Przedstawiony właśnie rządowy projekt nowelizacji kodeksu karnego i procedury karnej z jednej strony ma odwrócić powszechnie krytykowane przez środowisko karnistów zmiany, a z drugiej – implementować unijne dyrektywy o zapewnieniu dostępu do obrońcy.
Z tego względu przewiduje m.in. zmianę definicji podejrzanego, którym w myśl obecnych przepisów staje się osoba dopiero po postawienia zarzutów (i formalnie od tego momentu, zgodnie z konstytucją, ma zagwarantowane prawo do obrony). Zmiana definicji (w art. 71 § 1 KPK), zgodnie z którą za podejrzanego będzie uważać się osobę, co do której zebrane dowody dostatecznie uzasadniają podejrzenie popełnienia przez nią przestępstwa i wobec której podjęto czynność procesową ukierunkowaną na jej ściganie, pozwoli na objęcie takiej osoby prawem do uzyskania pomocy adwokata już od pierwszego przesłuchania.
Zakaz dowodowy
Z kolei nowe, rozbudowane brzmienie projektowanego art. 301 KPK, przewiduje, iż przesłuchanie podejrzanego odbywa się – na jego żądanie – z udziałem ustanowionego obrońcy (§ 1). Dopiero gdy oświadczy on, iż rezygnuje z tego prawa, można będzie niezwłocznie przystąpić do przesłuchania (§ 2). jeżeli podejrzany oświadczy, iż chce skorzystać z tego prawa, umożliwia mu się ustanowienie obrońcy, odraczając przesłuchanie do momentu stawiennictwa adwokata lub radcy prawnego (które powinno nastąpić w ciągu trzech godzin, chyba iż prokurator zezwoli na dłuższy okres; § 3).
Tylko w wyjątkowych wypadkach – o ile jest to konieczne ze względu na zagrożenie dla życia, zdrowia lub wolności osoby lub z uwagi na istotny interes postępowania – można będzie przystąpić do pierwszego przesłuchania podejrzanego, choćby o ile oświadczy, iż chce skorzystać z pomocy obrońcy.
Co więcej, w projekcie przewidziano zakaz wykorzystania protokołów wyjaśnień uzyskanych z naruszeniem art. 301 § 1–9 KPK i art. 301a KPK. Ma to być dopuszczalne jedynie wówczas, gdy oskarżony o to wniesie. – Wyjaśnienia uzyskane z naruszeniem (…) gwarancji prawa podejrzanego do pomocy obrońcy nie będą mogły zostać wykorzystane (zarówno w zakresie dowodzenia winy, jak i co do innych decyzji procesowych, np. o stosowaniu środków zapobiegawczych) w sytuacji, gdyby było to niekorzystne dla oskarżonego – czytamy w uzasadnieniu projektu.
Zatrute owoce dzielą
Jak zwykle dyskusję wywołuje przywrócenie zakazu wykorzystywania tzw. owoców zatrutego drzewa, czyli dowodów uzyskiwanych dzięki czynu zabronionego. Pomysł chwali Helsińska Fundacja Praw Człowieka, ale już nie śledczy.
– Trudno mi pozytywnie odnieść się do propozycji tak ukształtowanego zakazu, jaki krótkotrwale obowiązywał od 2015 r. Znów mamy wahnięcie od jednej ściany, przy której znajdujemy się w obecnym stanie prawnym obowiązującym od 2016 r., w którym zakaz ten jest minimalny, do ściany przeciwnej. Brakuje wyważenia wartości, znalezienia balansu między prawidłowością procedur a dążeniem do odkrycia prawdy o badanym zdarzeniu – mówi dr Michał Gabriel-Węglowski, prokurator Prokuratury Regionalnej w Gdańsku. Jak zauważa, propozycja nie wskazuje, kto i w jaki sposób ma decydować, czy dowód uzyskano poprzez czyn zabroniony.
– Co ważniejsze jednak, dla wszystkich prawnika oczywistym jest, iż czym innym jest czyn zabroniony, a czym innym przestępstwo. Od stwierdzenia tego pierwszego daleko jeszcze do wykazania, iż w konkretnym wypadku doszło do tego drugiego – wskazuje prokurator. Podaje przykład, gdy funkcjonariusz organu procesowego, a choćby prokurator popełnia w trakcie przesłuchania lub oględzin poważny błąd proceduralny. Formalnie będzie to czyn zabroniony, funkcjonariusz nie dopełnia swojego obowiązku służbowego – wykonania tej czynności prawidłowo. – Przeważnie jednak nie będzie to miało żadnego związku z popełnieniem przestępstwa, szczególnie umyślnym. Taka czynność i jej wynik będą jednak podlegały odrzuceniu zgodnie z proponowanym brzmieniem art.168 KPK, choćby jeżeli jej efekt odkrywa prawdę – mówi prokurator, dla którego taki skutek jest nie do zaakceptowania.
– Rozsądny kompromis między tzw. sprawiedliwością proceduralną a ustalaniem prawdy winien opierać się na odrzuceniu z mocy prawa tylko tych dowodów, które zostały przez organ procesowy pozyskane umyślnie, celowo z naruszeniem przepisów. W pozostałym zakresie wszelkie dowody powinny być oceniane swobodnie przez sąd co do ich wiarygodności – postuluje dr Gabriel-Węglowski.
MS nie zdecydowało się natomiast na uchylenie (co postulowała Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego) przepisu pozwalającego na pociągniecie do odpowiedzialności karnej dzieci w wieku od 14 do 15 lat (art. 10 § 2a KK). Informacja o rezygnacji z uchylenia tej regulacji wprawiła w osłupienie dr. Pawła Kobesa z Zakładu Prawa i Polityki Penitencjarnej Uniwersytetu Warszawskiego.
– Ministerstwo postanowiło wziąć nieletnich jako zakładników w bieżącej polityce gromadzenia elektoratu. Warto, żeby przeczytali sobie rozwiązania w kodeksie karnym Makarewicza albo Beccarii, który powiedział, żeby dzieci nie traktować jak małych dorosłych. A tak właśnie robimy. To krok wstecz o 200 lat – nie kryje irytacji dr Kobes, który dodaje, iż każda opozycja krytykuje zaostrzenie prawa, ale po fakcie, gdy jest już w rządzie, determinacja do złagodzenia przepisów natychmiast znika.
– Ta hipokryzja wynika z tego, iż władza jest zakładnikiem społeczeństwa, a to jest ciągle bardzo punitywne nastawione. Przecież MS doskonale zdaje sobie sprawę, iż niczego tym przepisem nie osiągnie i skazuje tych ludzi na demoralizację, odbierając im realne szanse na funkcjonowanie w zdrowym społeczeństwie. Skoro projektodawca ma świadomość, z jakimi problemami boryka się Służba Więzienna, to doskonale wie, w jakie kłopoty pcha tych nieletnich. Bo jeżeli system jest niewydolny, to czego można oczekiwać? To sprzeczne z dokonaniami nauki: pedagogiki, socjologii, penologii, kryminologii, psychologii. Podejście ministerstwa jest antynaukowe – punktuje kryminolog. Jego zdaniem w tej sytuacji środowisko prawników karnistów i niezależnych naukowców powinno wziąć na swoje barki obowiązek kształtowania świadomości opinii publicznej w kierunku rezygnacji z typowo penalnego podejścia. – Wtedy dopiero politycy będą mieli rozwiązane ręce. I w innym przypadku będą patrzyli tylko na słupki popularności – tłumaczy ekspert.
Słodko-gorzka ocena
Zdaniem dr. Konrada Lipińskiego z Uniwersytetu Wrocławskiego projekt, pomimo niedosytu, spełnia zadania „odwrócenia” zmian o populistycznym i niekonstytucyjnym charakterze.
– Pozytywnie ocenić trzeba przede wszystkim te propozycje, które usuwają mechanizmy „wiążące ręce” sądowi, np. związania sądu decyzją prokuratora co do nadzwyczajnego złagodzenia kary czy obligatoryjnego nadzwyczajnego obostrzenia kary w przypadku czynu ciągłego – wskazuje ekspert. Docenia też rezygnację z negatywnej prewencji generalnej, którą wprowadzono ustawą z 7 lipca 2022 r. i próbowano – moim zdaniem nieskutecznie – uczynić ogólną dyrektywą wymiaru kary. – Zobowiązywanie sądu do wymierzania kary w taki sposób, aby odstraszać społeczeństwo od popełniania przestępstw i w ten sposób wymuszać posłuszeństwo, jest nie do pogodzenia ze standardami demokratycznego państwa prawnego. Zaskakiwać może jednak, iż postanowiono pozostawić niektóre ze zmian wprowadzonych w poprzednich latach. Dotyczy to choćby tzw. recydywy sensualnej (art. 64a KK) czy warunkowego zwolnienia sprawcy, wobec którego orzeczono dożywotnie pozbawienie wolności, najwcześniej po odbyciu 30 lat kary (art. 78 § 3 KK) – wylicza ekspert.
Jego zdaniem również projektowane zmiany w części szczególnej mogą pozostawiać pewien niedosyt.
– Pozostawia się niektóre nieracjonalnie surowe zagrożenia ustawowe lub redukuje je wyłącznie nieznacznie. Przykładowo kwalifikowane przestępstwa fakturowe wciąż pozostaną zbrodniami – dodaje dr Lipiński.
Etap legislacyjny: konsultacje
Przemysław Rosati
prezes Naczelnej Rady Adwokackiej
Zakaz wykorzystywania dowodów uzyskanych podczas przesłuchania bez obecności obrońcy to krok w bardzo dobrym kierunku. NRA od lat zabiega o pełną implementację dyrektywy obrończej. To rozwiązanie uwzględniające interesy zwykłych ludzi, którzy teraz zyskają poczucie bezpieczeństwa, iż państwo polskie nie podejmie żadnych działań, które później byłyby w jakikolwiek sposób wykorzystane przeciwko nim w postępowaniu karnym. W praktyce będzie to oznaczać zerwanie z działaniami, które mają miejsce obecnie, czyli z pozaprocesowymi rozpytaniami, które później umieszczane są w aktach sprawy, a następnie wprowadzane do procesu z wykorzystaniem adekwatnych środków dowodowych.
Proponowana zmiana maksymalnie zabezpiecza zatem interes podejrzanego, a później oskarżonego w postępowaniu. To standard, który powinien obowiązywać w rzetelnym procesie karnym, w którym respektuje się prawa procesowe obywateli. Trzeba sobie zdawać sprawę, iż będzie to oznaczać więcej pracy po stronie organów ścigania. Przede wszystkim eliminuje możliwość „chodzenia na skróty”.