie jest dużo większe niż jedna wzmianka w ustawie luźno związanej z prawem pracy. Jedyne bowiem, co łączy ustawę o ochronie sygnalistów z tą gałęzią prawa, to zagwarantowanie szczególnej ochrony przed działaniami odwetowymi osobie, „która zgłasza lub ujawnia publicznie informację o naruszeniu prawa uzyskaną w kontekście związanym z pracą”. W przypadku pracownika chodzi głównie o przeciwdziałanie wypowiedzeniu lub rozwiązaniu bez wypowiedzenia stosunku pracy. Oprócz pracownika sygnalistą może być: osoba świadcząca pracę na innej podstawie niż stosunek pracy, przedsiębiorca, prokurent, akcjonariusz lub wspólnik, członek organu osoby prawnej lub jednostki organizacyjnej nieposiadającej osobowości prawnej, osoba świadcząca pracę pod nadzorem i kierownictwem wykonawcy, podwykonawcy lub dostawcy, stażysta, wolontariusz, praktykant, funkcjonariusz lub żołnierz. Zgodnie z Dyrektywą Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2019/1937 z 23.10.2019 r. w sprawie ochrony osób zgłaszających naruszenia prawa Unii (Dz. Urz. UE L Nr 305, s. 17) są to osoby pracujące dla organizacji publicznej lub prywatnej lub utrzymujące kontakt z taką organizacją, które dowiadują się „o zagrożeniach lub szkodach dla interesu publicznego”. W katalogu spraw objętych dyrektywą (UE) 2019/1937 nie wymieniono prawa pracy, ale zamówienia publiczne, usługi, produkty i rynki finansowe oraz zapobieganie praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu, bezpieczeństwo produktów i ich zgodność z wymogami, bezpieczeństwo transportu, ochrona środowiska, ochrona radiologiczna i bezpieczeństwo jądrowe, bezpieczeństwo żywności i pasz, zdrowie i dobrostan zwierząt, zdrowie publiczne, ochronę konsumentów, ochronę prywatności i danych osobowych oraz bezpieczeństwo sieci i systemów informacyjnych.

Czy sejmowe głosowanie z 14.6.2024 r. faktycznie doprowadzi do pozbawienia pracowników ochrony ich praw? Pani Minister ostrzegała bowiem: „Jeśli świadkowie tych sytuacji nie staną się sygnalistami, to krzywdy nie tylko pozostaną bezkarne, ale będą stale nawracające i obejmujące kolejne grupy osób”. Temu, żeby krzywdy nie „pozostały bezkarne”, służą sądy i inspektorzy pracy, a nie pojedynczy pracownicy, czyli potencjalni sygnaliści. jeżeli instytucje publiczne nie są w stanie zagwarantować przestrzegania prawa pracy na odpowiednim poziomie, to znaczy, iż trzeba usprawnić ich działanie, a nie szukać nowych i mocno wątpliwych rozwiązań. Szkoda, iż zamiast ubolewać nad zmianą rządowego projektu ustawy pani Minister nie obiecała zwiększenia naboru do Państwowej Inspekcji Pracy lub do wydziałów pracy. Jak to jednak często bywa, to, co wydaje się najprostsze, w praktyce okazuje się niemożliwe.

Idź do oryginalnego materiału