Objętość nowego prawa rośnie z powodu deregulacji

7 godzin temu

„Rzeczpospolita” poznała najnowszy raport legislacyjny firmy audytorsko-doradczej Grant Thornton, która regularnie monitoruje proces tworzenia prawa w Polsce. Jak policzyli jej eksperci, w pierwszym półroczu 2025 r. uchwalono w Polsce 6,1 tys. stron nowych przepisów. To o 46 proc. więcej niż przed rokiem.

Tym samym może się odwrócić zarysowany w ubiegłym roku wyraźny trend spadkowy. Po rekordowym roku 2023, gdy objętość wydanych aktów prawnych osiągnęła niemal 35 tys. stron, dość spokojna aktywność rządu i parlamentu zaowocowała spadkiem do poziomu poniżej 15 tys. stron. W tym roku na pewno pojawi się wzrost. Eksperci Grant Thornton policzyli, iż objętość wydanych w tym roku aktów prawnych może sięgnąć niemal 21 tys. stron.

Nowa fala

Może się jednak okazać, iż zalew nowym prawem będzie choćby większy. Statystyki za pierwsze półrocze nie uwzględniają bowiem jeszcze trwającej w tej chwili wielkiej akcji deregulacyjnej rządu. Choć ma ona przynieść liczne uproszczenia rozmaitych procedur, to jednak – paradoksalnie – wymaga to uchwalenia znacznej ilości ustaw. Rząd podaje, iż dotychczas skierował do Sejmu 68 ustaw zawierających 134 merytoryczne zmiany. Rządowi prawnicy pracują nad kolejnymi 87 zmianami deregulacyjnymi.

Jak uważa Grzegorz Szysz, radca prawny i partner w kancelarii prawnej Grant Thornton, choć w najbliższych miesiącach można się spodziewać sporej fali nowych przepisów, to najważniejsze jest, aby były czytelne. – Objętość prawa nie zawsze jest problemem. jeżeli przeczytać np. katalog zwolnień podatkowych w ustawie o PIT, to jest on rzeczywiście obszerny, ale prawdopodobnie większość z nich ma sens. Kłopotliwe bywa brzmienie niektórych nieprecyzyjnych regulacji o tych zwolnieniach. jeżeli deregulacja ma dodać nowe przepisy, to przynajmniej niech będą one przejrzyste – postuluje ekspert.

Firma Grant Thornton przeprowadziła równocześnie ankietę wśród 100 szefów średnich i dużych firm, dotyczącą największych uciążliwości w polskim prawie. Okazało się, iż ponad połowa badanych (53 proc.) uznała, iż częstotliwość zmian legislacyjnych jest zbyt wysoka, co utrudnia im dostosowywanie się do nowych regulacji. Wyraźnie mniej, bo 27 proc. przedsiębiorców uznało skalę nowych przepisów za odpowiednią.

Podatki i prawo pracy

Mniej niż co dziesiąty przedsiębiorca stwierdził, iż zmiany w prawie są zbyt rzadkie. Jednak jak zauważają autorzy raportu, w tej grupie mogą znajdować się przedsiębiorcy operujący w niszowych sektorach np. związanych z nowoczesnymi technologiami, gdzie regulacje faktycznie pozostają w tyle za rozwojem rynkowym.

Firmy zapytane o obszary, w których zmienność prawa sprawia im największe kłopoty, wskazały przede wszystkim dwa: podatki i księgowość (61 proc.), a także prawo pracy i ubezpieczeń społecznych (22 proc.)

W raporcie podkreślono, iż na taki właśnie odbiór mogła wpłynąć kolejna porcja regulacji podatkowych, związanych np. z kasowym PIT, elektroniczną sprawozdawczością JPK CIT, nowymi limitami prowadzenia ksiąg rachunkowych. Z kolei w obszarze prawa pracy w ostatnim czasie pojawiły się nowe zasady dotyczące naliczania składki zdrowotnej, nowe zasady obliczania urlopów (np. uzupełniający urlop macierzyński) czy zmiany w zakresie zatrudnienia cudzoziemców.

Czy w takich realiach można racjonalnie tworzyć nowe prawo tak, aby nie powodować frustracji jego odbiorców? Zdaniem Grzegorza Szysza, w tej chwili dokonywana deregulacja jest potrzebna, choć powinno jej towarzyszyć lekkie przyhamowanie z tworzeniem innych przepisów, przede wszystkim dotyczących szeroko rozumianego obszaru compliance (tj. zapewnienia zgodności działania firm z przepisami).

– W praktyce są to liczne obowiązki sprawozdawcze, oznaczające sporządzanie raportów dla władz skarbowych, GUS czy NBP. Tu warto wstrzymać się z nakładaniem nowych obowiązków – uważa Grzegorz Szysz.

Idź do oryginalnego materiału