Symulant w mediacji. Gracz, który nie chce porozumienia

1 dzień temu

Mediacja opiera się na dobrowolności. Przychodzisz, bo chcesz porozumienia — nie dlatego, iż ktoś ci każe.

Ale są też niestety wyjątki. Ja nazywam ich „symulantami”.

To osoby, które pojawiają się w mediacji nie po rozwiązanie, tylko po… coś innego. Status? Czas? Pretekst? Narzędzie nacisku? W biznesie, sporcie i rodzinie mechanizm jest identyczny.

Kim jest „symulant”? Krótka charakterystyka

Mówi dużo — ale nie wyjaśnia nic.

Ma historię na każdą okazję, ale żadna nie ma dat, konkretów ani nazw.

Obiecuje szybko, a odwołuje jeszcze szybciej.

Uśmiecha się, ale wzrok ma gdzieś kilka metrów za tobą.

Stanowisko — miękkie. Intencje — z betonu.

„Źle mnie zrozumiałeś”, „to nie tak wyglądało” — to jego klasyki.

A gdy wyczujesz fałsz? Wskakuje w rolę ofiary. To jego sposób na odzyskanie kontroli.

Na końcu wstaje i mówi:

„Chciałem. Przyszedłem. Rozmawialiśmy. Ale… się nie udało.”

I wychodzi. Bo celem symulanta nigdy nie jest zgoda — tylko gra.

Jak mediator może sobie radzić z „symulantem”?

Narzędzia są proste. I, co ważne, nie mają nic wspólnego z konfrontacją.

Oddzielam zachowanie od intencji

Mediator nie diagnozuje i nie interpretuje „kim ktoś jest”. Patrzy tylko na to co robi.

To pozwala:

  • zachować neutralność,
  • nie wpaść w pułapkę manipulacji,
  • nie polaryzować procesu.

Ustalam ramy i zawężam pole gry

Mediator od początku określa zakres mediacji, jej cele, normy i formy komunikacji.

Gracz respektuje tylko granice, których nie da się przesunąć.

Symulant kocha chaos, niedopowiedzenia, mgłę informacyjną.

Ja robię odwrotnie:

  • doprecyzowuje,
  • podsumowuje,
  • zatrzymuje rozmowę, gdy pojawia się manipulacja,
  • wraca do faktów.

Konkrety odbierają mu tlen.

Zadaję pytania, które demaskują

Zamiast – „Pan manipuluje”.

Padają z mojej strony pytania:

• Co dokładnie ma pan/pani na myśli?

• Kiedy to się wydarzyło?

• Jaki miernik możemy uznać za obiektywny?

• Jakie konkrety w tej sytuacji może pan/pani wskazać?

Konkrety nie lubią graczy. Gracze nie lubią konkretów.

Przenoszę odpowiedzialność na strony

„To pan powinien sprawić, żeby on się zgodził.” To zdanie pada często z ust symulanta.

Na co ja ze spokojem odpowiadam. „Mediacja to państwa decyzje. Ja dbam o proces.”

I gra siadła.

Wykorzystuję sesje indywidualne

W trakcie spotkań 1:1 z symulantem na jaw wychodzi najwięcej.

Mam wtedy możliwość ustalić realne oczekiwania, zneutralizować napięcia, zredukować blef, pokazać konsekwencje strategii „gram, ale nie współpracuję”.

Często dopiero wtedy symulant zaczyna mówić prawdę.

Pozwalam mu… wyjść

Paradoksalnie, to często najlepsza technika. jeżeli widzę, iż symulant nie przyszedł po porozumienie, sięgam po zdanie ostateczne:

„Jeśli mediacja ma sens tylko dla jednej strony, możemy ją zakończyć.”

I nagle kończy się gra. Bo gracz traci scenę.

Mediator może poradzić sobie z symulantem nie siłą i nie emocją.

Jego atutami są jasne ramy i granice, konkrety, neutralność i spokój.

Gracz kocha emocje. Emocje mogą krzyczeć.

Mediator kocha fakty. Bo fakty zawsze wygrywają.

Idź do oryginalnego materiału