Gen. Grosset wskazuje na lukę w przepisach. „Gdyby człowiek nie wiedział, iż to głupota, to by pomyślał, iż sabotaż”

news.5v.pl 6 godzin temu
  • Specjalista od ratownictwa gen. Grosset zwraca uwagę, iż walka z powodzią w tym roku odbywała się w ekstremalnych warunkach prawnych
  • Ustawa o obronie cywilnej to ustawa, której potrzeba nam, jak tlenu. Prace legislacyjne nad tą ustawą powinny się teraz stać absolutnym priorytetem — nie ma wątpliwości
  • Nasz rozmówca nie kryje także złości, iż mimo tragicznych doświadczeń powodzi ciągle sami narażamy własne bezpieczeństwo, budując się na terenach zagrożonych
  • Doświadczony strażak zwraca uwagę, iż „zagrożenie powodziowe to jest dopiero początek”
  • — Potem czeka nas cała faza odtwarzania, powrotu powodzian. Pamiętajmy, iż niebawem nadejdzie zima, a my musimy w tym relatywnie krótkim czasie zrekonstruować to, co zostało uszkodzone
  • Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

„Powódź w 1997 r. była chyba najboleśniejszą lekcja, jaką odebraliśmy w końcówce XX wieku”

— Pewnych rzeczy nie byliśmy w stanie przewidzieć, jak na przykład tego, iż w Czechach woda przeleje się przez zaporę. Nie tylko my jesteśmy tym zaskoczeni, bo zaskoczona jest cała Europa Środkowa. Przecież stany wyjątkowe zostały wprowadzone też w Austrii, czy w Czechach — podkreśla w rozmowie z Onetem gen. Ryszard Grosset.

— Wreszcie państwo reaguje jako jeden zwarty organizm. Wreszcie widać państwo jako strukturę, a nie pojedyncze jego części. Pamiętam, iż w 1997 r. reagowała straż pożarna i policja, ale na przykład wojsko było już spóźnione i ta kooperacja rodziła wiele komplikacji — podkreśla.

— dodaje ekspert.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Brak ustawy o obronie cywilnej. „Gdyby człowiek nie wiedział, iż to głupota, to by pomyślał, iż to sabotaż”

Specjalista od ratownictwa zwraca też uwagę, iż walka z powodzią w tym roku odbywała się w ekstremalnych warunkach prawnych. Od lat w Polsce nie ma bowiem ustawy o obronie cywilnej.

— W 2022 r. wprowadzając ustawę o obronie ojczyzny, zlikwidowano obronę cywilną. Trzeba było albo olbrzymiej głupoty, albo bardzo złej woli, żeby czegoś takiego dokonać w sytuacji, kiedy mamy wojnę za naszą wschodnią granicą. W tym czasie mieliśmy jeszcze mocno aktywny koronawirus — wylicza.

– Gdyby człowiek nie wiedział, iż to głupota, to by pomyślał, iż to sabotaż, bo to naprawdę wykraczało poza wszelkie akceptowalne granice wyobraźni. Dzięki temu, niestety, dzisiaj posługujemy się protezami. Na szczęście nie udało się wprowadzić ustawy o ochronie ludności i zarządzaniu kryzysowym, która chciała jeszcze zlikwidować w tej chwili funkcjonujący system zarządzania kryzysowego, bo dziś przy okazji powodzi, byłaby już zupełna klęska — nie kryje swojego zaskoczenia gen. Grosset.

— Dzięki temu, iż ten system mamy, dzięki temu, iż mamy krajowy system ratowniczo-gaśniczy, dzięki temu, iż mamy rzeczywiście nieporównanie sprawniej funkcjonujący rząd, udaje się tę protezę stworzyć i ratować powodzian — uważa.

Polska ciągle nie ma ustawy o obronie cywilnej. „To powinien być absolutny priorytet”

— Ustawa o obronie cywilnej wprowadza cały szereg uwarunkowań prawnych, które regulują funkcjonowanie państwa w różnego rodzaju stanach zagrożeń i tworząc system ochrony ludności, tworzy bazę dla ochrony obywatela przed tymi zagrożeniami — tłumaczy.

– Ochrona ludności jest znacznie szerszym pojęciem, znacznie bardziej uniwersalnym. Ona mówi o funkcjonowaniu gospodarki, społeczeństwa i całego otoczenia. Łączy kwestie, które dotyczą zagrożeń militarnych z zagrożeniami cywilnymi. Taka ustawa przede wszystkim jasno określałaby kompetencje organów administracji rządowej i samorządowej wszystkich szczebli. W takiej ustawie byłoby także jasno określone, kto i co finansuje, z czego, z jakich środków, na jakich zasadach tego wszystkiego nie trzeba by było dziś rozstrzygać. Powódź najlepiej pokazała, iż w tej chwili to jest ręczna robota na drutach — ocenia.

Były zastępca komendanta głównego PSP nie ma złudzeń, iż ustawa o obronie cywilnej jest konieczna.

— To rzeczywiście jest ustawa, której potrzeba nam, jak tlenu. Jest rzeczą oczywistą, iż ona będzie się rodzić w bólach, ponieważ dotyka kompetencji adekwatnie wszystkich resortów. Ze wszystkich stron wymaga jakichś ustępstw i jakichś kompromisów, ale potrzebna jest niesłychanie. Prace legislacyjne nad tą ustawą powinny się teraz stać absolutnym priorytetem — uważa.

Opanowanie powodzi. Ekspert ostrzega: to nie koniec

Na koniec doświadczony strażak zwraca uwagę, iż „zagrożenie powodziowe to jest dopiero początek”.

— Potem czeka nas cała faza odtwarzania, powrotu powodzian. Pamiętajmy, iż niebawem nadejdzie zima, a my musimy w tym relatywnie krótkim czasie zrekonstruować to, co zostało uszkodzone i dać warunki godnego życia ludziom, którzy stracili swój dach nad głową i swój dobytek. A więc te wyzwania wobec ochrony ludności, bo to jest właśnie ochrona ludności, są jeszcze przed nami. One naprawdę będą olbrzymie — ocenia w rozmowie z Onetem.

— Zbiornik w Raciborzu, który w zasadzie ochronił Wrocław i Opole, jest idealnym przykładem tego, jak ważna jest budowa infrastruktury hydrotechnicznej. Dzisiaj możemy z dużo większym niż w 1997 r. prawdopodobieństwem powiedzieć, gdzie takie obiekty powinny być usadowione — wymienia.

— Trzeba zrozumieć, iż istnieje pojęcie dobra wspólnego, iż to, iż jesteśmy narodem i państwem, a nie zlepkiem wspólnot plemiennych, to właśnie przyczynek do tej rozmowy o dobru wspólnym. W 1997 r. mieliśmy taką sytuację, iż planowano wysadzenie wału przed Wrocławiem. Gdyby ten wał wysadzono, zalałoby polder i Wrocław zostałby ocalony. Na skutek protestów ludności wału nie wysadzono. Wrocław uległ zalaniu. Ileś osób straciło życie, ileś osób straciło dorobek całego życia. W takich sytuacjach powinien przeważać interes i bezpieczeństwo większości — dodaje nadbryg. Grosset.

Nasz rozmówca nie kryje także złości, iż mimo tragicznych doświadczeń powodzi ciągle sami narażamy własne bezpieczeństwo, budując się na terenach zagrożonych.

— Mamy możliwości modelowania, rozchodzenia się zagrożeń daleko większe, niż kiedyś. Z drugiej strony mamy niezmierzoną ludzką głupotę i zachłanność, która na przykład pozwala deweloperom budować osiedla na międzywalu, czy w strefach zagrożenia, a potem z olbrzymią desperacją bronić swoich pomysłów. Nad tym trzeba zapanować — apeluje.

Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: [email protected]

Czytaj inne artykuły tego autora tutaj.

Idź do oryginalnego materiału