Rafał Woś: Czemu "uśmiechnięty" rząd nie umie w gospodarkę?

1 dzień temu
Zdjęcie: INTERIA.PL


To zaskakujące i dołujące. Ale u progu roku 2025 po stronie "uśmiechniętego rządu" wciąż dotkliwie razi kompletny brak pomysłu na gospodarczy oraz strategiczny rozwój Polski.


To chyba największy paradoks najnowszej polskiej historii. Oto - jeszcze dekadę temu - Platforma Obywatelska z premierem Tuskiem uchodziła za tę polską siłę polityczną, która "zna się na gospodarce" i "wie, co dobre dla rozwoju kraju". PiSowcy byli z kolei uważani za ekonomicznych ignorantów i patałachów owładniętych jedynie tematami ideologicznymi oraz obsesją rozliczania przeszłości. Taki był dość powszechny ogląd polskich spraw, gdy w latach 2011, 2012 albo 2013 Donald Tusk budował stadiony, orliki i drogi ekspresowe. W tym czasie kaczyści chcieli głównie szukać winnych katastrofy smoleńskiej. A jak starczy czasu to może jeszcze rozliczyć agentów komunistycznej SB.Reklama


Dziś - u progu roku 2025 - mamy jednak sytuację dokładnie odwrotną. Oto stoi przed nami lustrzane odbicie sytuacji sprzed lat. Gracze z grubsza wciąż ci sami. Ale dziś to Donald Tusk i jego PO/KO kompletnie nie potrafią odpowiedzieć na pytanie jaką wizję ekonomicznego rozwoju Polski mają nam do zaproponowania. A to, co ich naprawdę kręci i przyprawia o zastrzyk adrenalinki to rozliczenie Ziobry, Romanowskiego albo innego Wąsika.


Rząd nie umie w gospodarkę?


Ale coś za coś. Platformersi kompletnie utracili przy tym tę swoją niegdysiejszą kompetencję gospodarczą - tę wiedzę co i jak chcemy zrobić w sferze wytwórczości, przemysłu, finansów, handlu i dystrybucji bogactwa. Kompetencja ta zaś nie zniknęła z polskiej polityki. Tylko w sposób nieoczekiwany - choć przecież zupełnie zasłużony - sposób przeszła na ich konkurentów z PiSu. I to PiSowcy mogą i umieją się dziś pochwalić tym, co faktycznie w ostatnich latach zrobili (programy społeczne, uszczelnienie systemu podatkowego, wygenerowanie wzrostu płac bez utraty gospodarczej konkurencyjności) i co jeszcze chcieliby zrobić (finalizacja wielkich projektów strategiczno-rozwojowych w stylu CPK, energetyki atomowej czy inwestycji w armię). Zwróćmy uwagę, iż nie jest to tylko opinia wyznawców jednej czy drugiej strony. Ale dość powszechna ocena podzielana przez większość społeczeństwa. Bo to prawica jest dziś kojarzona z tematami takimi jak "rozwój", "dobrobyt" albo "gospodarka". A obóz Tuska? On wciąż wysyłam sprzeczne sygnały. Raz puszcza do nas oko i zdaje się mówić "spokojnie, odrobiliśmy wnioski i to, co PiS wprowadził w życie odebrane nie będzie". Mamy więc zapewnienia o tym, iż programy w stylu 500/800+ albo CPK będą kontynuowane a wysoka dynamika polskich płac zostanie utrzymana. Za chwilę jednak ten sam rząd Donalda Tuska odpala kolejną wielką ofensywę rozliczania poprzedników. I płynie od władzy przekaz, iż PiSowcy to "złodzieje oraz nieudacznicy", którzy "cofnęli Polskę" i "trzeba po nich sprzątać".
Serio? Przecież chyba choćby średnio rozgarnięty odbiorca widzi, iż jest pomiędzy tymi dwoma skrajnościami totalna niespójność? No bo jak to jest? PiSiory złe i trzeba wszystko budować na nowo? A jednocześnie sztandarowe projekty PiSiorów jednak dobre i warte zachowania oraz rozwijania? Przecież to się nie klei choćby na potrójną "Kropelkę".


Dwie siły w obozie władzy


Sednem problemu jest tu chyba właśnie stan świadomości obecnej większości rządowej. Łączy ich i spaja wiara we własną - to jest antyPiSowską - propagandę. Nie łączy jednak żadna wspólna wizja rozwoju kraju. Zwłaszcza na polu gospodarczym. Tak naprawdę mamy bowiem po stronie obozu ostre pęknięcie. Z jednej strony wokół Tuska jest bardzo wielu przyczajonych zwolenników Polski sprzed roku 2015 - sprzed tych wszystkich PiSowskich wymysłów z 500+ i upodmiotowianiem pracownika. To ludzie tęskniący za Polską z poprzedniej fazy transformacji - zapatrzonej w mityczny Zachód i ukontentowanej miejscem w takim europejskim rozdaniu (również w ramach europejskiego łańcuch tworzenia ekonomicznej wartości dodanej), gdzie na szczycie są Bruksela, Belin i Paryż, które wyznaczają strategiczne kierunki. W tej wizji my Polacy siedzimy sobie gdzieś na końcu wspomnianego łańcuszka i cieszymy się, iż możemy być częścią tego wspaniałego projektu, więc nic nie poddajemy w wątpliwość i nie kontestujemy. Ani "zielonego ładu" ani "umów o wolnym handlu z krajami Mercosur" ani niczego innego. W końcu przy niemieckiej fortunie i nasza wyrosnąć może. Takiego myślenia jest w obozie Tuska bardzo dużo - choć jest ono trochę schowane przed gawiedzią i wyborcami, co mogliby tego "nie zrozumieć".
I jest też w obozie władzy druga grupa. Oni przyznają nawet, iż PiSowskie pomysły na gospodarkę i miejsce Polski w europejskiej kolejności dziobania były niezłe. W gruncie rzeczy oni nie chcą powrotu do Polski sprzed PiS. Oni by chcieli tych wszystkich CPKów i atomów. Nie mają jednak siły ani odwagi by to powiedzieć i nadać odpowiedni kierunek całej uśmiechniętej. Efektem jest właśnie wspomniane tu pogubienie całego obozu. Ten brak czytelnego pomysłu na rozwój Polski jest niemożliwy do ukrycia. Razi i uderza. Czyniąc z "uśmiechniętych" łatwy cel zarzutów o antyrozwojowe podejście i hamowanie strategicznego impetu polskiej gospodarki czy o politykę "antyprzemysłową".
jeżeli obecny rząd tego nie zmieni, to ich legitymacja do władzy zniknie szybciej niż może się dziś wydawać.
Rafał Woś
Autor felietonu wyraża własne opinie i poglądy.
Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Idź do oryginalnego materiału