Trybunał Sprawiedliwości UE stwierdził, iż dyrektywa w sprawie zwalczania opóźnień w płatnościach w transakcjach handlowych nie zezwala na odmawianie przyznawania rekompensat za opóźnienie w płatności, o ile było ono nieznaczne lub kwota była niewielka z uwagi na wynikającą z art. 5 Kodeksu cywilnego zasadę sprawiedliwości społecznej (wyrok w sprawie C-279/23). Czy to nie zbyt stanowcze postawienie sprawy?
Art. 5 KC stanowi, iż nie można czynić ze swego prawa użytku, który by był sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego. Jest on zawsze stosowany w indywidualnej sprawie w oparciu o okoliczności konkretnego stanu faktycznego. Natomiast, jak stwierdził sąd zadający pytanie, wykształciła się praktyka, która trochę w oderwaniu od okoliczności konkretnej sprawy polegała na nieuwzględnianiu roszczenia, jeżeli dłużnik był w opóźnieniu choćby do sześciu tygodni.
W takich przypadkach sądy odmawiały wierzycielowi rekompensaty 40 euro wynikającej z ustawy. Taka praktyka stosowania art. 5 KC prowadziła de facto do utrwalenia wykładni sprzecznej nie tylko z ustawą, ale i dyrektywą. Bo wynika z niej, iż można do sześciu tygodni opóźniać się ze spłatą bez groźby zapłaty rekompensaty wynikającej z dyrektywy.
W tym konkretnym przypadku tak. Pozwany sam przyznał, iż wcześniej ten powód 39 razy domagał się rekompensaty i za każdym razem sądy oddalały powództwa właśnie z uwagi na to, iż przyznanie rekompensaty w przypadku małej wysokości wierzytelności i niedługiej zwłoki byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego.
To pokazuje, iż dłużnicy mogą przyjmować świadomie taką strategię i płacić z opóźnieniem, wiedząc, jaka jest utrwalona praktyka sądu. W tych okolicznościach rozstrzygnięcie TSUE nie budzi wątpliwości.
Długość opóźnienia to jedno, ale pozostało kwestia wysokości wierzytelności. Trybunał twardo powiedział – nieważne, jak niskie jest zadłużenie, dyrektywa przewiduje rekompensatę i zasady współżycia społecznego muszą iść na bok.
To jest zawsze problem regulacji, które są sztywne. Trudno powiedzieć, iż dochodzenie rekompensaty za niewielką kwotę stanowi nadużycie prawa. Ustawodawca, tworząc taką regulację, musiał się liczyć z tym, iż mogą wystąpić takie sytuacje, ale przyjął jednak, iż wierzycielowi należy się mimo to 40 euro. Odmawiając przyznania rekompensaty, korygowalibyśmy rozstrzygnięcie ustawowe w dodatku implementujące prawo unijne.
Na tej samej zasadzie sąd mógłby stwierdzić, iż co prawda komuś należą się odsetki ustawowe, ale zdaniem sądu są one za wysokie i na podstawie art. 5 KC będzie je obniżał.
Czy art. 5 nie stanowi jednak takiego wentyla bezpieczeństwa, na podstawie którego w orzecznictwie można odstąpić od stosowania prawa, które w danym przypadku byłoby zbyt rygorystyczne i naruszało zasady sprawiedliwości społecznej? Przecież ustawodawca, wprowadzając jakieś słuszne reguły, nie jest w stanie przewidzieć wszystkich sytuacji, w której będą one stosowane, ani tego, iż nie zawsze będą one prowadzić do sprawiedliwych rozstrzygnięć.
Art. 5 KC nie może jednak stanowić podstawy korygowania innej normy prawnej. Mimo iż jest to jedna z zasad ogólnych KC, to nie jest to supernorma, która pozwala nam zmieniać treść innych norm zawartych w aktach ustawowych. Ona oznacza tylko tyle, iż w określonych okolicznościach realizacja pewnego uprawnienia, które także może wynikać z ustawy, a nie tylko z czynności prawnej, może stanowić nadużycie prawa. Ale – jak wspomniałem na początku – tylko w szczególnych okolicznościach sprawy. Warto podkreślić, iż gdybyśmy chcieli w ten sposób stosować art. 5 KC, to pozbawialibyśmy prawa wierzyciela, które zostało mu przyznane przez ustawę i dyrektywę.
To wcale nie oznacza, iż w innych sprawach nie byłoby możliwe oddalenie powództwa na podstawie art. 5 KC, np. gdybyśmy mieli małego przedsiębiorcę, który zapłacił swojemu dużemu kontrahentowi z trzydniowym opóźnieniem, bo np. był chory, a sam prowadzi księgowość etc. jeżeli po drugiej stronie stosunku zobowiązaniowego jest dużo silniejszy partner, dla którego kwota 40 euro to nie jest choćby promil obrotu, to można sobie wyobrazić, iż w takich okolicznościach zastosowanie art. 5 KC byłoby dopuszczalne.
Moim zdaniem to orzeczenie tego nie wyklucza. Ale taka stała praktyka, jak to przedstawił sąd, zadając pytanie Trybunałowi, jest w świetle dyrektywy niedopuszczalna.
Przyznam szczerze, iż po lekturze uzasadnienia miałem co do tego duże wątpliwości.
Ja odczytuję to orzeczenie w ten sposób, iż choćby jeżeli korzystamy z art. 5 KC, to trzeba mieć na uwadze, iż nie powinno to prowadzić do pozbawienia prawa gwarantowanego prawem unijnym. Czy to oznacza, iż prawo unijne nie zezwala nam nigdy na korzystanie z art. 5 KC, zwłaszcza jeżeli oznaczałoby to odmowę ochrony wierzyciela? Moim zdaniem nie.
Nie sądzę, byśmy mieli wykładać prawo unijne w taki sposób, iż nie ma możliwości korygowania rozstrzygnięcia opartego na przepisie unijnym w sytuacjach, w których zastosowanie tego przepisu byłoby sprzeczne z zasadami ochrony interesów ważniejszych z punktu widzenia systemu prawnego niż ten chroniony przez normę unijną.
Trzeba przyznać, iż ochrona wierzyciela wynikająca z dyrektywy jest bezwzględna.
To prawda. Można powiedzieć, iż unijny ustawodawca przestrzeliwuje, bo jeżeli nie dopłaciłem 5 groszy i popadam w opóźnienie, to wierzycielowi należy się 40 euro. Oczywiście ustawodawca unijny nie myślał o takich przypadkach, ale o dużo poważniejszych, gdzie te 40 euro rekompensuje tylko niewielki procent rzeczywiście poniesionej przez wierzyciela straty (zwłaszcza jeżeli odsetki są na niskim poziomie). Proszę też pamiętać, iż przepisy mają na celu ograniczenie zatorów płatniczych, więc taki instrument w postaci zryczałtowanego świadczenia daje się usprawiedliwić celem tej dyrektywy. Pewnie w wielu wypadkach tych drobnych płatności wierzyciele nie decydują się na dochodzenie rekompensaty przed sądami, bo trzeba przygotować pozew, opłacić go itp.
Te przepisy w praktyce powinny częściej chronić słabsze strony transakcji, ponieważ małe firmy nie zaryzykują niezapłacenia w terminie dużemu kontrahentowi, bo ich egzystencja zależy od stosunków z takimi kontrahentami. Natomiast na to, by nie płacić w terminie, mogą sobie pozwolić ci duzi. I jeżeli spojrzymy na omawiany problem z tej perspektywy i powiemy, iż duzi nie muszą płacić rekompensat, jeżeli zalegają do sześciu tygodni z zapłatą należności, to już w ogóle byłoby to sprzeczne z celami dyrektywy.