– Wprowadzenie nadzoru ESMA nad rynkiem kryptoaktywów w całej Europie na pewno pomogłoby ujednolicić rynek. Dziś w części państw działają bardziej, w innych mniej restrykcyjni nadzorcy; jeszcze inne – tak jak Polska – w ogóle ich nie ustanowiły. Jednak trzeba pamiętać, iż konkurencja legislacyjna, polegająca na tym, iż w jednym kraju bardziej niż w innym opłaca się inwestować w dany sektor, jest zjawiskiem naturalnym – tak pomysł UE komentuje adw. Leszek Kieliszewski, partner zarządzający kancelarii Legality.
Przykład? Ekspert obrazuje: – Na Cyprze i Malcie łatwiej jest uzyskać zezwolenie na działalność finansową i krypto. W tych krajach najwięcej mieszkańców pracuje w sektorach turystycznym i usługowym, więc bardziej liberalne przepisy stanowią o przypływie kapitału, a wraz z nim o miejscach pracy czy wzroście dochodów z podatków.
Polska bez ustawy
Choć sygnały o planach przeniesienia nadzoru do ESMA płyną z Unii, trzeba pamiętać, iż na nowelizację obowiązującego już rozporządzenia MiCA – tego, które pomóc ma zapanować nad rozwijającym się sektorem – musiałyby się zgodzić kraje członkowskie. A na to widoki mogą być marne, bo o ile Polska wciąż nie wdrożyła krajowych przepisów, które przenosiłyby unijne wskazania na rodzimy grunt (niedawno przyjęta przez Sejm ustawa jest w Senacie, ale według przewidywań części ekspertów i branży, Karol Nawrocki ją zawetuje), o tyle w części państw – jak wspomina mec. Kieliszewski – prężnie działają już nadzorcy rynku.
U nas takim swoistym watchdogiem miałaby zostać Komisja Nadzoru Finansowego – i to właśnie jej wybór stał się jedną z głównych osi sporu przy forsowaniu krajowych regulacji.
Z nieoficjalnych rozmów z ekspertami wynika jednak, iż przeniesienie nadzoru na szczebel europejski – choć mogłoby budzić obawę o ryzyko dominacji dużych państw nad mniejszymi, tymi, które np. stworzyły bardziej przyjazne dla rynku zasady i dzięki temu przyciągnęły inwestorów – to pomysł zasługujący na uwagę. Wspólny nadzór mógłby zakończyć rywalizację między krajami o najlepszych dostawców, bo reguły dla wszystkich byłyby takie same; pozytywne aspekty potencjalnej zmiany nie wpływają jednak na realność wcielenia jej w życie.
Emocje studzi też mec. Kieliszewski. – Na razie ujednolicenie nadzoru nad rynkiem pozostaje na poziomie zapowiedzi, nie ma żadnego dokumentu ani projektu nowelizacji rozporządzenia, w którym by zawarto jakiekolwiek konkrety. choćby jeżeli się pojawi, to cały proces przy jego złożeniu zajmie lata – przewiduje. – Moim zdaniem, do tego czasu we wszystkich krajach będą już funkcjonowały krajowe nadzory, więc pomysł się rozmyje. Trudno zresztą sobie wyobrazić, żeby poparły go wszystkie kraje – dodaje.
Warto pamiętać, iż usługi świadczone na rynku kryptoaktywów działają na zasadzie „paszportowania”, co oznacza, iż instytucja płatnicza, ubezpieczyciel czy dom maklerski – zarejestrowane w jednym państwie – właśnie dzięki „jednolitemu paszportowi” mogą działać również w każdym innym. Jakiekolwiek więc próby zablokowania tej ekspansji przez państwo, w którym uzyskały one licencję, mogłyby zostać potraktowana nie tylko jako naruszenie przepisów MiCA, ale choćby samego prawa unijnego, gwarantującego swobodę świadczenia usług.
KNF nie chce odnosić się do sprawy. – Skupiamy się na implementacji krajowych przepisów dotyczących nadzoru nad kryptoaktywami – podkreśla Jacek Barszczewski, dyrektor departamentu komunikacji społecznej Komisji. Ministerstwo Finansów, do czasu publikacji tekstu, nie udzieliło nam komentarza.
Pomysł przeniesienia nadzoru pozytywnie ocenia zaś Sławek Zawadzki, prezes platformy kryptowalutowej Kanga.
– Dziś widzimy, iż MiCA w założeniu miała stworzyć jednolity rynek, tymczasem w praktyce każde z państw członkowskich wdraża ją po swojemu, tworząc różne procedury i wymogi – komentuje. – To powoduje, iż przedsiębiorcy – zamiast korzystać z jednego „paszportu” na całą UE – wciąż mierzą się z biurokratycznymi barierami, a inwestorzy otrzymują różny poziom ochrony w zależności od kraju – dodaje. Jego zdaniem nadzór ESMA „mógłby ograniczyć tę fragmentację i wreszcie zrealizować ideę prawdziwie jednolitego rynku kryptoaktywów”.
Uwaga na biurokrację
Prezes Kangi przestrzega jednak, aby nie wylać dziecka z kąpielą i nie dopuścić do nadmiernego rozrostu kosztownej w obsłudze biurokracji (część przedstawicieli branży w Polsce jest zdania, iż już polska ustawa jest zbyt rozbudowana).
– jeżeli ESMA zapewni spójne i przejrzyste zasady, Europa może uzyskać realną przewagę konkurencyjną. jeżeli jednak proces zostanie obudowany kolejnymi barierami administracyjnymi, przedsiębiorcy mogą przenieść swoje operacje poza UE, a rynek pozostanie rozdrobniony – tylko pod innym nadzorcą – ocenia.
Część ekspertów od początku krytycznie patrzyła na kształt, jaki przybierał projekt polskiej ustawy. Obawiała się kurczącego się czasu w wprowadzenie przepisów, bo opóźnienie Polski w kwestii wdrażania MiCA UE liczy już w miesiącach. Za obawami poszła rzeczywistość – wystarczy przypomnieć choćby, iż początkiem sierpnia firma inwestycyjna XTB zapowiedziała, iż będzie ubiegać się o licencję MiCA na Cyprze. Ministerstwo od początku jednak odpierało zarzuty i przekonywało, iż projekt został skrupulatnie rozpisany, a KNF – jako instytucja najbardziej wyspecjalizowana w sektorze finansowym – jest jedynym naturalnym kandydatem na „stanowisko” kontrolera rynku.
Te argumenty nie wszystkich jednak przekonują. – Polska ustawa o rynku kryptoaktywów – wraz z wprowadzającymi ją rozporządzeniami – ma około 350 stron; cały druk sejmowy – ponad 1200. Ironii dodaje tu fakt, iż została ona zgłoszona jako projekt deregulacyjny, gdy tymczasem stanowi ona wręcz podręcznikowy przykład gold-platingu – komentuje radca prawny Artur Bilski.
Mecenas – choć część jej rozwiązań uznaje za sensowne – zwraca uwagę na „wysoki poziom skomplikowania tych przepisów”. Kształt, jaki ostatecznie przybrała ustawa, jest według niego „efektem braku zrozumienia, iż nie żyjemy w UE sami”. – jeżeli nie pozwolimy na budowanie biznesu w Polsce, przyjdzie on do nas z zagranicy, tam będzie rozwijać technologię i zatrudniać, tam zapłaci też podatki. Z kolei polscy klienci pozostaną bez krajowej ochrony, bo dostawcy zagraniczni nie będą podlegać lokalnemu nadzorowi – wyjaśnia ekspert. I unaocznia, iż w efekcie klient, chcąc poskarżyć się krajowemu nadzorcy, będzie musiał napisać skargę np. po estońsku lub grecku i czekać na odzew z zagranicy.
Mec. Bilski alarmuje również o znacznie poważniejszych zagrożeniach, jakie może nieść za sobą niewdrożenie przepisów. Wśród nich wymienia choćby wykorzystywanie krypto np. do finansowania aktów sabotażu przeprowadzanych na terytorium Polski.
– Przez brak ustawy obrót nie jest nadzorowany i nikt nad tym nie panuje. Polska była też obiektem licznych cyberataków; w innych krajach do przeciwdziałania im wykorzystuje się właśnie sieci rozproszone, takie jak blockchain. Niestety, my odwracamy się plecami do możliwości, jakie one dają – komentuje ekspert.
Będzie pat?
Na razie główna oś dyskusji o nadzorze nad rynkiem kryptoaktywów sprowadza się do pytania, czy prezydent rzeczywiście odrzuci przeforsowaną przez posłów ustawę, a jeżeli tak – to czy przygotuje własny jej projekt. Zdaniem mec. Bilskiego, jeżeli tak by się stało – a wizji głowy państwa sprzeciwiłby się z kolei parlament – dojdzie do pata. – Lokalny rynek upadnie, zostaną jedynie podmioty korzystające na braku nadzoru. Mogłoby to też oznaczać, iż Polska stałaby się rajem dla oszustów – ocenia. Według eksperta, akceptacja pomysłu Karola Nawrockiego prawdopodobnie oznaczałaby natomiast konieczność wyrażenia zgody na powołanie nowego organu nadzoru.
Eksperci podkreślają, iż nie każdy kraj oczywiście „musi” być rajem dla wszystkich inwestora. Część jednak, tak jak Cypr, Malta czy Irlandia, przyciąga do siebie tych dużych, oferując korzystne warunki w konkretnych sektorach, podczas gdy do innych podchodzą bardziej restrykcyjnie. Litwa ułatwia na przykład proces uzyskiwania licencji płatniczych, i to właśnie w tym kraju zarejestrowany jest Revolut – i jako bank, i instytucja pieniądza elektronicznego. W efekcie, w zamian za atrakcyjne warunki litewskiego nadzorcy, do tamtejszego budżetu płyną podatki, wpłacane przez tego działającego w całej Europie giganta.