Dr Sopiński: Sędzia Szmydt to problem Polski, a nie PiS-u lub PO

1 tydzień temu
- Powinniśmy rozpocząć ponadpartyjną dyskusję na temat nowelizacji prawa o ustroju sądów powszechnych w zakresie wprowadzenia tzw. postępowania sprawdzającego - mówi w rozmowie z DoRzeczy.pl dr Michał Sopiński, rektor Akademii Wymiaru Sprawiedliwości.


DoRzeczy.pl: Dlaczego polski sędzia mógł być pożytecznym szpiegiem dla Mińska i Moskwy?


Dr Michał Sopiński: Dlatego, iż miał unikalny dostęp do informacji niejawnych dla zwykłego obywatela, a choćby niejawnych dla urzędnika państwowego, czy polityka, którzy w tej sytuacji musieliby poddać się tzw. postępowaniu sprawdzającemu realizowanemu przez polskie służby – ABW lub CBA. Dodam jeszcze, iż choćby były prezes Orlenu, Daniel Obajtek nie posiadał określonych certyfikatów bezpieczeństwa, w związku z tym nie miał danego stopnia akcesu do informacji o charakterze niejawnym, klauzulowanym, tajnym. Zgodnie z polskim prawem, to reguluje ustawa – Prawo o ustroju sądów powszechnych – dokładnie art. 85 § 4, mówi nam, iż sędzia z urzędu wyłączony jest od jakiegokolwiek postępowania sprawdzającego. W granicach sprawy, w których orzeka, ma dostęp do tajemnicy państwa polskiego, a akurat ten konkretny sędzia, sędzia Szmydt specjalizował się w tej tematyce jako sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.


Jakie to były sprawy?


Jego najbliższe wokandy, w których był wyznaczony, to były sprawy odmowy do poświadczeń bezpieczeństwa dla funkcjonariuszy ABW, kwestie związane z kontrwywiadem wojskowym, czy wreszcie z dokumentami związanymi z bezpieczeństwem Polski w ramach NATO. To wszystko sprawy najwyższego szczebla, najwyższej wagi, na poziomie Prezesa Rady Ministrów. To wiedza związana z bezpieczeństwem kraju. Sędzia Szmydt, jako sędzia orzekający w tych sprawach miał do tego unikalny dostęp. Nie licząc przerw związanych z jego delegacjami do Ministerstwa Sprawiedliwości lub Krajowej Rady Sądownictwa, to miał go od 12 lat. Jego wiedza jest unikalna. To sprawa o bardzo znaczącym charakterze. Jako informator, bądź tez po prostu szpieg, był cenną osobą dla wywiadu białoruskiego lub rosyjskiego.


Sprawa nabiera politycznego toru, staje się przedmiotem wojenki dwóch formacji w Polsce. Czy ta sprawa powinna być traktowana w kategoriach państwowych, a nie partyjnych?


Oczywiście, iż tak. To smutne, iż choćby tak poważna sprawa związana z bezpieczeństwem Polski staje się przedmiotem wojny polsko-polskiej wojny. Zaczęła się dyskusja – czyj to był sędzia. Sędzia ten ani nie było PO, ani Zjednoczonej Prawicy. To był sędzia orzekający w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej. A ponieważ w jej imieniu orzekał, to problem jest ogólnopolski, a nie Zjednoczonej Prawicy czy PO. Dyskusje czy więcej rozmawiał z posłem Myrchą lub poseł Gasiuk-Pihowicz, czy z ministrem Piebiakiem lub ministrem Kaletą są śmieszne. One do niczego nie prowadzą, to trywializowanie problemu.


Jakie powinny być dalsze kroki?


Dzisiaj powinniśmy rozpocząć ponadpartyjną dyskusję na temat nowelizacji prawa o ustroju sądów powszechnych w zakresie wprowadzenia tzw. postępowania sprawdzającego, np. okresowo co pięć lat. Także obligatoryjnie w stosunku do sędziów. Będzie to wymagało od nas kilku kroków, m.in. wyłączenia uchwały siódemkowej Sądu Najwyższego z roku 2000, która wskazuje, iż elementem niezawisłości sędziowskiej jest właśnie wyłączenie od procedur sprawdzających przez służby, ale wydaje się, iż to koniecznie. Jesteśmy krajem przyfrontowym, który jest przedmurzem NATO. Wiara w to, iż nie ma na naszym terytorium agentów białoruskich, rosyjskich, nie ma wśród nas infiltracji, jest naiwnością.


Czytaj też:Sprawa Szmydta. Kamiński o weryfikacji sędziów: Były opory i reakcjeCzytaj też:Warchoł: Sędzia Szmydt był związany z medialnym zapleczem "uśmiechniętej koalicji"
Idź do oryginalnego materiału