Nowelizacja ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia wprowadza poważne zmiany na rynek suplementów diety – a dokładniej w reklamowaniu ich. Celem przepisów jest ograniczenie wprowadzania konsumentów w błąd. W reklamach nie będzie można już pokazywać aktorów przebranych za lekarzy, dietetyków czy farmaceutów. Znikną również symbole medyczne, jak stetoskopy czy ciśnieniomierze.
Każda reklama suplementu będzie musiała zawierać jasny komunikat: suplementy nie leczą. Są dodatkiem do żywności i nie zastępują zbilansowanej diety. Próba ominięcia tych przepisów przez zmianę nazwy suplementu na „wyrób medyczny” również nie będzie skuteczna.
Nowe obowiązki i wysokie kary dla reklamodawców
Przepisy przewidują surowe sankcje za łamanie zakazów reklamowych. Za niezgodne z prawem treści grozi kara do miliona złotych lub równowartość 100-krotności płacy minimalnej. Dotychczas była to 30-krotność. Nowością jest także to, iż kary będzie nakładać inspektor sanitarny powiatowy.
Branża obawia się jednak uznaniowości decyzji oraz braku jasnych kryteriów. Choć dotychczas reklamy często naruszały dobre praktyki, kary były niskie i rzadko nakładane.
Rozbieżności w danych i realna skala problemu
Ministerstwo Zdrowia i Polski Instytut Ekonomiczny twierdzą, iż nieuczciwe reklamy napędzają sprzedaż suplementów. Jednak dane rynkowe są niespójne. Według PEX Pharma Sequence Polacy kupili w 2022 r. 184 mln opakowań suplementów za 4 mld zł. PMR szacuje wydatki na ponad 6 mld zł, uwzględniając sprzedaż w sieciach handlowych i na stacjach paliw.
Mimo różnic w statystykach, liczba dostępnych suplementów rośnie. Do rejestru GIS do 2017 roku zgłoszono ponad 33 tys. produktów. W samym 2021 roku – prawie 22 tys. w tej chwili na rynku znajduje się ponad 60 tys. suplementów, choć nie wszystkie trafiają do sprzedaży.
Problemy z kontrolą jakości i nadzorem
Wprowadzenie suplementu na rynek jest bardzo łatwe. Wystarczy zgłoszenie do GIS, podanie składu i wysłanie formularza. Kontrola jest powierzchowna, a GIS nie dysponuje odpowiednimi zasobami.
Kontrole NIK wykazały, iż aż 4 z 7 badanych suplementów nie spełniały deklarowanych norm. Zawierały substancje niedozwolone lub niezgodne z deklaracją. Nowelizacja nie rozwiązuje tego problemu, a system nadzoru wciąż pozostaje fikcją.
Nieuczciwe reklamy przenoszą się do internetu
Zmiany prawne nie obejmą reklam internetowych. Rynek suplementów przenosi się do sieci, gdzie reklamy prowadzą celebryci i influencerzy. Firmy zamawiają suplementy u producentów, a promują je własną marką. Sprzedaż oparta jest na popularności, nie na rzetelnej wiedzy medycznej.
Tymczasem wiele suplementów sprzedawanych online zawiera niedozwolone substancje. Nie są objęte żadnym nadzorem. RASFF zgłosił 712 niebezpiecznych suplementów, w tym 36 z Polski. GIS nie prowadzi rejestru ostrzegającego przed tymi produktami.
Kontrowersje i wyjątki – nie wszystkie suplementy są zbędne
Restrykcje wobec reklamy nie oznaczają, iż suplementy są całkowicie zbędne. Eksperci podkreślają, iż dla niektórych grup, np. wegetarian, kobiet w ciąży czy osób z niedoborami, suplementacja jest niezbędna. Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników rekomenduje suplementację dla kobiet ciężarnych.
Badania Śląskiego Uniwersytetu Medycznego wykazały, iż osoby przyjmujące suplementy wspierające odporność łagodniej przechodziły COVID-19. Witaminy A, D, E i C wspomagają układ immunologiczny, zwłaszcza w okresie niedostępności leków.
Apteki i nowe wyzwania sprzedażowe
Nowelizacja zakłada także zmiany w aptekach. Suplementy mają być mniej eksponowane, by ograniczyć ich impulsywny zakup. Farmaceuci popierają ten kierunek, jednak właściciele aptek ostrzegają przed spadkiem zysków. Produkty OTC i suplementy stanowią dla nich ważne źródło przychodów.
Zmiany przepisów mogą więc odbić się na przychodach aptek, bez rozwiązania realnych problemów rynku – braku kontroli, nadzoru i edukacji konsumenckiej.
Z informacji o wydatkach pierwszej piątki producentów na reklamę w tradycyjnych mediach nie wynika wcale, iż one rosną. Rynek suplementów przenosi się do internetu.
Zakaz reklam z udziałem osób udających lekarzy spowoduje, iż do kupienia suplementu coraz częściej będą zachęcać celebryci. Firmę oferującą suplementy diety założyła m.in. Anna Lewandowska. Są też oferowane w sieciach fitness jako suplementy spersonalizowane, polecane przez trenera, handlują nimi dietetycy. O suplementy swoją ofertę wzbogacił popularny producent odzieży sportowej 4F, z własnym logo sprzedaje je Lidl. Te osoby czy firmy nie produkują ich same, ale zamawiają u dotychczasowych producentów. Nośnikiem reklamowym zachęcającym do kupna staje się popularność marki sprzedawcy albo ich własna. Częścią tortu, którą do tej pory dzielili się producenci i nadawcy reklam, teraz pożywią się celebryci i sieci handlowe. Kontrola nad rynkiem może się okazać jeszcze bardziej iluzoryczna.
Z opinią Ministerstwa Zdrowia,
że suplementy nie są nam potrzebne i wystarczy zbilansowana dieta, nie godzą się też autorytety medyczne, te prawdziwe. Dla niektórych grup, np. wegetarian i wegan, uważane są wręcz za niezbędne. Zalecenia suplementacji dla kobiet w ciąży formułuje Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników. A ostatnie wyniki badań naukowców Bytomskiego Wydziału Nauk o Zdrowiu Śląskiego Uniwersytetu Medycznego pokazały, iż osoby przyjmujące suplementy stymulujące układ odpornościowy miały większe szanse na łagodne przechorowanie Covid-19. Na szczególną uwagę zasługują witaminy A, D, E i C, które wykazują bardzo wymierny wpływ na wspieranie odporności organizmu i na łagodniejszy przebieg chorób wirusowych – informuje portal medyczny Medexpress. Zwłaszcza gdy brakuje leków. Rynek suplementów diety ma swoje patologie, ale nierzetelna reklama to tylko objaw, nie przyczyna.
Polityka 5.2023 (3399) z dnia 24.01.2023; Rynek; s. 40
Oryginalny tytuł tekstu: „Mętne suplementy”
Potrzebujesz profesjonalnej porady prawnej? Skontaktuj się z nami
Sprawdź inne wpisy na blogu Kancelarii Prawnej Chałas i Wspólnicy