Wywiad z Pauliną Pacułą – pierwszą kobietą na stanowisku kapitana w SAR

1 tydzień temu

Paulina Pacuła zapisała się na kartach historii polskiego ratownictwa morskiego jako pierwsza kobieta, która objęła funkcję kapitana statku w SAR. Z dniem 16 sierpnia stanęła na czele jednostki ratowniczej, przełamując wieloletnie bariery w tej niezwykle wymagającej służbie.

Polska Morska: Jak się Pani czuje jako pierwsza kobieta w historii SAR, która objęła funkcję kapitana?

Paulina Pacuła: Początkowo obawiałam się odpowiedzialności i odmówiłam. Przegadałam temat propozycji awansu z moim ówczesnym kapitanem i usłyszałam słowa „Tylko głupi się nie boi. Dasz sobie świetnie radę.” Zadzwoniłam do kapitana, z którym miałam okazję pływać najdłużej w firmie i był zły, iż odmówiłam. Przemyślałam propozycję raz jeszcze i oddzwoniłam do naszych sympatycznych pań w kadrach zgadzając się. Nie myślałam o przywileju bycia pierwszą w historii służby SAR kobietą pełniącą obowiązki kapitana. Obawiałam się już nie tylko odpowiedzialności, ale też presji bycia pierwszą i komentarzy mniej przyjemnych osób.

PM: Czy droga do tego stanowiska była trudna? Z wieloma wyzwaniami musiała się Pani zmierzyć?

PC: Przede wszystkim pragnę podziękować moim najbliższym, którzy wspierali mnie w tej niełatwej drodze. Często miałam chwile zwątpienia. Wydaje mi się, iż jako kobieta miałam nieco trudniej. Po dwóch pierwszych 5-miesięcznych kontraktach na statkach handlowych postanowiłam spełnić marzenie o pracy pełnej pasji i aplikowałam do SARu na stanowisko marynarza, na które trwał nabór. Nie było odzewu, a ja ze swoim marnym doświadczeniem nie miałam odwagi na dalsze kroki. Temat ucichł, a ja trafiłam na tankowce do niemieckiego armatora. Po kilku latach postanowiłam zmienić coś w życiu. Na stronie MSPiR pojawił się etat oficera wachtowego, a ja z doświadczeniem na stanowisku drugiego oficera (już troszkę pewniejsza siebie) postanowiłam aplikować. Ponownie nikt nie odpowiadał, a ja pomimo oczytania na temat ratownictwa nie byłam świadoma, iż w firmie nie ma kobiet w załogach statków. Dzwoniłam, dzwoniłam i w końcu zostałam zaproszona na rozmowę. Długo można opowiadać… finalnie udało się! Teraz śmiejemy się z tego w biurze, ale nie było lekko.

PM: Jak na tę wiadomość zareagowali koledzy z pracy? Czy bycie kobietą w tej roli wiąże się z dodatkowymi oczekiwaniami lub presją?

PC: Od jakiegoś czasu mam szczęście do otaczających mnie ludzi. Życzę tego każdemu! Jest to niezmiernie ważne w rozwoju i poczuciu własnej wartości, żeby otaczać się takimi osobami. Koledzy z pracy wspierali mnie i w chwilach zwątpienia motywowali. Kapitanowie od początku chętnie uczyli mnie manewrowania jednostką SAR3000 za co jestem im ogromnie wdzięczna. Na wieść o awansie rozdzwoniły się telefony z gratulacjami i powitaniem mnie wśród grona kapitanów SAR. Wiem, iż zawsze mogę na nich polegać, gdy będę potrzebowała pomocy i jest to dla mnie sporym wsparciem psychicznym. jeżeli chodzi o ciemną stronę medalu, to na pewno czuję presję. Mniej życzliwych osób w tym zawodzie jest przez cały czas całkiem sporo… Na szczęście nie mam styczności z takimi osobami. W ratownictwie jest troszkę inne pływanie – musimy na sobie polegać i być zgranym zespołem. Często lubimy się również prywatnie, a nasze rodziny się znają. Panie w kadrach mają niezmiernie trudne zadanie, a dobieranie załóg wychodzi im na prawdę świetnie! Moim zdaniem to w ich rękach jest klucz do zgranego zespołu.

Paulina Pacuła otrzymała ten kubek w prezencie od poprzedniego kapitana statku.

PM: Czy czuje się Pani symbolem zmiany w organizacji i w branży? Jest Pani pierwszą kobietą-kapitan w SAR, więc jako kobieta – nowy sposób widzenia – dostrzega Pani potrzebę zmian działania SAR?

PC: Chyba dopiero sobie to uświadamiam, choć minęły już ponad dwa lata. Nie chciałam chyba przyjąć tego do wiadomości, bo krępuje mnie bycie w centrum uwagi. Po moim pierwszym wywiadzie z 2023 roku, do którego nie byłam niestety przygotowana, bardzo obawiałam się, iż mój awans na kapitana ujrzy światło dzienne. Usłyszałam wtedy kilka plotek o moim parciu na szkło, które nigdy nie miało miejsca. Te osoby choćby mnie nie poznały… Po kilku dniach na stanowisku kapitana troszkę ochłonęłam, nie stresuję się i ten dzisiejszy artykuł był dla mnie na prawdę miłą odmianą. Spotkałam się z ogromną życzliwością, często ze strony obcych mi osób, za którą dziękuję.
Jeśli chodzi o zmiany w firmie po moim zatrudnieniu, to są one widoczne. Z czasem firma zatrudniła kolejne dwie kobiety i myślę, iż troszkę uchyliłam im drzwi. Cieszę się ogromnie, iż nie zawiodłam i przekonano się do zatrudniania kobiet wśród załóg statków ratowniczych. Uważam, iż jesteśmy bardzo wartościowymi pracownikami, a przez to, iż znajdujemy się w mniejszości musimy być zaangażowane w 100%.

PM: Kto lub co było największą inspiracją w Pani karierze?

PC: Moją inspiracją do pracy w SAR był jeden z pracowników Brzegowej Stacji Ratowniczej w Darłowie. I choć on o tym nie wie, to z biegiem czasu myślę o tym, iż tak na prawdę było. Jeszcze będąc na studiach pracowałam dorywczo jako kelnerka w jednej z darłowskich pizzerii. Mój szef czasami zastępował pizzerman’a i pewnego dnia wrzucił do pieca zamówione przez klientów pizze. Po otrzymanym powiadomieniu na telefon poprosił, żebym wyjęła je we właściwym czasie i wstrzymała zamówienia, bo on jedzie na akcję. Ok. Nie było to dla mnie wyzwaniem, ale wow! To był ten moment. Wrócił szybko, bo wystarczająca załoga zebrała się i pojechała bez niego, a ja byłam pod tak ogromnym wrażeniem. Dopytałam wtedy na czym polega jego praca i jak się z tym czuje. Zawsze mieliśmy wspólne tematy związane z morzem, bo już wtedy byłam po moich pierwszych kontraktach na statkach handlowych. Tego dnia było „to coś”, ale to jeszcze nie był mój czas.

PM: Co chciałaby Pani przekazać młodym kobietom, które marzą o karierze w tej branży? Czy ma Pani jakieś motto, albo zasadę którą kieruje się w pracy i życiu?

PC: „Dobro powraca.” Myślę, iż tym kieruję się w życiu. Głęboko w to wierzę. Co chciałabym przekazać? Przyjmujcie praktyczne rady od osób bardziej doświadczonych i z czasem zróbcie w głowie selekcję, bo przecież nie wszystko musi w niej zostać. Gdy już same będziecie na tyle gotowe, żeby móc komuś coś doradzić, to dzielcie się tym. Nikt nie zabierze Wam pracy, gdy będziecie wystarczająco dobre. Nie mogę pojąć tego, jak można nie chcieć dzielić się doświadczeniem – tego u ludzi bardzo nie lubię. Zawsze starałam się być koleżeńska i nigdy nie odmawiałam pomocy.

fot: archiwum prywatne, Paulina Pacuła

Idź do oryginalnego materiału