Poszukiwania nowych źródeł wpływów budżetowych wydają się nie mieć końca. Motywacją i uzasadnieniem są wciąż rosnące wydatki zbrojeniowe, jak i nieustająco rozkwitające koszty obsługi długu publicznego. Podstawową polityczną trudnością jest jednak takie podwyższanie wpływów budżetowych, aby nie wyglądało na wprost podwyżki opodatkowania.
Podatek handlowy
Historia podatku od sprzedaży detalicznej, potocznie nazywanego podatkiem handlowym, jest dość długa i burzliwa. Samo wdrożenie trwało ponad 5 lat, co miało związek z istotnymi oporami ze strony Komisji Europejskiej. Uzasadnienie podatku było jednak dość wdzięczne medialnie – opodatkowując wielkie sieci sklepów, nie tylko pozyskujemy środki budżetowe, ale na dodatek zwiększamy konkurencyjne szanse u mniejszych graczy. Przy okazji pominięto e-commerce uzasadniając to m.in. globalną konkurencyjnością, a także sieci franczyzowe czy apteki oraz stacje paliw.
Rynek detaliczny nie rozpieszcza
Statystyki z rynku sprzedaży detalicznej są jednak jednoznaczne – presja konkurencyjna jest coraz większa (z korzyścią dla konsumenta!), a przedsiębiorcom bez zaplecza w postaci wielkiej grupy kapitałowej jest z roku na rok coraz trudniej. Polscy przedsiębiorcy, jak zawsze niezwykle zaradni, podjęli szereg działań dla zwiększenia swoich szans. Jedną z nich był rozwój konceptów franczyzowych – mówiąc w skrócie, oddania części niezależności w prowadzeniu swojego biznesu w zamian za uzyskanie lwiej części korzyści skali wynikającej z dużego biznesu. zwykle ma to format wspólnej marki i działań marketingowych, ale również wspólnej centrali zakupowej.
Kolejny raz opodatkowujemy zaradność
Ta zaradność nie umknęła czujnym oczom urzędników Ministerstwa Finansów, którzy rozpoczęli pracę nad rozszerzeniem podatku handlowego właśnie na sieci franczyzowe, a przez to opodatkowaniem najmniejszych przedsiębiorców i ich klientów. Rodzi to jednak szereg pytań, na temat tego jak, gdzie i kiedy taka sprzedaż powinna być opodatkowana.
Kiedy sprzedaż B2B staje się sprzedażą B2C
Wspomniane wcześniej centrale zakupowe często realizują sprzedaż nie tylko do swoich franczyzobiorców. Nietrudno wyobrazić sobie hurtownię, która realizuje sprzedaż do sklepów zrzeszonych pod jednym logo (prowadzonych przez wielu niezwiązanych ze sobą przedsiębiorców!), ale równocześnie sprzedaje swoje towary okolicznym hotelom, restauracjom lub kompletnie niezależnym sklepom. W tym kontekście opodatkowanie sprzedaży tylko i wyłącznie do franczyzobiorców wydaje się kuriozalnie wielkim zadaniem – teraz każda hurtownia w swoich systemach będzie musiała oznaczać, który klient jest franczyzobiorcą i tylko sprzedaż do nich raportować na cele podatkowe.
Skomplikujmy jednak życie jeszcze bardziej
Polscy przedsiębiorcy to niezwykle zaradni ludzie, którzy często mają więcej niż jedną nogę biznesową. Wyobraźmy sobie więc panią Nowak, która prowadzi dwa sklepy zrzeszone w sieci franczyzowej X, dwa sklepy w sieci Y oraz restaurację, już pod całkowicie autorskim szyldem.
Obliczenie podstawy podatku staje się jeszcze bardziej karykaturalne. Czy na fakturze powinny być adnotacje od przedsiębiorcy, który towar idzie do której franczyzy? Kto poniesie konsekwencje ewentualnych błędów w takich ewidencjach? Dlaczego restauracja i jej dostawca mają ponosić konsekwencje podatku „od sprzedaży detalicznej”? No i na koniec – dlaczego my wszyscy jako konsumenci, mamy ponosić koszty tych absurdalnych, podatkowych fanaberii?
Najprostsze rozwiązania są najbardziej efektywne
Postulaty w tym kontekście wydają się być dość proste – zakończmy tę absurdalną politykę podatków sektorowych. Znacząco podnosi to niestabilność biznesu, a przez to zniechęca do tak potrzebnych polskiej gospodarce inwestycji – jak ktokolwiek ma inwestować w jakikolwiek biznes, jeżeli za 2 lata może być on adresatem nowego sektorowego podatku?