[STANOWISKO] Z dużej chmury mały deszcz. Stanowisko WEI ws. planowanych zmian dotyczących tymczasowego aresztowania

1 dzień temu

Rząd przedstawił projekt zmian w Kodeksie postępowania karnego (UD153) jako legislacyjne remedium na nadużycia w stosowaniu tymczasowych aresztowań w Polsce. Przypomnijmy: takie aresztowania często orzeka się bez wystarczającego uzasadnienia, w rezultacie czego za kratkami na długie miesiące lądują – oprócz kryminalistów – osoby niewinne. Niestety, w ocenie Warsaw Enterprise Institute proponowane w projekcie rozwiązania są zaledwie kosmetyczne. Z jednej strony projekt słusznie wprowadza dozór elektroniczny, ale natychmiast niweczy jego sens, narzucając absurdalny, trzygodzinny limit opuszczania domu przez podejrzanego. Co więcej, zamiast zlikwidować najbardziej kontrowersyjną podstawę aresztu, czyli przesłankę grożącej surowej kary, rząd jedynie planuje podnieść próg jej stosowania. Zamiast odważnej reformy, otrzymujemy spóźniony pakiet nieśmiałych poprawek, które utrwalają systemową nieufność państwa do obywatela.

Rządowy projekt nowelizacji Kodeksu karnego i procedury karnej (UD153) wprowadza szereg z pozoru istotnych zmian w systemie środków zapobiegawczych. Jego fundamentem jest ustanowienie dozoru elektronicznego jako nowej, nieizolacyjnej alternatywy dla tradycyjnego aresztu. w tej chwili obawa ucieczki lub ukrywania się może być domniemana, gdy zarzucany czyn jest zagrożony karą pozbawienia wolności, której górna granica wynosi co najmniej 8 lat. W praktyce przesłanka ta stała się podstawą do niemal automatycznego aresztowania, bez dogłębnej analizy, czy obawa matactwa lub ucieczki faktycznie istnieje. Rządowa nowelizacja proponuje podniesienie tego progu do 10 lat pozbawienia wolności. Ma to na celu ograniczenie liczby spraw, w których areszt mógłby być zastosowany wyłącznie na tej podstawie, zmuszając organy ścigania i sądy do bardziej wnikliwego uzasadniania konieczności izolacji podejrzanego. Pakiet zmian uzupełniają rozwiązania wzmacniające prawa obrony, takie jak szerszy dostęp do akt sprawy czy likwidacja tzw. sprzeciwu prokuratora, oraz przywrócenie zasady bezpośredniego udziału podejrzanego w posiedzeniach sądowych.

Przyznać trzeba, iż wprowadzenie dozoru elektronicznego jako alternatywy dla tymczasowego więzienia to powiew normalności. Po pierwsze, jest to choćby czterokrotnie tańsze dla podatnika. Po drugie, pozwala człowiekowi, którego chroni domniemanie niewinności, normalnie żyć, pracować, płacić podatki, utrzymywać rodzinę. Państwo oszczędza, a społeczeństwo nie traci aktywnego obywatela.

Niestety, w przypadku sposobu wdrożenia dozoru zaproponowanego przez rząd, te korzyści nie zmaterializują się w pełni, gdyż… osoba objęta takim aresztem, przez pierwsze trzy miesiące, będzie mogła opuścić dom na maksymalnie trzy godziny na dobę. Skoro jednak sąd uznał, iż dana osoba nie musi być izolowana w celi, bo nie ma realnej obawy, iż ucieknie lub będzie zacierać ślady, to dlaczego zamyka ją w domowym areszcie na 21 godzin? Obywatel, który przecież nie został formalnie skazany na pozbawienie wolności nie będzie w stanie pogodzić takiego aresztu z ośmiogodzinną pracą, odebraniem dzieci ze szkoły, czy wizytą u lekarza. Taki przepis zamienia środek zapobiegawczy w dotkliwą, nieproporcjonalną karę, która uniemożliwia realizację celów, dla których dozór elektroniczny w ogóle powstał.

Podobnie nieskuteczne z punktu widzenia zwalczania patologii nadużyć w systemie prawnym są zmiany w zakresie przesłanki surowej kary. Rządowy projekt, niestety, zamiast usunąć ten relikt prawnej represyjności, jedynie podnosi próg jego stosowania. To odwrócenie logiki sprawiedliwości. Areszt nie jest karą. To środek techniczny, stosowany, gdy istnieje realna obawa ucieczki lub matactwa. Przesłanka „surowej kary” wywraca tę logikę do góry nogami. Zakłada wprost pozbawienie wolności na podstawie hipotezy, a nie dowodów.

Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wielokrotnie orzekał w sprawach przeciwko Polsce, iż surowość grożącej kary nie może być samodzielną podstawą do aresztowania[1]. Wymiar sprawiedliwości nie może iść na skróty i zakładać, iż skoro obywatelowi zarzuca się popełnienie przestępstwa, za które grozi 10 lat więzienia, to na pewno będzie próbował uciec. Innymi słowy, jeżeli prokurator twierdzi, iż ktoś ucieknie, to grożąca mu kara może być jednym z argumentów na poparcie tej tezy. Ale nigdy nie może to być argument jedyny. To lenistwo proceduralne, które narusza fundamentalną zasadę domniemania niewinności.

Nawet polskie sądy dostrzegają powyższy problem. Doświadczeni sędziowie w sądach apelacyjnych słusznie zauważają, iż automatyczne stosowanie aresztu z powodu grożącej surowej kary koliduje z gwarancjami zapisanymi w polskiej Konstytucji[2]. Sądy podkreślają, iż decyzja o pozbawieniu wolności musi być zawsze poprzedzona wnikliwą analizą konkretnego przypadku. Czy oskarżony rzeczywiście podejmował próby kontaktu ze świadkami? Czy wyprzedaje majątek i załatwia sprawy, jakby szykował się do ucieczki? To są realne przesłanki. Grożąca kara to jedynie abstrakcyjny zapis w kodeksie, który nie świadczy o faktycznych zamiarach konkretnego człowieka.

W projekcie zmian w prawie zabrakło także pomysłu na jedną z najczęściej nadużywanych podstaw do tymczasowego aresztowania: „obawę matactwa”, czyli podejrzenie, iż dana osoba będzie utrudniać śledztwo. Sądy i eksperci podkreślają, iż aby zamknąć kogoś w areszcie z tego powodu, obawa musi być realna, konkretna i wynikać z dowodów w danej sprawie, a nie oparta na domysłach. W praktyce jednak organy ścigania często idą na skróty zasądzając areszt na podstawie wątpliwych znajomości oskarżonego. Tymczasem sama znajomość podejrzanego ze świadkami czy współpodejrzanymi, nie rodzi jeszcze obawy, iż będzie on podejmował działania zmierzające do nakłaniania ich do składania fałszywych zeznań, czy też w inny bezprawny sposób utrudniał postępowanie karne.

Szczególnie szkodliwe jest automatyczne aresztowanie osób tylko dlatego, iż zarzuca im się udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Zakładanie, iż każdy członek grupy będzie z góry utrudniał śledztwo, jest niedopuszczalnym i szeroko krytykowanym domniemaniem. Decyzja o areszcie musi opierać się na obiektywnych faktach dotyczących danej osoby, a nie na subiektywnym przekonaniu prokuratora. W projekcie nie zaproponowano narzędzi, które taki stan rzeczy wymuszą.

To powiedziawszy, uważamy, iż projekt zawiera pozytywne elementy. Są to:

  1. Łatwiejszy dostęp do akt sprawy. Zmiana ta ma najważniejsze znaczenie dla prawa do rzetelnego procesu, ponieważ umożliwia obronie zapoznanie się z materiałem dowodowym zebranym przez prokuraturę. Jest to fundament do przygotowania skutecznej strategii procesowej.
  2. Likwidacja instytucji sprzeciwu prokuratora. Zniesienie tego mechanizmu przywraca niezawisłość sądu w podejmowaniu decyzji o środkach zapobiegawczych. Wcześniej prokurator mógł jednostronnie zablokować wykonanie postanowienia sądu, np. blokować wykonanie postanowienia sądu o zamianie aresztu na poręczenie majątkowe). Pozytywną zmianę stanowi również ujęte w projekcie zniesienie możliwości kontrolowania przez prokuratora kontaktów aresztowanego z obrońcą w ciągu pierwszych 14 dni aresztu.
  3. Zniesienie zdalnych posiedzeń aresztowych. Projekt zakłada powrót do zasady bezpośredniego udziału aresztowanego w posiedzeniu sądowym, co jest odpowiedzią na krytykę tej praktyki ze strony organizacji praw człowieka.

Pozostaje pytanie, dlaczego rząd tak długo zwlekał z zapowiadanymi zmianami szkodliwego prawa? Adam Bodnar, znany ze swojego krytycznego stanowiska w tej sprawie, jeszcze jako Rzecznik Praw Obywatelskich postulował ograniczenie stosowania aresztu, zwłaszcza w oparciu o kontrowersyjną przesłankę surowej kary. Zapowiedź nowelizacji przepisów w tym zakresie, ogłoszona przez resort sprawiedliwości w październiku 2024 roku, była więc naturalną konsekwencją jego dotychczasowej działalności. Mimo to projekt trafił do konsultacji publicznych dopiero w drugiej połowie maja 2025 roku, a Rada Ministrów rozpoczęła pracę nad skierowaniem go do sejmu w czerwcu br.

Choć Minister Sprawiedliwości poinformował niedawno o 14-procentowym spadku liczby stosowanych aresztów tymczasowych od początku rządów Koalicji 15 Października, systemowy problem ich nadużywania w Polsce wciąż pozostaje nierozwiązany. Jak alarmuje Fundacja Court Watch Polska, sądy wciąż akceptują ponad 90% wniosków aresztowych, a odsetek uwzględnianych zażaleń pozostało mniejszy. Łącznie w 2022 roku prokuratorzy skierowali do sądów 22 882 wnioski o zastosowanie tymczasowego aresztowania. Sądy uwzględniły je w 87% przypadków. Obecny spadek liczby nowych aresztowań nie zmienia dramatycznej sytuacji osób, które już przebywają w aresztach. Zgodnie z oficjalnymi danymi Służby Więziennej, na koniec kwietnia 2025 r.: w aresztach śledczych przebywało 7,702 tymczasowo aresztowanych. Osoby te stanowiły 10,86% całej populacji osadzonych w Polsce. W maju br. liczba tymczasowo aresztowanych nieznacznie wzrosła do 7,736 osób.

Problem nie leży wyłącznie w łatwości, z jaką stosuje się areszt, ale również w jego długości. Polska procedura karna nie określa maksymalnego, nieprzekraczalnego terminu stosowania tymczasowego aresztowania w toku całego postępowania. Na ten moment średni czas trwania aresztowania przekracza osiem miesięcy, co stanowi wyraźny wzrost od 2020 roku, kiedy średni czas trwania tymczasowego aresztowania w Polsce wynosił 6,3 miesiąca. W 2022 roku już 120 osób przebywało w areszcie ponad 2 lata, podczas gdy w 2015 roku było ich zaledwie 11 osób.

Warsaw Enterprise Institute stoi na stanowisku, iż projekt UD153 to mieszanka dobrych intencji i fatalnych błędów. Aby reforma była rzeczywista, a nie pozorna, potrzebne są odważniejsze decyzje, które postawią wolność obywatela na pierwszym miejscu:

  • Całkowicie zlikwidować przesłankę surowej kary jako samodzielną podstawę do aresztowania. O pozbawieniu wolności muszą decydować fakty, a nie hipotezy.
  • Wprowadzić prawne domniemanie stosowania środków nieizolacyjnych. Areszt w celi musi być absolutnym wyjątkiem, a nie regułą.
  • Znieść absurdalny, 3-godzinny limit w areszcie elektronicznym i dać sądom pełną swobodę w określaniu jego warunków na zasadzie proporcjonalności.
  • Rygorystycznie wymagać, by obawa ucieczki lub matactwa była poparta realnymi i konkretnymi dowodami, a nie domniemaniami na podstawie znajomości oskarżonego, czy jego przynależności do danej grupy.

Przypisy:

[1] Wyroki ETPCz w sprawach: Michta przeciwko Polsce – wyrok z dnia 4 maja 2006 r., § 49, Ruprecht przeciwko Polsce – wyrok z dnia 21 lutego 2012 r, § 38, Różański przeciwko Polsce – wyrok z dnia 22 stycznia 2013 r., § 10.

[2] Przykładowo Sąd Apelacyjny w Katowicach w treści swojego postanowienia z dnia 19 sierpnia 2009 r., wydanego w sprawie o sygn. akt: II AKz 569/09 wskazał, iż z samego faktu zagrożenia surową karą, choćby jeżeli zarzut dotyczy zbrodni zabójstwa, nie można wysnuwać faktu, iż podejrzany będzie nakłaniał inne osoby do składania fałszywych zeznań lub wyjaśnień.

Idź do oryginalnego materiału