Rosyjskie władze zniosły specjalne eksportowe cła na złoto. Nie jednak dlatego, by chciały zmniejszyć brzemię podatkowe. Cło okazało się po prostu nieskuteczne, zaś eksporterzy, ku rozgoryczeniu Kremla, je omijali. Ten ostatni wpadł w związku z tym na pomysł prewencyjnego – i dodatkowego – opodatkowania wydobycia.
Rosyjskie władze usunęły złoto z listy zasobów objętych specjalną daniną. Danina ta, określana „cłem od kursu wymiany”, dotyczy dóbr kierowanych na eksport. Decyzja została promulgowana 25. kwietnia, jednak dopiero w piątek poinformowano o tym publicznie. Informację tej treści przekazała Agencja Interfax.
Obywatele, oddawać carowi co carskie
Zniesienie cła nabrało mocy w trybie natychmiastowym, choć pierwotnie planowano, iż stanie się to dopiero od 1. czerwca. Wchodzi wówczas w życie ustawa, która nakłada dodatkowe ciężary na wydobywane surowce mineralne.
W istocie nie jest to podatek (bo ten już jest, i to niejeden, niezależnie od tego), ale arbitralny ekstra „domiar”. W przypadku kruszcu ma on wynosić 78 tys. rubli za każdy wydobyty kilogram złota. Kreml liczy, iż do jego kiesy trafi w ten sposób 15 mld rubli. Czy będzie tak w istocie, można mieć jednak wątpliwości.
Warto bowiem odnotować, iż cło eksportowe na złoto władze rosyjskie zniosły nie z dobroci serca czy chęci ulżenia wydobywcom. Co to, to nie. Po prostu było ono nieskuteczne – powszechnie je bowiem omijano. Wysiłki rządu w celu „uszczelnienia” jego poboru przynosiły zaś efekty typowe do większości podobnych rządowych akcji.
Jak żalił wiceminister finansów Rosji, Aleksiej Moisiejew, „pozbawieni skrupułów” eksporterzy wykorzystywali do transferów kruszcu za granicę osoby fizyczne. A te płacić „cła od kursu wymiany” nie musiały, zresztą jego wyegzekwowanie byłoby najpewniej mocno problematyczne.
Nasze cenne (i anonimowe) złoto
Stąd też rząd postanowił zastąpić daninę od eksportu dodatkową daniną od wydobycia. Dublując w ten sposób tę ostatnią. Ciężar ten zresztą będą teraz musieli ponieść także te podmioty, które złoto wydobywają, ale go nie eksportują – ale z perspektywy Kremla to dodatkowy benefit.
Złoto jest jednym z kluczowych zasobów, których Rosja używa do obchodzenia sankcji. Te kładą się cieniem na jej eksporcie, choćby jeżeli wedle oficjalnych danych, gospodarka rosyjska jakoś sobie radzi. Kraj ten posiada jednak pokaźne złoża kruszcu, i zwiększa jego eksploatację. Królewski metal stanowi zaś bezcenne dewizy w handlu zagranicznym.
Umożliwia także efektywnie zacierać ślady łamiących restrykcje operacji finansowych. Wszystko to pozwala finansować agresywną wojnę przeciwko Ukrainie. Zarazem indywidualni Rosjanie oraz tamtejsze firmy nie czują wielkiego powołania moralnego, aby dorzucać się do działań Kremla. Stąd też powszechne jest niedeklarowanie złota, a także szara strefa jego transferów transgranicznych.
Całe złoto jednak, zanim rozpocznie swój obieg (także i ten nieoficjalny), musi zostać wydobyte. W istocie zatem pomysł rosyjskiego reżimu sprowadza się do wyciśnięcia w podatkach tak wiele, jak tylko to możliwe, zanim złoto trafi do pokątnego obrotu