Podatek katastralny nadchodzi? Groźba rewolucji na polskim rynku nieruchomości

10 miesięcy temu

Nowo mianowany wiceminister odpowiedzialny za politykę mieszkaniową rządu mógłby chcieć wprowadzić podatek katastralny dla właścicieli nieruchomości. Wiadomość taka zbudziła liczne nadzieje, ale i obawy ze strony obserwatorów, i jeżeli by się sprawdziła, mogłaby być brzemienna w skutki dla struktury własnościowej nieruchomości w Polsce.

17. stycznia 2024 roku nominację na wiceministra w resorcie Rozwoju i Technologii otrzymał Krzysztof Kukucki. Rzeczony, obecny senator Lewicy, wcześniej był wiceprezydentem Włocławka. Na tym ostatnim stanowisku odpowiadał za politykę mieszkaniową i komunalną. I właśnie jego pomysły i poglądy w tej sferze wzbudziły kontrowersje.

Wiceminister Kukucki deklaruje się bowiem jako zwolennik wprowadzenia podatku katastralnego. W wywiadzie udzielonym „Dziennikowi Gazecie Prawnej” w poniedziałek oświadczył, iż niedopuszczalne jest traktowanie mieszkań jako inwestycji. I zamierza on z tym walczyć – narzędziem do tego może okazać się właśnie forsowanie podatku katastralnego.

Nie możemy pozwalać na to, aby mieszkania były uznawane za lokatę kapitału, która jest pozbawiona opodatkowania

~ Krzysztof Kukucki,
senator, wiceminister rozwoju i technologii

Podatek taki – naliczany od wartości nieruchomości – byłby ogromną rewolucją na rynku nieruchomości w RP. Poprzednie rządy, w tym i bezpośredni poprzednicy obecnej koalicji, dementowali pogłoski mówiące o planach jego wprowadzenia. I nie bez powodu – możliwość taka niejednokrotnie budzi bowiem autentycznie obawy w szerokich kręgach polskiego społeczeństwa.

Kataster ante portas

Podatek katastralny to, nie ma co ukrywać, pomysł skrajny. Skrajne są też opinie na temat tego, czy jest to rozwiązanie skrajnie pozytywne, czy skrajnie negatywne. Zwolennicy argumentują, iż wprowadzenie takiegoż pomoże ukrócić patologie rynku nieruchomości. W szczególności miałoby to pomóc w walce z zawyżaniem cen mieszkań, w tej chwili często kupowanych przez zamożnych lub instytucjonalnych inwestorów pod wynajem – co wypiera z rynku zwykłych ciułaczy, chętnych na własny kąt.

Równie ważkie są argumenty krytyków. Ci z kolei twierdzą, iż – niezależnie od dobrych intencji lub ich braku – podatek taki w praktyce znosi prywatną własność nieruchomości i zamienia ją w formę dzierżawy od państwa. Dalej, ma on prowadzić do pauperyzacji indywidualnych właścicieli nieruchomości. Co więcej, ma on też narzucać ogromne ciężary na tych posiadaczy, którzy w żaden sposób ich na siebie nie zaciągnęli.

Posiadaczy wiekowych domów czy mieszkań w kamienicach, które z uwagi na swoją lokalizację stały się w ostatnich dekadach warte setki tysięcy lub miliony złotych, może to w ten sposób efektywnie zmuszać do wyzbywania się swoich rodzinnych posiadłości wbrew swojej woli. Ciężary podatkowe bowiem byłyby po prostu poza ich możliwościami finansowymi, doprowadzając ich do ruiny.

Podatek narzędziem inżynierii społecznej

W wywiadzie, którego udzielił Kukucki, pojawił się temat limitu nieruchomości, od którego podatek katastralny byłby egzekwowany. Sam wiceminister przyznał, iż nie wie, ile by ów wynosił – „nie wiem, czy powinno być to dwa, trzy czy pięć mieszkań.” Niezależnie od przyjętego limitu, sugeruje to, iż w zamierzeniach obecnego rządu podatek ten miałby dotyczyć jedynie posiadaczy licznych mieszkań i/lub domów. W istocie nie rozwiewa to jednak obaw właścicieli – tych obecnych i potencjalnych.

Kto bowiem miałby decydować o tym, ile nieruchomości de facto można posiadać bez ogromnych ciężarów finansowych? Rząd? A jeżeli tak, to co miałoby powstrzymać inny rząd przed zmianą lub zniesieniem tego limitu – jeżeli jakaś ekipa w przyszłości uznałaby, iż woli, by obywatele byli najemcami, a nie posiadaczami? Albo mieszkali w budynkach wielorodzinnych, a nie prywatnych domach?

I oczywiście wymagałoby to też wzięcia zapewnień rządu „na słowo”. A z tym liczni podatnicy, niejednokrotnie na podstawie doświadczeń życiowych, mogą mieć pewien problem.

Idź do oryginalnego materiału