Sprawa weta prezydenta Karola Nawrockiego dotycząca specustawy ukraińskiej na nowo wywołała dyskusję dotyczącą statusu tej grupy obcokrajowców w polskim prawie.
Jak tłumaczy Anna Plebanek-Liro z kancelarii adwokackiej Krakowscy Adwokaci, obywatele Ukrainy, którzy mają nadany numer PESEL UKR, przebywają w Polsce na podstawie tzw. ochrony czasowej.
– To szczególna forma pobytu wprowadzona w całej Unii Europejskiej w sytuacjach masowego napływu uchodźców spowodowanego wojną. Choć pierwotnie ochronę czasową wprowadzono w 2003 r. wobec konfliktu na terenie byłej Jugosławii i znalazła się ona w polskiej ustawie o udzielaniu cudzoziemcom ochrony z 2003 r., w UE uruchomiono ją po raz pierwszy w 2022 r., po rosyjskiej agresji na Ukrainę i w tej chwili obowiązuje ona do 4 marca 2027 r.– wyjaśnia prawniczka.
Co daje ochrona czasowa?
Jak tłumaczy ekspertka, ochrona czasowa daje prawo do legalnego pobytu, pracy, prowadzenia działalności gospodarczej, nauki, korzystania z opieki zdrowotnej i świadczeń socjalnych – bez konieczności przechodzenia przez długie indywidualne procedury ochrony międzynarodowej.
– Natomiast równolegle do uruchomienia ochrony czasowej na terenie UE – i obok funkcjonującej ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony – Polska wprowadziła specustawę, która kompleksowo i szczegółowo regulowała sytuację obywateli Ukrainy i sposób ich korzystania właśnie z ochrony czasowej – przypomina Anna Plebanek-Liro.
Jak wyjaśnia, na jej podstawie przyznawano m.in. numer PESEL UKR skorelowany z dokumentem Diia, który potwierdzał, iż dana osoba korzysta z ochrony czasowej w Polsce.
– Choć sam tytuł pobytowy – ochrona czasowa – czy to z ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony międzynarodowej, czy to ze specustawy ukraińskiej, jest prawem równorzędnym, to inny jest poziom ich regulacji – mówi.
Zwraca uwagę, iż w ustawie o udzielaniu cudzoziemcom ochrony jest ok. 20 artykułów, które regulują sytuację osób korzystających z ochrony czasowej, z kolei specustawa ukraińska obejmuje aktualnie 116 artykułów kompleksowo regulujących sytuację obywateli Ukrainy w Polsce.
Co stanie się z obywatelami Ukrainy?
Jakie są więc praktyczne skutki weta prezydenta Nawrockiego? Media zewsząd informują, iż jeżeli do 30 września specustawa ukraińska nie zostanie znowelizowana, to już 1 października prawo do legalnego pobytu w Polsce straci prawie milion osób. Czy aby na pewno?
Jak podkreśla dr Andrzej Lulkowski, szef działu prawa imigracyjnego kancelarii Sadkowski i Wspólnicy, to duża generalizacja. – Konsekwencje braku znowelizowania ustawy przed 30 września nie dotkną obywateli Ukrainy korzystających w Polsce z ochrony czasowej – przypomina.
Jak wskazaliśmy, ona przysługuje na mocy decyzji wykonawczej Rady UE z marca 2022 r. – Wielu naszych klientów miało wątpliwości, co do legalności pobytu pracowników z Ukrainy po wecie prezydenta. Wszystkim zalecamy jednak spokój, ponieważ unijne regulacje już dawno przedłużyły go do 4 marca 2027 r. – wskazuje Piotr Sawicki z kancelarii adwokackiej Piotr Sawicki i Wspólnicy.
A Liudmyla Bartkiv, dyrektor operacyjny ds. migracji z tej kancelarii dodaje, iż unijna decyzja wykonawcza na podstawie dyrektywy gwarantuje we wszystkich państwach członkowskich konkretne warunki zapewnienia podstawowej ochrony, więc Polska nie może z nich zrezygnować.
– Nasza specustawa tylko dodała niektóre ułatwienia i doprecyzowała wiele kwestii praktycznych korzystania z tej ochrony w Polsce – mówi.
Nie oznacza to jednak, iż dla objętych szczególnymi przepisami Ukraińców prezydenckie weto jest bez znaczenia.
Anna Plebanek-Liro przekonuje, iż jeżeli odrzucimy teraz wszystkie ułatwienia płynące ze specustawy, obywatele Ukrainy korzystający z ochrony czasowej „wpadną” w pierwotną ustawę, z której w tej chwili korzysta niewielu cudzoziemców. – To może spowodować problemy praktyczne dotyczące korzystania z ochrony czasowej i niewydolność obecnego systemu – ocenia.
Jak wskazuje, kłopoty mogą się zacząć już na etapie uzyskiwania dokumentów potwierdzających korzystanie z ochrony czasowej.
– Cudzoziemcy do wykazania korzystania z niej w praktyce będą potrzebować zaświadczenia wydawanego przez Szefa Urzędu ds. Cudzoziemców. w tej chwili czas oczekiwania na ten dokument wynosi maksymalnie kilka miesięcy. Jednak w przypadku, gdy konieczne będzie wydanie zaświadczenia dla ogromnej liczby obywateli Ukrainy, przewiduję, iż czas ten może przekroczyć rok oczekiwania – dodaje Anna Plebanek-Liro.
Największe problemy
Liudmyla Bartkiv przyznaje, iż pracodawcy najbardziej obawiają się o sytuację obywateli Ukrainy, głównie migrantów zarobkowych, którzy do Polski przyjechali przed wybuchem pełnoskalowej wojny, a którzy po części również stali się beneficjentami specustawy, bo na jej podstawie przedłużali następnie ważność dokumentów pobytowych.
– Chodzi o osoby, które nie korzystają z ochrony czasowej i wjechały na terytorium RP w ramach ruchu bezwizowego, na podstawie wiz krajowych czy Schengen (również tych wydanych przez inne państwa strefy Schengen), czy zezwoleń na pobyt, a ważność tych dokumentów została przedłużona na mocy przepisów specustawy. W przypadku braku nowelizacji, te dokumenty stracą ważność 30 września 2025 r. Zatem osoby, które do tego czasu nie uregulują kwestii legalności swojego pobytu będą zobowiązane opuścić terytorium kraju – mówi Lulkowski.
– Wielu z nich otrzymało jednak zezwolenia na pobyt czasowy lub stały, status rezydenta długoterminowego UE czy ochronę uzupełniającą – mówi Liudmyla Bartkiv. Czyli zalegalizowało swój pobyt na innej podstawie niż przedłużenie ze specustawy.
Jak duża jest grupa Ukraińców, którzy przyjechali do Polski jeszcze przed wybuchem wojny? Jak tłumaczy Bartosz Marczuk, ekspert Instytutu Sobieskiego, chodzi o ok. 1,2 mln osób, przy czym ok. 200 tys. wróciło do Ukrainy, a ok. 300– –400 tys. zadbało o legalizację pobytu/pracy na innej podstawie niż tylko przedłużenie ze specustawy. Ok. 600–700 tys. polega jednak na tym przedłużeniu, i oni – w wyniku weta prezydenta Nawrockiego – są w najtrudniejszej sytuacji.
– Zalegalizowanie ich pobytu w tak krótkim czasie bez interwencji ustawowej jest w praktyce niemożliwe – dodaje Bartosz Marczuk.
A chodzi przecież o osoby, które są zatrudnione w Polsce i mają ogromne znacznie dla naszego rynku pracy.