Felieton Gwiazdowskiego: Coraz więcej podatków

3 godzin temu
Zdjęcie: Polsat News


Jestem tak stary, iż pamiętam, jakie były "heheszki" z podwyżek podatków za czasów Mateusza Morawieckiego. Sam je też robiłem. No to teraz też sobie porobię. Bo właśnie pokazały się trzy pomysły nowych podatków, które wyszły z trzech różnych ministerstw.


Ministerstwo Cyfryzacji przedstawiło wstępne założenia do prac nad ustawą wprowadzającą podatek cyfrowy dla największych firm technologicznych. Założenie jest takie, by zmusić je do płacenia w Polsce podatku od przychodów osiąganych w Polsce. No bo polska spółka takiego Facebooka w 2024 roku osiągnęła u nas przychód w wysokości 1,82 mld zł, ale jej dochód wyniósł tylko 42,5 mln zł - bo tak wysokie miała koszty. Więc zapłaciła raptem 10,6 mln zł podatku dochodowego.

"Ważne jest nie tylko, komu się zabiera, ale też komu się nie zabiera"


Minister Krzysztof Gawkowski powiedział, iż podatek cyfrowy będzie "godnościowy" dla państwa. O tym, kto go postuluje - nie powiedział. Wspomniał, iż wzoruje się na Francji, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. No to ja dopowiem, iż taki podatek Centrum Adama Smitha postuluje od 25 lat. Długo przed Francją, Hiszpanią i Wielką Brytanią. Ale przez te 25 lat słyszeliśmy, iż nie można go wprowadzić. Są jednak różnice. Reklama


Po pierwsze, podatek ten ma wynieść nie 1,5 proc. - jak chcieliśmy - ale 3 proc. Po drugie, ma objąć nie wszystkie firmy, ale tylko te największe - które globalnie osiągają przychód ponad 750 mln euro. Po trzecie, nie ma dotyczyć wszystkich usług, a tylko niektórych. Po pierwsze, usług interfejsu cyfrowego - czyli platform i aplikacja, które umożliwia użytkownikom wzajemną interakcję, wymianę informacji, towarów lub usług - jak różne marketplace’y, aplikacje do współdzielenia zasobów (jak aplikacje taksówkarskie) i media społecznościowe. Po drugie, usług zbierania danych o użytkownikach i ich aktywności na różnych platformach internetowych, o ich zainteresowaniach, nawykach zakupowych, lokalizacji. I wreszcie, po trzecie, usług przekazywania danych - czyli sprzedaży lub licencjonowania tych zebranych danych na potrzeby reklamy ukierunkowanej - czyli spersonalizowanej do danego użytkownika.
Ale, żeby jeszcze bardziej podatek ten skomplikować, planowane są wyłączenia. Mają nie być opodatkowane: usługi pośrednictwa cyfrowego - czyli dostarczania programów lub gier komputerowych, regulowane usługi finansowe - czyli aplikacje bankowe, oraz sprzedaż towarów lub usług online - czyli za pośrednictwem stron internetowych ich dostawców.
Jakby opodatkować wszystko u wszystkich to pewnie starczyłoby 1,5 proc. Ale ważne jest nie tylko, komu się zabiera, ale też komu się nie zabiera. Bo co to za sprawiedliwość jakby wszystkim zabierało się tyle samo?

"Rząd dba o doradców podatkowych"


O innym podatku zaczęło przebąkiwać Ministerstwo Finansów. Ma to być jakiś nowy podatek od banków. Do niego nie ma jednak jeszcze choćby założeń. Mają zostać upublicznione w "najbliższych tygodniach". realizowane są spekulacje, iż będzie dotyczył odsetek od środków, które banki mają ulokowane w NBP w ramach rezerwy obowiązkowej. Nihil novi. Podatek bankowy wprowadził już przecież PiS za premierostwa Mateusza Morawieckiego. No i został on przez banki w 100 proc. przerzucony (jak większość podatków, o przerzucaniu których już tutaj kiedyś pisałem) na ich klientów w postaci: spadku oprocentowania depozytów i wzrostu oprocentowania kredytów oraz różnych opłat za różne usługi, często wmyślonych.
Z kolei Ministerstwo Klimatu i Środowiska chce wprowadzić nie nowy podatek, tylko "opłatę". Z tym nazewnictwem to też patent Morawieckiego. Podatków nie wprowadzał, ani nie zwiększał. Tylko "opłaty". Na przykład "opłata solidarnościowa". POPiS rządzi w najlepsze. I nas rżnie. Teraz będzie "opłata opakowaniowa". Opłatę mają ponieść - a jakże - nie konsumenci, tylko producenci. Wiadomo - konsumenci mają więcej głosów i łatwiej ich oszukać niż producentów. A co zrobią producenci, którzy mają ją ponieść? Może wezmą ją "na siebie" - jak miał to zrobić Orlen z "opłatą paliwową" z czasów Morawieckiego? Ale Orlen zrobił z nią to samo, co banki ze swoim podatkiem. Z opakowaniami będzie to samo.


Każdy rodzaj opakowania ma mieć inną stawkę. Na przykład na puszki konserwowe i wytłaczanki na jajka ma ona nie przekraczać 3 groszy od sztuki. Opłata za słoiki wyniesie ponad 3 grosze. Jak twierdzi rząd na swojej stronie internetowej, jest to "droga do zmniejszenia odpadów". Pewnie więcej będzie teraz szprotek i sardynek w puszkach niż w słoikach. Za butelki na kosmetyki - 4,4 grosza. Ale tylko o pojemności do 300 mililitrów! I tylko z tworzywa sztucznego.
Rząd dba, jak widać, o doradców podatkowych. W sumie w Ministerstwie Finansów za czasów POPiS to aż się roi.
Robert Gwiazdowski
Autor felietonu prezentuje własne poglądy i opinie
Śródtytuły pochodzą od redakcji
Idź do oryginalnego materiału