Drogi Tato! Ależ wczoraj była wspaniała pogoda – jeżeli był Twój weekend na kontakty z dzieckiem, to się pewnie wyhasaliście na placu zabaw za wszystkie czasy. Zbliżają się powoli Święta i tak jakoś samo się nasuwa, byśmy porozmawiali coś o religii. W jakim sensie i w jakim kontekście oraz jak się to wszystko ma do sądu rodzinnego? Chętnie podzielę się następującą refleksją i obserwacjami z sali sądowej.
Drogi Tato! Jakiś czas temu w jednym z podkrakowskich sądów wydział rodzinny wybuchnął skandal, iż na rozprawie dotyczącej kontaktów z dzieckiem sąd nakazał stronie (czyli jednemu z rodziców) dostarczyć zaświadczenie z parafii, iż jest praktykującym katolikiem. Zastrzeżenia wyrażane w opinii publicznej dotyczyły głównie tego, iż po pierwsze: władze publiczne (których przedstawicielem jest m. in. sędzia) nie mogą gromadzić tak osobistych danych o obywatelu, a po drugie – co ma religia do kontaktów z dzieckiem. Drogi Tato, nie prowadziłam tej konkretnej sprawy i nie mam do niej wglądu, dlatego trudno mi zająć jednoznaczne stanowisko. Owszem, z jednej strony, władze publiczne nie są od pozyskiwania informacji o religijności obywateli. Z drugiej jednak strony, dość często – w sprawach, których przedmiotem jest uregulowanie kontaktów z dzieckiem (rozwód, separacja, kontakty samoistnie, władza rodzicielska i kontakty) – któryś z rodziców, jeżeli chce doprowadzić do poszerzenia zakresu kontaktów, albo zmiany ich godzin, powołuje się na argument, iż chce w niedzielę iść z dzieckiem do Kościoła i prosi, by Sąd uwzględnił to układając harmonogram kontaktów w postanowieniu. Jeśli relacje między stronami są napięte, a rzadko kiedy nie są), to temu żądaniu najczęściej towarzyszą żale i pretensje do drugiego rodzica, iż w takiej czy innej postaci zaniedbuje wychowanie religijne dziecka.
Rolą Sądu jest w tym wypadku ocena, czy żądane poszerzenie zakresu lub zmiana harmonogramu kontaktu są zgodne z dobrem dziecka – a to w kontekście osoby rodzica i czasu spędzanego z nim.
Zasada generalnie jest taka, iż to strona powinna przedstawić dowody. Sąd rodzinny jako sąd opiekuńczy ma dużo większy zakres działania z urzędu niż sąd cywilny w innych sprawach. Czy to jednak znaczy, iż Sąd ma poszukiwać dowodów za stronę i motywować ją, żeby je dostarczała? Chyba gdzieś jest jakaś granica – z jednej strony, według ugruntowanego orzecznictwa, Sąd nie może pełnić roli pełnomocnika strony. Z drugiej jednak strony, może się też zdarzyć, iż Sąd poweźmie wątpliwości co do wiarygodności twierdzeń strony, a w kontekście dobra dziecka trzeba byłoby je jakoś zweryfikować. Powiedzmy sobie szczerze – jeżeli żądanie poszerzenia kontaktów z dzieckiem z racji konieczności niedzielnej Mszy Świętej zgłasza rodzic, który równocześnie porzucił współmałżonka z dzieckiem i jest strasznie niezadowolony z faktu, iż ma łożyć na utrzymanie rodziny, bo najchętniej by tego wcale nie robił – to jest on jednak mało wiarygodny w swoim deklarowanym chrześcijaństwie. Aż samemu by się chciało jakoś takiego delikwenta sprawdzić.
Drogi Tato! o ile chcesz w sprawie o kontakty, by Sąd uwzględnił (w kontaktach Twoich lub matki) fakt, iż wychowujesz dzieci religijnie, to sam przedłóż do Sądu dowody, które o tym świadczą. A przede wszystkim, bądź dobrym człowiekiem i dobrym ojcem – to będzie najlepszy i najwiarygodniejszy dowód, zwłaszcza dla dzieci (w tym miejscu serdecznie polecam wspominaną już książkę Meg Meeker „Mocni Ojcowie, Mocne Córki.” – dla wychowania najważniejsze jest być spójnym w swoich słowach i czynach; ang.”integrity„).
Powodzenia, serdecznie pozdrawiam!