W sądzie nie doświadczysz sprawiedliwości, czyli śmierć pacjentki w trakcie procesu o zadośćuczynienie.

blogoprawachpacjenta.com.pl 2 miesięcy temu

W procesach odszkodowawczych o błędy w sztuce medycznej sądzimy się głównie o pieniądze. Czasami nazywamy je odszkodowaniem, zadośćuczynieniem, kiedy indziej walczymy o rentę dla poszkodowanego pacjenta lub pacjentki. Może to zabrzmi nieco wyniośle z lekką przesadą ale chodzi też o poczucie sprawiedliwości.

Na studiach uczą studentów prawa, iż prawo jest sztuką czynienia tego, co dobre i słuszne. Jest to oczywiście ogólny frazes, o którym rzadko myśli się podczas comiesięcznego arcynudnego wystawiania faktur czy żmudnego pilnowania terminów.

Myślę też, iż prawnicy procesowi są w tej uprzywilejowanej pozycji względem prawników biznesowych, iż faktycznie mogą zetknąć się z niesprawiedliwością i poprzez wyrok sądowy starać się przywrócić pewną równowagę we wszechświecie. Czasami ponosimy klęski. I to niekoniecznie związane z jakością naszej pracy.

Prowadziłem od 2018 roku sprawę pewnej klientki, która ucierpiała na skutek błahego zaniedbania – pielęgniarka zlekceważyła objawy bólowe u pacjentki będącej świeżo po implantacji zastawki aortalnej. Operacja się udała, natomiast w jej wyniku powstał krwiak, który w miarę upływu czasu rósł.

Po kilkunastu godzinach, podczas obchodu lekarz dostrzegł występowanie krwiaka. Jednak było już za późno. Co prawda krwiak udało się ewakuować, jednak uszkodził on już obwodowy system nerwowy w nodze, przez co pacjentka do końca życia kulała, musiała też zmienić styl życia, co odbiło się z kolei na zdrowiu psychicznym.

Tym razem jedno zaniedbanie = ogromne konsekwencje. Klientka wielokrotnie mówiła, iż bardzo jej zależy by proces się skończył, bo chciałaby doczekać tego właśnie poczucia sprawiedliwości – wyroku sądowego stwierdzającego, iż to zaniedbanie doprowadziło do jej stanu zdrowia. Pieniądze są ważne, ale w wielu przypadkach są jedynie ekwiwalentem właśnie poczucia sprawiedliwości.

Wygraliśmy proces w I instancji. Pacjentka uzyskała odszkodowanie, zadośćuczynienie. Szpital kliniczny przeciwko któremu prowadziliśmy proces, odwołał się. Termin rozprawy apelacyjnej został wyznaczony na dzień 28 lutego.

Kilka tygodni przed tą rozprawą dowiedziałem się od córki pacjentki, iż mama zmarła. Było to strasznie przykre i dołujące. Wrażenie, iż zabrakło tak niewiele, by Pani Alicja doświadczyła poczucia sprawiedliwości po bezmiarze nieszczęścia, które ją dotknęło.

Sąd apelacyjny oddalił apelację i podtrzymał wyrok sądu okręgowego. Sprawa toczyła się już z udziałem spadkobierców pacjentki, gdyż czynności notarialne przeprowadziliśmy tak, aby sąd wydał wyrok 28 lutego. No i właśnie. Wygrałeś proces. Powinieneś się cieszyć. Otrzymasz wynagrodzenie i bonusy związane z wygraną. A jednak się nie cieszysz. Bo ten ktoś nie doświadczył tego na co czekał. A na to właśnie zasługiwał.

Czy można mieć w tym przypadku zastrzeżenia do pracy sądu i ogólnie wymiaru sprawiedliwości? Jak najbardziej. W sprawie bywały okresy wielomiesięcznego letargu. Nie winię za to sędzi sądu okręgowego. Pewnie ma dziesiątki spraw i każda jest pilna. Ale już do organizacji wymiaru sprawiedliwości można mieć ogromne pretensje. To nie jest normalne, iż tyle lat sądzimy się w sprawie, gdzie na opinie biegłych nie czekaliśmy wcale specjalnie długo. To sprawia, iż wymiar sprawiedliwości ma ze sprawiedliwością niestety coraz mniej wspólnego.

Źródło obrazka: pixabay

Idź do oryginalnego materiału