Rzecznik praw obywatelskich zwrócił się do Ministerstwa Cyfryzacji o przygotowanie przepisów regulujących zasady prowadzenia kont w mediach społecznościowych przez podmioty publiczne. Dziś takiej regulacji brak, działają więc one na takich samych zasadach, co prywatne. A przecież w tym wypadku ich decyzje mają wpływ na prawo jednostki do informacji i do wyrażania swoich poglądów. Jest to szczególnie problematyczne w przypadku decyzji o usunięciu danego wpisu albo zablokowania użytkownika na profilu instytucji czy urzędu. Do RPO wpływają liczne skargi w tej sprawie, w których obywatele wskazują na arbitralne usuwanie komentarzy i blokowanie dostępu bez ostrzeżenia czy drogi odwoławczej.
– Organy publiczne mają obowiązek działać na podstawie i w granicach prawa, natomiast powinny uregulować kwestię występowania i działania w mediach społecznościowych poprzez wewnętrzne regulaminy – tłumaczy Katarzyna Orzeł, radczyni prawna i partner zarządzający w kancelarii Brigthspot. – Nie uważam jednak, żeby była potrzebna odrębna ustawa. Przedstawiciele organów publicznych, choćby działali prywatnie, i tak zobowiązani są przestrzegać norm obowiązującego prawa – dodaje. Sytuacja dodatkowo się komplikuje, gdy oficjalny profil urzędu udostępnia treści z prywatnego profilu osoby wykonującej funkcję organu. Wówczas osoba zablokowana na tym drugim profilu nie ma dostępu do udostępnianych informacji. Wiele instytucji korzysta ze swoich profili w social mediach do informowania w sytuacjach kryzysowych (np. ewakuacja w razie powodzi). Brak dostępu do takiego konta może więc mieć bardzo poważne skutki. Profile w mediach społecznościowych są nie tylko źródłem wiedzy o działaniach danego organu, ale umożliwiają też obywatelom wejście w interakcję, a przez to – aktywny udział w debacie publicznej.
Hejt niejedno ma imię
Wolność wypowiedzi nie ma charakteru absolutnego i może podlegać ograniczeniom w uzasadnionych sytuacjach. Takim uzasadnieniem może być np. naruszanie dobrego imienia lub czci, albo rozpowszechnianie mowy nienawiści. Władze publiczne mają wręcz obowiązek reagowania, a tolerowanie wypowiedzi nawołujących do nienawiści lub zniesławiających narażałoby administratora profilu na odpowiedzialność.
Jednak w przypadku instytucji publicznych, wszelkie ograniczenia wolności słowa powinny mieć podstawę ustawową. Dziś jedyną podstawą są regulaminy prywatnych serwisów społecznościowych.
– My jako administracja publiczna w tej kwestii musimy zachować szczególną ostrożność, także jeżeli chodzi o stosowany język. Czasem pojawiają się też bardzo niemądre wypowiedzi czy żarty. Chcąc nie chcąc bardzo często musimy rozstrzygać sprawę na niekorzyść komentujących. ze względu na zagrożenie, jakie mogą nieść takie informacje – tłumaczy Marek Wójcik, ekspert w dziedzinie legislacji Związku Miast Polskich.
Dodaje, iż chodzi tu o wpisy, które mogą wywołać panikę w lokalnej społeczności, np. iż woda w kranach jest zatruta.
Ustalenia biura RPO wskazują jednak, iż administratorzy prowadzący konta instytucji publicznych niezwykle szeroko interpretują „hejt” i „naruszanie dobrego imienia”, uznając za nie m.in. ostrą krytykę swoich poczynań lub wytykanie podwójnych standardów. Czasami w ogóle nie starają się uzasadnić ingerencji w wolność wypowiedzi i prawo dostępu do informacji publicznej, albo wskazują takie powody, jak „zbyt częste poruszanie danej kwestii” czy też brak związku komentarzy z tematyką publikacji.
Ministerstwo Cyfryzacji nie prowadzi prac legislacyjnych w kwestii prowadzenia mediów społecznościowych przez organy publiczne.
Szkolenia i moderacja
MC podkreśla jednocześnie, iż prowadząc działalność, organy administracji publicznej muszą przestrzegać prawa, w szczególności dotyczącego ochrony danych osobowych, praw autorskich, a także nowego unijnego aktu o usługach cyfrowych (DSA).
– Będzie on miał zastosowanie w każdym przypadku utrzymywania przez hostingodawcę treści pochodzących od użytkowników. W przypadku, w którym treści te są nielegalne, ze strony innych użytkowników mogą pochodzić zgłoszenia na podstawie DSA. Organa administracji publicznej też mogą być źródłem takich zgłoszeń – tłumaczy Jakub Kubalski, adwokat i partner w SSW Solutions.
Chodzi tu o zgłaszanie treści do administratora danej platformy – DSA określa bardziej szczegółowe niż wcześniej zasady postępowania w takich wypadkach. Jakub Kubalski dodaje, iż od wejścia w życie przepisów DSA można zauważyć zwiększoną skuteczność zgłoszeń treści naruszających dobra osobiste lub wizerunek osób fizycznych.
–Warto rozważyć zobowiązanie pracowników odpowiedzialnych za prowadzenie mediów społecznościowych do regularnych szkoleń. Pozwoliłyby one na podnoszenie kompetencji i aktualizowanie wiedzy, zwłaszcza w zakresie przepisów prawnych – mówi Mateusz Pawłowicz z Biura Komunikacji Ministerstwa Cyfryzacji. Ponadto organy administracji publicznej powinny monitorować treści zamieszczane pod ich wpisami. A w przypadku komentarzy naruszających prawo – podejmować odpowiednie działania wobec wpisów i ich autorów.
Regulować czy nie?
– Na pewno jest to kwestia do uregulowania. Walka z cyberprzestępcami to jak pogoń za wiecznie szybszym od nas króliczkiem – tłumaczy Marek Wójcik. – My staramy się ograniczać negatywne skutki, ale wciąż pojawiają się nowe metody omijania prawa. Odpowiednie przepisy trzeba nie tylko przyjąć, ale też monitorować i ewentualnie modyfikować. Aby chronić przede wszystkim odbiorców, mieszkańców, nie tylko pracowników samorządu – dodaje.
I podkreśla, iż równie potrzebne jest ciągłe edukowanie i budowanie świadomości.
Inaczej do sprawy podchodzi Grzegorz Kubalski, zastępca dyrektora Biura Związku Powiatów Polskich.
– Nie słyszałem głosów płynących ze strony jednostek samorządu terytorialnego odnośnie do ustawowego regulowania zasad prowadzenia komunikacji poprzez media społecznościowe i nie dziwię się temu – wskazuje prawnik. – Próba regulowania wszystkiego dzięki przepisów jest ślepym zaułkiem i to z paru powodów. Przede wszystkim tworzy wrażenie, iż prawo ma być jedynym systemem normatywnym regulującym sposób naszego postępowania; tymczasem obok prawa jest etyka, zasady współżycia społecznego itd. – podkreśla.
I wskazuje, iż organ administracji publicznej próbujący w sposób nieuzasadniony tłumić krytykę na swoich mediach społecznościowych sam sobie wystawia świadectwo – zwłaszcza iż w dzisiejszych czasach możliwości dotarcia do szerokiego grona z informacją o takich praktykach są liczne.