Młodzi wykształceni i z wielkich ośrodków

3 godzin temu
Zdjęcie: Praca, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay / Tung Lam


Kochani, jak wiecie, jesteśmy od wielu lat lojalnymi pracownikami naszego korpo. Z tym większym niesmakiem i zdziwieniem przyjęliśmy więc informację, na którą się niedawno natknęliśmy, iż Polacy często chodzą do Państwowej Inspekcji Pracy, iżby donosić na swoich pracodawców, głównie za sprawą niewykorzystywania urlopów wypoczynkowych.



No kochani, na początek porozmawiajmy o instytucji nazwanej Państwową Inspekcją Pracy. Jak sama jej nazwa wskazuje, jest to organ (lol), który ma służyć inspekcji, a więc sprawdzaniu, pracy, czyli – innymi słowy – po prostu kontrolować, czy te wszystkie janusze i grażyny zatrudnione w zawodach niewymagających znaczących kwalifikacji nie obijają się i dzielnie pracują na wspólne PKB.


Tymczasem rzeczywistość jest taka, iż PIP kontroluje pracodawców i weryfikuje, czy są przestrzegane prawa pracownicze. Of kors jako osoby o lewicowej wrażliwości gorąco popieramy prawa pracownicze, ale jednocześnie mamy świadomość, iż wielu pracowników niższego szczebla oraz w zawodach niewymagających wyższych kompetencji intelektualnych musi być pilnowanych i sprawdzanych. Nie to, of kors, co w naszym korpo, gdzie mamy owocowe czwartki, możliwość pracy zdalnej dwa dni w kwartale, ekstra 10 minut przerwy dziennie na e-papierosa oraz happiness menedżera, który dba o nasz dobrostan, drukując memy i wieszając je na tablicy z ogłoszeniami.
Idź do oryginalnego materiału