15 tysięcy mieszkańców dało swoje PESEL-e, telefony i e-maile w zamian za darmowy autobus i wątpliwe zniżki. Karta mieszkańca to nie przywilej i korzyść – to baza danych. Bo nie ma nic za darmo.
Urząd Miasta ogłasza sukces: z Piotrkowskiej Karty Mieszkańca korzysta już ponad 15 tysięcy osób. 15-tysięczną użytkowniczką została 11-letnia Bianka, a miasto podkreśla rosnącą liczbę partnerów (40) i bonusów (59).
Karta daje zniżki, darmowe przejazdy komunikacją miejską dla uczniów i studentów, rabaty w instytucjach kultury i sportu, a także dostęp do informacji o wydarzeniach, jakości powietrza czy harmonogramu odbioru odpadów.
Na pierwszy rzut oka – same plusy. Ale wystarczy spojrzeć w formularz rejestracyjny, aby zobaczyć prawdziwą cenę. Aby otrzymać kartę, mieszkaniec musi dostarczyć swoje zdjęcie, podać nie tylko imię i nazwisko, ale też numer PESEL, adres, numer telefonu i adres e-mail. To komplet danych wrażliwych, które pozwalają jednoznacznie zidentyfikować obywatela i otwierają drogę do dalszego profilowania.
Podaj swoje dane, telefon, dołącz zdjęcie. Za to dostaniesz obrożę na szyję. | ||
![]() | ![]() | ![]() |
Mechanizm jest identyczny jak w przypadku Facebooka. Tam obiecano darmową komunikację i rozrywkę, w zamian za co użytkownicy dobrowolnie oddali swoje dane osobowe, wizerunek, telefony i e-maile. Platforma gwałtownie zdobyła nie tylko popularność, ale i pełną kontrolę nad tym, co wiemy, co oglądamy i jakie treści do nas trafiają. W Piotrkowie Trybunalskim rolę Facebooka przejmuje urząd miasta.
Dziś karta mieszkańca to darmowy autobus, rabat do kina i aplikacja z harmonogramem śmieci. Jutro może stać się kluczem do usług publicznych, przepustką do świadczeń, a w skrajnym przypadku – narzędziem selekcji. Kto ma kartę, korzysta. Kto jej nie ma, zostaje obywatelem drugiej kategorii.
Nie ma tu mowy o anonimowości. jeżeli administracja posiada twoje aktualne zdjęcie, PESEL, adres, numer telefonu i e-mail, to tak naprawdę ma pełny zestaw identyfikatorów, który pozwala cię śledzić, profilować i kontaktować się z tobą w dowolnej sprawie – od reklamy lokalnych partnerów po kontrolę podatkową.
To nie jest zwykły program zniżkowy, ale baza danych, która mapuje populację miasta. Za kilka marnych zniżek mieszkańcy oddają najcenniejszą walutę współczesności – prywatność. A przecież wiadomo: nie ma nic za darmo. Za darmo to choćby w mordę nie można dostać – trzeba sobie zasłużyć.
Historia pokazuje, iż raz zebrane dane żyją własnym życiem i mogą być wykorzystywane w sposób, którego dziś nikt się nie spodziewa. Zaczyna się od darmowego przejazdu. Kończy na cyfrowej smyczy.
→ (mb)
18.09.2025
• grafika: barma / Gazeta Trybunalska