Znieść opłatę reprograficzną, czyli ukryty podatek od telefona. Stanowisko Warsaw Enterprise Institute.
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego planuje nałożyć opłatę reprograficzną na współczesne urządzenia elektroniczne powołując się unijną Dyrektywę InfoSoc[1], która wymaga rekompensat dla artystów za kopiowanie ich dzieł. Problem w tym, iż przeznaczeniem telefonów czy komputerów, co do zasady nie jest kopiowanie muzyki ani treści wideo, tylko ich odtwarzanie i przechowywanie. Ponieważ zgodnie z dyrektywą to właśnie kopiowanie uzasadnia wprowadzenie opłaty reprograficznej, to widać dużą sprzeczność pomiędzy regulacją UE a projektem ministerstwa, wedle którego opłata ma być doliczana do ceny każdego urządzenia, bez względu na to, do czego nabywca zamierza go używać. W dobie streamingu, gdy Polacy płacą za serwisy takie jak Netflix czy Spotify, jest to próba podwójnego obciążenia za korzystanie z tej samej usługi. W efekcie wszystkie telefony, tablety i telewizory zdrożeją o kilkadziesiąt złotych. Warsaw Enterprise Institute stoi na stanowisku, iż opłata reprograficzna w tej formie jest sprzeczna z założeniami Dyrektywy. To forma ukrytego podatku, wprowadzana pod płaszczykiem ochrony praw autorskich, i powinna zostać całkowicie zniesiona.
Opłata reprograficzna, czyli opłata od tzw. czystych nośników stanowi sposób na to, aby artyści, pisarze czy muzycy otrzymali pewną rekompensatę za prywatne kopiowanie ich utworów. Takiej kompensaty wymaga prawo Unii Europejskiej w postaci Dyrektywy InfoSoc, ale nie narzuca jednej formy jej redystrybucji. W Polsce mechanizm ten działa od 1994 roku[2] i ostatni raz został zaktualizowany w 2008 roku, kiedy coraz popularniejsze stawały się notebooki, kieszonkowe kamery video i czytniki e-booków. 23 lipca 2025 r. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ogłosiło konsultacje publiczne nowelizacji rozporządzenia w sprawie opłat reprograficznych.
Przedstawiciele resortu twierdzą, iż przez 17 lat technologia cyfrowa zmieniła się radykalnie, a polskie przepisy są przestarzałe, gdyż dalej uwzględniają takie urządzenia jak VHS, mp3, faks czy nagrywarki DVD, które w tej chwili wyszły z użycia. Zmieniona opłata będzie dotyczyć popularnych w tej chwili urządzeń (smartfonów, tabletów, komputerów, telewizorów Smart TV, dekoderów, nagrywarek DVD/Blu-ray, dysków twardych i pendrive’ów) i wyniesie 1 proc. od ceny sprzedaży. Starsze urządzenia, takie jak płyty CD, DVD, kopiarki i skanery będą objęte 2 proc. opłatą. Resort kultury szacuje, iż dzięki nowelizacji do artystów może trafić dodatkowych 150 – 200 mln złotych każdego roku.
WEI zgadza się z potrzebą zmiany przepisów, jednak proponowany przez rząd kierunek jest błędny. Rozwiązanie Przedstawicieli MKiDN z góry zakłada, iż intencją konsumenta jest kopiowanie treści przechowywanych na urządzeniu. Nie ma znaczenia, czy konsument kupuje laptopa wyłącznie do pracy biurowej, dysk zewnętrzny do przechowywania rodzinnych zdjęć, a telefona dla starszej osoby, która będzie go używać tylko do dzwonienia. W każdym z tych przypadków kupujący jest zmuszony zapłacić „rekompensatę”, tak jakby już skopiował setki piosenek i filmów. Warto zaznaczyć, iż pamięć telefonu, dysku, czy komputera, co do zasady nie służy do kopiowania muzyki ani treści wideo, tylko do ich odtwarzania i przechowywania. A ponieważ zgodnie z unijną dyrektywą to właśnie kopiowanie uzasadnia wprowadzenie opłaty reprograficznej, to widać dużą sprzeczność pomiędzy regulacją UE a projektem ministerstwa.
Proponowane rozporządzenie jest głęboko wadliwe również z perspektywy z ugruntowanego orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości UE. Tzw. godziwa rekompensata dla artystów ma stanowić zadośćuczynienie za szkodę powstałą w wyniku „zwielokrotniania utworów na dowolnych nośnikach” na użytek prywatny. Tymczasem projekt Ministerstwa błędnie utożsamia nowoczesne telefony czy komputery, służące dziś głównie do odtwarzania treści z legalnych, opłaconych serwisów streamingowych z funkcją kopiowania. To najważniejsze nadużycie, które tworzy fikcję prawną, jakoby każde z tych urządzeń było narzędziem masowego powielania dzieł. Co więcej, orzecznictwo TSUE, w tym w kluczowych sprawach takich jak Padawan oraz Austro-Mechana, wielokrotnie podkreślało, iż opłata reprograficzna jest nierozerwalnie związana z istnieniem rzeczywistej szkody w majątku twórców, której nie można domniemywać z góry (in abstracto). Ustawodawca powinien, opierając się na realnych badaniach i analizach rynkowych, wykazać, w jakim stopniu prywatne kopiowanie w erze streamingu faktycznie generuje uszczerbek dla artystów.
TSUE podkreślił, iż państwa muszą zapewnić, by ten sam konsument nie był obciążany wielokrotnie za jedno potencjalne zwielokrotnienie utworu. Polacy powszechnie korzystają z legalnych platform streamingowych, takich jak Spotify, Netflix, czy Amazon Prime, gdzie regularnie płacą abonamenty, z których środki już trafiają do twórców. Nakładanie dodatkowej opłaty na narzędzie dostępu do już opłaconych treści, to nic innego jak forma podwójnego obciążania za tę samą usługę. Chociaż MKiDN proponuje pobieranie opłaty bezpośrednio od producentów i importerów urządzeń, jest niemal pewne, iż ostateczny koszt zostanie w całości przeniesiony na klientów w postaci wyższych cen detalicznych. Za telefon kosztujący 3000 zł zapłacimy o 30 zł więcej, a laptop, który do tej pory kosztował 5000 zł podrożeje o kolejne 50.
Mechanizm dystrybucji środków również budzi poważne wątpliwości. Pieniądze nie trafią bezpośrednio do szerokiego grona artystów, ale zasilą budżety organizacji zbiorowego zarządzania. Stamtąd mają być przeznaczone m.in. na system ubezpieczeń społecznych dla wolnych strzelców tj. artystów, którzy nie mają etatów ani własnej działalności. To oznacza, iż rząd próbuje finansować wycinkowy system świadczeń socjalnych dzięki ukrytego podatku, przerzucając koszty na całe społeczeństwo.
Warto podkreślić, iż Dyrektywa celowo nie narzuca jednego, sztywnego modelu opłaty reprograficznej. Państwa same decydują, które urządzenia i nośniki objąć opłatą, jak ustalać jej wysokość oraz w jaki sposób zorganizować jej pobór i dystrybucję. Irlandia, Luksemburg, Malta oraz Cypr, w ogóle nie wprowadziły takiego systemu, argumentując, iż w dobie streamingu szkoda ponoszona przez twórców z tytułu prywatnego kopiowania jest marginalna. Jeszcze inny, model przyjęła Finlandia, która świadomie zrezygnowała z opłat od urządzeń na rzecz rekompensat wypłacanych artystom bezpośrednio z budżetu państwa. Taki system funkcjonuje również w Norwegii i był tymczasowo stosowany w Hiszpanii w latach 2012 – 2016. Rozwiązanie to jest bardziej transparentne, gdyż traktuje wsparcie dla kultury jako wydatek publiczny, finansowany z ogólnych podatków, a nie jako ukryta danina, która sztucznie podnosi ceny urządzeń.
Warsaw Enterprise Institute stoi na stanowisku, iż zamiast modyfikować szkodliwy i anachroniczny mechanizm, należy go całkowicie zlikwidować. Opłata reprograficzna w erze streamingu, gdzie rynek poprzez legalne serwisy streamingowe skutecznie i w sposób dobrowolny zapewnia twórcom wynagrodzenie, stanowi jedynie niepotrzebne obciążenie dla konsumentów i gospodarki. o ile państwo widzi potrzebę wsparcia socjalnego dla twórców, powinno ono zostać zrealizowane w ramach powszechnego systemu ubezpieczeń społecznych, a nie dzięki ukrytej daniny nakładanej na wszystkich obywateli kupujących elektronikę.
Więcej na temat patologii publicznego finansowania kultury oraz argumentów za wolnorynkowymi modelami jej finansowania przedstawiamy, w naszej publikacji pt. „Czy kultura może być finansowana na wolnym rynku?”.
Przypisy:
[1] Dyrektywa 2001/29 o harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym.
[2] Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. (Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83).
[3] Nowelizacja rozporządzenia w sprawie opłat reprograficznych – aktualizujemy listę „czystych nośników”, Gov.pl.
[4] Sprawy C-467/08 (Padawan) i C-433/20 (Austro-Mechana) miały najważniejsze znaczenie dla ukształtowania zasad stosowania opłaty reprograficznej w UE. W pierwszej z nich Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł, iż opłata jest nierozerwalnie związana z realną szkodą ponoszoną przez artystów i nie można jej ślepo nakładać, zwłaszcza na firmy i profesjonalistów, którzy nie wykorzystują sprzętu do celów prywatnych. Z kolei sprawa Austro-Mechana, dotycząca m.in. chmury obliczeniowej, dodała fundamentalną zasadę unikania podwójnego obciążenia konsumenta. W efekcie TSUE stworzył spójny system: opłata ma być precyzyjną rekompensatą za szkodę wynikającą z prywatnego kopiowania, a nie powszechną daniną, dlatego państwa muszą zapewnić, by nie płacili za nią przedsiębiorcy oraz by ten sam konsument nie był obciążany wielokrotnie za jedno potencjalne zwielokrotnienie utworu.
[5] Organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i prawami pokrewnymi, takie jak ZAiKS, SAWP czy ZPAV, to podmioty prywatne o charakterze non-profit, które wykonują zadania powierzone im na mocy Ustawy z dnia 15 czerwca 2018 r. o zbiorowym zarządzaniu prawami autorskimi i prawami pokrewnymi i działają pod nadzorem państwa.