Coraz więcej jest u nas imigrantów z Ameryki Południowej: z Kolumbii, Argentyny. Uciekają przed biedą, bezrobociem. Zastawiają domy, mieszkania, dzieci i ruszają do ziemi obiecanej, czyli Polski, o której naganiacze opowiadają im niestworzone rzeczy. Jesteśmy rzekomo rajem. Tylko iż w tym „raju” bardzo często nie płacą za pracę. A jak płacą, to nędznie.
Główny problem zaraz po przybyciu to zakwaterowanie. Pół biedy, o ile firma oferuje jakiś kąt w pracowniczej kwaterze. Większość musi jednak wynajmować na wolnym rynku, a niskie zarobki tego nie ułatwiają. Kiedy nie dostają wypłaty, momentalnie tracą dach nad głową. Znam parę, która dwa tygodnie spędziła na Dworcu Centralnym w Warszawie, zanim pośrednik, który sprowadził ich do Polski, sobie o nich przypomniał.
Kiedy zasypiali, policjanci bili ich pałkami po nogach. Innych przybyłych z Kolumbii wywieziono do lasu w nocy, podczas deszczu, i tam zostawiono.
Unia Europejska domaga się, aby cudzoziemcy w Polsce pracowali wyłącznie w oparciu o umowę o pracę. Podnosi się jednak wrzask, iż przecież wielu Polaków nie ma takich umów. No właśnie. Rozwiązaniem jest likwidacja umów śmieciowych dla wszystkich. Miejscowych i przyjezdnych. W Rumunii się udało, więc u nas też powinno.
Przybyszów z Ameryki Łacińskiej jest u nas kilkaset tysięcy. Przyjeżdżają z ważnymi wizami, choć często turystycznymi. To pracodawcy załatwiają im karty pobytu, legalizują ich pracę. Kiedy zgłaszają brak wypłaty czy inne nadużycia, władze nie reagują.