Coroczna waloryzacja świadczeń ma umożliwić zachowanie ich realnej wartości w stosunku do wzrostu cen towarów i usług. W tym roku będzie obowiązywać mieszana formuła podwyżek, czyli kwotowo-procentowa z gwarancją najniższej kwoty wzrostu o 250 zł.
istotny wskaźnik
Dla większości osób, które nie pobierają najniższych świadczeń, cały czas kluczową sprawą jest jednak procentowy wskaźnik waloryzacji. To przez niego mnożona jest kwota emerytury lub renty.
Jest to średnioroczny wskaźnik cen towarów i usług dla gospodarstw domowych emerytów i rencistów w poprzednim roku (według GUS wyniósł 14,8 proc.), zwiększony o co najmniej 20 proc. realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia w poprzednim roku kalendarzowym.
Właśnie poznaliśmy ostatnią niewiadomą, która kształtuje jego wysokość. GUS, publikując komunikat na temat realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia w 2022 r. w stosunku do 2021 r. (wskaźnik ten obniżył się o 2,1 proc.), zakończył (przynajmniej w teorii) spekulacje na temat podwyżki emerytur i rent w tym roku. W efekcie wskaźnik waloryzacji wyniesie 114,8 proc.
Kto na plus, a kto na minus
– Jedni zyskają, drudzy stracą – komentuje dr Tomasz Lasocki z Wydziału Prawa i Administracji UW. Kto zalicza się do poszczególnych kategorii?
Jak wskazuje ekspert, zyskają na pewno osoby, które przeszły na emeryturę i rentę od stycznia 2023 r. Powód?
– Wskaźnik waloryzacji jest obliczany na podstawie danych o inflacji i płacach za ubiegły rok, a wówczas te osoby nie pobierały jeszcze świadczeń. Dodatkowo przed przejściem na emeryturę zwaloryzowano im składki i kapitał początkowy za trzy kwartały 2022 r., łącznie o ponad 24 proc. Z kolei w marcu ich świadczenia wrosną jeszcze o 14,8 proc. – wyjaśnia dr Lasocki.
Jak wskazuje, takim osobom wysoka inflacja, z jaką mierzymy się w 2022 r., została zrekompensowana, i to z nadwyżką.
– Stratni okażą się natomiast ci, którzy byli emerytami lub rencistami już na dzień 1 stycznia 2022 r., czyli zdecydowana większość. Będą oni poszkodowani zarówno w stosunku do osób, które przeszły na emeryturę w tym roku, jak i w obliczu cały czas galopującego wzrostu cen, których jednorazowa marcowa podwyżka w wysokości 14,8 proc. nie zrekompensuje – dodaje.
Jak argumentuje ekspert, tym osobom po ubiegłorocznej waloryzacji świadczenia wzrosły o 7 proc. Po tym czasie nie mogli już liczyć na żadne podwyżki.
– Dopiero od marca 2023 r. dostaną rekompensatę za ubiegłoroczny wzrost cen. Jednak inflacja cały czas rośnie, więc w ogólnym rozrachunku i tak będą stratni – podkreśla.
Częstsza waloryzacja
Sebastian Koćwin, wiceprzewodniczący OPZZ uważa, iż w takiej sytuacji lepszym rozwiązaniem byłaby częstsza waloryzacja świadczeń.
Zgadza się z tym dr Tomasz Lasocki.
– jeżeli wzorem lat 90. już w 2022 r. dokonalibyśmy kwartalnej waloryzacji, zamiast wprowadzać 14. emeryturę, to byłoby to korzystniejsze rozwiązanie dla 90 proc. emerytów, to znaczy dla wszystkich, którego świadczenie brutto jest wyższe niż ok. 1430 zł. Wówczas nieporównywalnie lepiej wyrównywalibyśmy stratę inflacyjną osobom, które ją rzeczywiście poniosły. Jednocześnie najbliższa waloryzacja byłaby dużo niższa, więc możliwe, iż część osób nie decydowałaby się na przejście na emeryturę. Warto wprowadzić taką waloryzację zamiast 14. emerytury na ten rok – dodaje.
Pamiętajmy też, iż rząd w ubiegłym roku podwyższył nieoczekiwanie wskaźnik waloryzacji, który wynikał z opublikowanych przez GUS danych. Na ostatniej prostej skorygował bowiem wysokość procentowego udziału realnego wskaźnika płac (z 20 proc. do 63,33 proc.).
– W tym roku taki scenariusz nie jest jednak możliwy. Powyższy wskaźnik jest bowiem ujemny. Zaproponowanie wyższej wartości procentowej nic tutaj nie da. A innych, zgodnych z prawem, możliwości nie ma – mówi Łukasz Kozłowski z Federacji Przedsiębiorców Polskich.