Pielęgniarki ponad prawem?

1 miesiąc temu

W sądach dochodzi do sytuacji kuriozalnych: nie mają znaczenia przepisy prawa, a jedynie, iż jedną ze stron postępowania jest pielęgniarka. Przepisy interpretowane są w taki sposób, by przyznać rację powódkom skarżącym podmioty lecznicze finansowane z publicznych pieniędzy – pisze prawnik Piotr Misiorowski, doradca Kancelarii Doradczej Rafał Piotr Janiszewski.


Klientami Kancelarii Doradczej Rafał Piotr Janiszewski jest przeszło setka szpitali z całej Polski, od powiatowych po wielospecjalistyczne oraz kliniczne. W co drugim pielęgniarki zdecydowały się sądzić z dyrekcją w sprawie płac. Ani jeden szpital w sądzie nie wygrał.

Od miesięcy przeglądam uzasadnienia w przegranych przez naszych klientów sprawach i nie przestaję się dziwić. By zobrazować szanownym czytelnikom, z jaką sytuacją mamy do czynienia, zacytuję fragmenty dwóch uzasadnień z wyroków sądów. Pierwszy to Sąd Okręgowy w Łodzi, drugi, również okręgowy, w Jeleniej Górze. Sąd łódzki przyznając rację powódce napisał m.in. co następuje (sygn. akt: VIII Pa 59/22): „Ustawa kategoryzuje poszczególne grupy zawodowe według kwalifikacji wymaganych na zajmowanym stanowisku, a nie kwalifikacji posiadanych”. Sędzia z Jeleniej Góry w uzasadnieniu pisze zaś (sygn. akt: IV P 118/23), iż „pracodawca powinien wynagradzać za posiadane kwalifikacje”!

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż w sądach dochodzi do sytuacji kuriozalnych: nie mają znaczenia przepisy prawa, nie ma znaczenia, jakie zarzuty i argumenty są podnoszone przez strony. Ma znaczenie jedynie to, iż jedną ze stron postępowania jest pielęgniarka i to jej przyznawana jest racja. Mam wiedzę jedynie o pojedynczych sytuacjach, w których sądy przychylają się do argumentacji podmiotów leczniczych. Regułą jest, iż jeżeli przed sędzią staje pielęgniarka oraz przedstawiciel szpitala, to wygrywa pielęgniarka. Sądy nie opierają się na przepisach prawa i nie sprawdzają, jak się do nich ma stan faktyczny, ale analizują, jak wygląda stan faktyczny i dokonują takiej interpretacji przepisów, by przyznać rację powódce.

Nigdy nie spotkałem się, a choćby nie słyszałem, o takiej praktyce! Z perspektywy czysto ludzkiej, kierując się poczuciem solidarności pracowniczej, można się cieszyć, iż od lat dopominające się o godziwe wynagrodzenia pielęgniarki wygrywają z potężnymi pracodawcami, jakimi są szpitale. Tyle tylko, iż mówimy o placówkach ochrony zdrowia finansowanych z publicznych pieniędzy.

Chaos wokół pielęgniarskich wynagrodzeń ciągnie się kolejny rok. Bombą z opóźnionym zapłonem okazała się ustawa o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych wraz z nowelizacjami, która określiła sposób obliczania minimalnego wynagrodzenia w podmiotach leczniczych oparty na współczynnikach pracy przyporządkowanych poszczególnym grupom zawodowym zgodnie z kwalifikacjami wymaganymi na zajmowanym stanowisku.

Podkreślam słowo „wymaganych”. Istnieje wszak możliwość – z której większość szpitali, których nie stać na wypłacanie wyższych pensji korzystają – takiego opisania stanowisk, by większość personelu móc zakwalifikować do grup o niższych wymaganych kwalifikacjach, a więc słabiej płatnych. Pielęgniarki mają poczucie krzywdy, a często czują się wręcz oszukane, więc masowo składają pozwy i w zdecydowanej większości przypadków wygrywają przed sądem. Zarządzający publicznymi placówkami ochrony zdrowia są w potężnych tarapatach. W sierpniu tego roku ukazały się druzgocące wyniki ogólnopolskiej sondy przeprowadzonej wśród dyrektorów, których zapytano czy mają problem z wypłatą podwyżek. Ponad 75 procent uczestników badania odpowiedziało, iż problem jest.

Nie byłbym sobą gdybym do narracji o bezradnych wobec obiecywanych przez polityków podwyżek, za którymi nie idą pieniądze dyrektorów szpitali, nie dodał łyżki dziegciu. Ignotantia iuris nocet! Bywa, iż zarządzający placówkami ochrony zdrowia strzelają sobie samobójcze gole „zapominając” o tym, iż grupa zawodowa jest istotnym warunkiem pracy i płacy. Nie można ot tak jej zmienić. Konieczne jest wręczenie wypowiedzenia bądź podpisanie porozumienia zmieniającego warunki pracy i płacy. W przeciwnym wypadku zmiana grupy zawodowej odbywa się z pominięciem zapisów Kodeksu Pracy, a co za tym idzie jest bezprawna. Kolejny, bardzo często występujący, błąd – to niedookreślenie zakresów obowiązków. Regułą w szpitalach jest, iż w umowach o pracę wszystkich zatrudnionych pielęgniarek widnieją te same zakresy obowiązków, jednak ich wynagrodzenia są zróżnicowane. To wbrew prawu.

Dyrektorzy stawiają się na przegranej pozycji, tymczasem istnieją przewidziane prawem możliwości zróżnicowania zakresów. Są przecież czynności, które mogą wykonywać jedynie lepiej wykształcone pielęgniarki. Pierwszy z brzegu przykład: ordynacja leków. Nie znam jednak ani jednego podmiotu leczniczego, w którym pielęgniarka wypisuje leki. Koniec końców mamy dyrektorów szpitali, na których biurkach leżą wyroki sądowe przyznające rację w sporach pielęgniarkom.

Niestety mało który podmiot leczniczy podchodzi do wyroku poważnie, co winno implikować reorganizację pracy personelu pielęgniarskiego: mapowanie realnie wykonywanych czynności, dostosowanie zakresów i rewizję stanowisk pracy. Brakuje uczciwej analizy: ilu – oraz z jakim wykształceniem – pielęgniarek potrzebujemy? Komu musimy, a komu nie musimy dać wyższe wynagrodzenie? Zamiast tego wielu dyrektorów po prostu odwołuje się od wyroków – sprawy trafiają do sądów apelacyjnych, gdzie czekają w długich kolejkach na rozpatrzenie. To w żaden sposób nie załatwia problemu, a jedynie odwleka go w czasie.

Jeśli zaś spojrzymy na kwestię z szerszej perspektywy nie ma wątpliwości, iż spór ten – a jest to spór organiczny – tak naprawdę nie jest sporem pielęgniarek z dyrektorami szpitali, ale z Regulatorem. Rozwiązanie patowej sytuacji jest po jego stronie. Ministerstwo Zdrowia powinno jednoznacznie doprecyzować w przepisach prawa, jakie są minimalne kwalifikacje wymagane na danych stanowiskach pracy oraz co na danym stanowisku pielęgniarka może robić. Dzięki temu nie będzie wątpliwości interpretacyjnych. Będzie za to wiadomo, poza wszelką wątpliwością, ile kto ma zarabiać.

Piotr Misiorowski
Kancelaria Doradcza Rafał Piotr Janiszewski

Idź do oryginalnego materiału