Podatek kościelny rozpalił Polaków. Co na to księża? Możecie się zdziwić

3 godzin temu
"To jest podłość, wiara to wybór, a nie przymus. Kościół powinien się utrzymywać z datków", "Spadnie liczba katolików w naszym kraju", "Teraz okaże się, ile w końcu mamy prawdziwych katolików", "I bardzo dobrze, niech płacą ci, co chcą" – to tylko kilka komentarzy, w mediach społecznościowych jest ich lawina. Tak Polacy reagują na głośny ostatnio pomysł wprowadzenia tzw. podatku kościelnego. Co na to sami księża? Zapytaliśmy.


Temat podatku kościelnego, czy inaczej podatku od wiary, wraca od lat. Dokładnie od 2012 roku, gdy ówczesny rząd Donalda Tuska zaproponował likwidację Funduszu Kościelnego i zastąpienie go dobrowolnym odpisem 0,3 proc. podatku dochodowego na rzecz Kościołów i związków wyznaniowych.

Jak wiemy, tamten pomysł nie wszedł w życie. Za to dziś w przestrzeni publicznej za sprawą pewnej petycji obywatelskiej do Senatu, pojawił się inny, który błyskawicznie rozgrzał społeczeństwo. "Czy grozi nam obowiązkowy podatek kościelny?", "Czy w Polsce zostanie wprowadzony podatek na Kościół?" – od wielu dni takie pytanie rozbrzmiewa w mediach.

– Ja nie bałbym się samego podatku. To wcale nie musi być złe. Likwidujemy szarą strefę i każdy wierny musiałby się samookreślić. Bardziej bałbym się tego, iż wtedy księżom przestanie się chcieć pracować. Kościół musiałby sobie wtedy poradzić z niebezpieczeństwem, żeby księża nie stali się opłacanymi urzędnikami – reaguje ksiądz dużej parafii na południu Polski.

Zaskakuje. Bo większość księży, z którymi rozmawiamy, mocno zaznacza swoją niechęć do podatku kościelnego. Niektórzy pytają, po co to i jaki jest cel. Przewidują, iż ludzie zaczną odchodzić z Kościoła. Uważają, iż polskie społeczeństwo nie jest gotowe na taką rewolucję. Część przyznaje – odbiera to jako atak polityczny na kler. A niektórzy w ogóle o czymś takim nie słyszeli.

Ksiądz: – Ludzie odwracaliby się od Kościoła. O co tu chodzi?


– Sam byłem zaskoczony tym pomysłem. Kto to wymyślił? Kim jest osoba, która złożyła taką petycję? Przecież jeżeli chodzi o pieniądze to takie pomysły działają na ludzi jak czerwona płachta na byka. Wszyscy są drażliwi na tym punkcie. Ja sam boję się mówić o pieniądzach. choćby w rodzinie nie mogę o tym rozmawiać, bo też są bardzo cięci. Za pieniądze Kościół dostaje największe lanie. I obciążać ludzi podatkiem na Kościół? – reaguje proboszcz niedużej parafii w północnej Polsce.

Rozmawiamy o tym, co ludzie o tym mówią i piszą.

– To akurat nie jest dla mnie żadne zaskoczenie. Gdy w grę wchodzą pieniądze, będzie źle. To rodzi bardzo poważne nieporozumienia. Ludziom jest ciężko. Są bardzo, bardzo niechętni do Kościoła. A teraz będą mieli pożywkę. Będą jechać na Kościół, ile się tylko da. Lepiej tego tematu w ogóle nie ruszać – mówi.

Nie tylko on uważa, iż dla Kościoła może mieć to odwrotny skutek.

– Ludzie odwracaliby się od Kościoła. Taki podatek przyniósłby Kościołowi więcej szkody niż pożytku. Nie jesteśmy dziś w sytuacji, w której Kościół nie wiadomo jak by cierpiał z powodu ubóstwa – mówi ks. Radosław Rakowski, proboszcz poznańskiej Łaciny.

Uważa, iż petycja ws. podatku kościelnego to dziwna akcja, która wygląda tak: – Kościół chce gnębić społeczeństwo, żeby go utrzymywało.

– Obłęd. Społeczeństwo tak może to odebrać. To jest niedobry pomysł. Tym bardziej iż nikt nie wie, kto za tym stoi. To dziwne, iż taką petycję składa anonimowa osoba. Dlatego wydaje się, iż jest to wrzutka medialna, którą jest zdziwiony i rząd, i Kościół, i księża. Wszyscy pytają: O co tu chodzi? – reaguje.



O co chodzi z petycją ws. podatku kościelnego


Chodzi o anonimową petycję obywatelską nr P11-89/25, która w 9 czerwca trafiła do Senatu, a w sierpniu zaczęła żyć własnym życiem, wywołując oburzenie i lawinę komentarzy. "Rewolucyjny pomysł zakłada, iż część wynagrodzenia byłaby automatycznie przekazywana na rzecz wybranego Kościoła lub związku wyznaniowego" – opisywał już w naTemat Bartosz Godziński.

Ta część to 8 proc. podatku dochodowego, która pracodawca potrącałby od wynagrodzenia otrzymywanego z tytułu umowy o pracę, umowy zlecenia i umowy o dzieło.

"Niniejszym postuluję, aby wprowadzić podatek kościelny na wzór tego, który obowiązuje w Niemczech" – napisał autor petycji, który wywołał burzę, ale nie wyraził zgody na podanie swojego nazwiska.

Według niego obecny system finansowania Kościoła, który w dużej mierze oparty jest na dobrowolnych datkach, jest nieprzejrzysty i budzi kontrowersje. Podatek zaś zwiększyłby zaufanie społeczne do sposobu finansowania związków wyznaniowych.

W praktyce miałoby to wyglądać tak: pracodawca potrąca podatek, kwota trafia do Urzędu Skarbowego, ten zaś przekazywałby środki wskazanemu przez pracownika związkowi wyznaniowemu.

Aby uniknąć płacenia podatku kościelnego, podatnik musiałby zaś "zadeklarować ateizm, tzn. brak przynależności do jakiegokolwiek związku wyznaniowego".

"Kościół powinien utrzymywać się z datków", "Podatek? Nigdy w życiu"


Pod artykułami na ten temat na FB aż gotuje się od emocji. Część Polaków popiera pomysł. "I bardzo dobrze, niech każdy płaci na swój Kościół, a kto nie chce płacić, zawsze może się z tej "instytucji" wypisać", "Słusznie. Katolicy powinni sami utrzymywać Kościół" – wylewają się komentarze.

Część krzyczy: "Nigdy w życiu!", "Wiara jest dobrowolna i nikt nie zmusi człowieka by za nią płacił. Kościół powinien się utrzymywać z datków".

Wydźwięk komentarzy jest i finansowy, i religijny, i ogólnospołeczny.

"Jestem pewien, iż ten podatek nigdy nie wejdzie w życie, bo nagle okazałoby się, iż Polska jest najbardziej ateistycznym krajem we wszechświecie", "To by się dopiero okazało ilu tak naprawdę mamy w Polsce 'katolików', "Gdyby jakimiś cudem udało się wprowadzić podatek kościelny to Polska w ciągu kilku miesięcy stałaby się krajem masowej apostazji" – przewidują rodacy.



– Ja mam mieszane uczucia. Według mnie ma to charakter bardziej ideologiczny. Na zasadzie: "Jestem przeciwko klerowi, chcę wprowadzić podatki". To bardziej atak na kler – reaguje duchowny z Lubelszczyzny. Sam nie widzi potrzeby wprowadzania takiego podatku. Nie widzi, jaki cel miałby temu przyświecać.

– Wspólnota kościelna funkcjonuje dzięki ofiarności parafian. To działa. Po co to zmieniać? Myślę, iż kwestia narzucenia podatków wiernym i zastosowania wzoru niemieckiego w Polsce raczej by się nie przyjęła. To wynika z naszych przyzwyczajeń. Ludzie są przyzwyczajeni do datków na Kościół. Są ofiarni, pomagają. Nie widać, żeby Kościół miał problem z finansowaniem i pomocą materialną – mówi.

Przypomnijmy, w badaniu CBOS z 2020 roku 91 proc. Polaków zadeklarowało się jako osoby wierzące, ale wszyscy widzimy pustki w kościołach, na lekcjach religii i w seminariach duchownych.

"Dla wielu wiara skończy się wtedy, kiedy trzeba zapłacić ekstra pieniądze" – taki niektórzy obstawiają scenariusz.

I chyba boją się tego również niektórzy księża.

Podatek od wiary? Ksiądz: – Dziś zdecydowanie miałoby to negatywny wpływ na wizerunek Kościoła


– W tym momencie polskie społeczeństwo nie jest coś takiego gotowe. Myślę, iż teraz byłoby to dla niego bardzo dużym zamieszaniem i iż na obecną chwilę taki podatek mógłby tylko Polaków zniechęcić do Kościoła. Dziś zdecydowanie miałoby to negatywny wpływ na wizerunek Kościoła i przyniosło mu więcej szkody – uważa ksiądz ze sporej mazowieckiej parafii.

– Samo sprowadzanie wiary do deklaracji, do papieru, do pieniędzy ma dużo minusów – dodaje.

Ja mówi, słyszał o rozwiązaniu niemieckim. I od księży, i od Polaków, którzy jeździli do Niemiec.

– Polacy, wyjeżdżając do Niemiec deklarują, iż są osobami niewierzącymi tylko dlatego, żeby nie płacić tam podatku. Wypisują się z parafii i wydaje im się, iż są tam anonimowi, a w Polsce nikt o tym nie będzie wiedział. Ale te dokumenty przychodzą później do Polski. I w księgach chrztu tych osób księża robią adnotację o apostazji. Myślę, iż wiele osób nie jest tego świadoma – mówi ksiądz.

Ale takie rozwiązanie w Polsce?


– Nie mówię, iż kiedyś nie. Ale nie teraz. Poza tym mało się o tym mówiło, choć nowe władze wspominały o reformie finansów Kościoła. Ale również, my, księża nic o tym pomyśle nie wiedzieliśmy – dodaje.

Dalsza część artykułu poniżej:


Dyskusja o finansowaniu Kościoła. Ksiądz: – Taki podatek w praktyce wywołałby dużo zamętu


Ks. Radosław Rakowski uważa, iż dyskusja o finansach Kościoła jest bardzo potrzebna. Ale wolałby, żeby inicjatywa wyszła od strony Kościoła, a nie z zewnątrz.

– Finansowanie Kościoła to wewnętrzna sprawa Kościoła. Moglibyśmy najwyżej poprosić rząd, żeby nam w tym pomógł. A teraz wygląda to tak, iż ktoś inny troszczy się o to, żeby Kościołowi nie zabrakło pieniędzy – mówi.

– Kościół jest na tyle dużą instytucją, iż mógłby sam rozpocząć taką dyskusję, a nie czekać, aż zrobi to ktoś inny. Wolałbym, żeby Kościół sam wyprzedzał takie rzeczy. Żebyśmy sami chcieli, aby finanse Kościoła były przejrzyste. I żeby Kościół sam chciał opracować finansowanie księży. Kościół mógłby się rozliczać jak każda inna fundacja– zauważa.

Według niego, jeżeli wierni mieliby płacić taki podatek, to musiałaby to jakaś oddolna inicjatywa. Żeby było widać, iż sami tego chcą.

Uważa też, iż taki podatek w praktyce wywołałby dużo zamętu. – Gdyby ktoś nie płacił tego podatku, to byśmy go nie pochowali? Albo nie dali mu ślubu? Gdyby ktoś przez pięć lat nie płacił podatku i nagle wrócił do Kościoła, to musiałby go spłacić? – zastanawia się duchowny.

Radzi więc: – Skupmy się dziś bardziej na ludziach niż na pieniądzach.

Nasi rozmówcy twierdzą też, iż brakuje im dziś spokojnej rozmowy o różnych rozwiązaniach.

– Na pewno kwestia utrzymania Kościoła i księży wymaga spokojnej dyskusji. Ale nie odbywa się to w atmosferze szukania rozsądnego rozwiązania tylko medialnego szumu. Według mnie propozycję, które dziś się pojawiają, mają charakter polityczny i robi się z nich sensacje. To dotyczy wszystkich związków wyznaniowych – mówi jeden z księży.

Proboszcz z południowej Polski uważa tak: – Drastycznie spada liczba katolików, ale to wciąż większość. Uszanujmy ich sytuację. Trudno, żeby do końca decydowały o niej osoby, które chcą wypisać się z Kościoła albo nie mają z nim nic wspólnego. To przede wszystkim te osoby mają na sztandarach podatki. Szukajmy więc najlepszego rozwiązania dotyczącego finansów Kościoła, a nie iż dajemy pożywkę mediom czy wrogom Kościoła.

Idź do oryginalnego materiału