Zabójstwo drogowe, czyli o jeden krok za daleko

3 miesięcy temu

Za każdym razem, gdy opinię publiczną rozgrzewa do czerwoności informacja o jakimś tragicznym wypadku spowodowanym przez kierowcę, który w rażący sposób narusza zasady ruchu drogowego, wzmagają się głosy nawołujące do wprowadzenia do kodeksu karnego odrębnego typu czynu zabronionego w postaci zabójstwa drogowego.

Nie inaczej jest tym razem, po tragicznym wypadku na stołecznej Trasie Łazienkowskiej, gdzie rozpędzony, i według prokuratury pijany, mężczyzna wjechał z impetem w tył jadącego przepisowo pojazdu, powodując śmierć jednej i ciężkie obrażenia kilku innych osób.

Umyślne czy nieumyślne

W reakcji na to Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiedziało m.in., rozważenie wprowadzenia nowego przestępstwa. Analizy dopiero trwają, nie wiadomo więc, czy miałaby to być odrębna postać zabójstwa, a więc czynu określonego w art. 148 kodeksu karnego, czy też może kwalifikowana postać wypadku z art. 177 KK.

Choć dyskusja na ten temat powraca od czasu do czasu, eksperci są podzielni co do konieczności wprowadzenia nowego przepisu. Zdaniem dr. Grzegorza Bogdana z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego, to czy potrzebny jest nowy typ czynu zabronionego w postaci „zabójstwa drogowego” zależy od tego, w jaki sposób będzie on ukształtowany.

– Samo to sformułowanie działa na wyobraźnię, ale budzi od razu pewne zastrzeżenie ze strony karnistów. Mianem zabójstw określamy bowiem czyny, co do których umyślności nie ma żadnych wątpliwości. Może się zdarzyć sytuacja, i zdarza się, iż ktoś posłuży się intencjonalnie samochodem do pozbawienia kogoś życia. Bo tak jak można zabić kogoś nożem, tak można zrobić to samochodem. Wówczas bezsprzecznie mamy do czynienia z zabójstwem – tłumaczy dr Bogdan.

Co innego, gdy trzeba wykazać, iż choćby jeżeli sprawca tego nie chciał, to przynajmniej godził się na to, iż taki skutek może zaistnieć.

– Godzenie się wyznacza pole tzw. zamiaru ewentualnego, który do przypisania komuś odpowiedzialności za zabójstwo w zupełności wystarczy. Jednak do przypisania odpowiedzialności za zabójstwo drogowe może się to wykazać niewystarczające. Potocznie pod pojęciem zabójstwa drogowego rozumiemy sytuację, w której ktoś wykazuje się karygodną, absurdalną wręcz brawurą i zachowuje się w ruchu drogowym w sposób nieracjonalny, generując bardzo duże zagrożenie. Jednak takie zachowanie nie przynosi do końca odpowiedzi na pytanie, czy jednocześnie godzi się on z pozbawieniem kogoś życia, a to w zasadzie byłoby podstawą do postawienia zarzutu umyślnego zabójstwa – wyjaśnia ekspert.

Warto przypomnieć, iż prokuratura już wnosiła do sądu akt oskarżenia o zabójstwo w zamiarze ewentualnym wobec kierowcy, który biorąc udział w nielegalnych wyścigach, przejechał na pasach dwie osoby w Jeleniej Górze. Sąd nie podzielił tej kwalifikacji prawnej i wymierzył karę ośmiu lat więzienia.

– Moim zdaniem już na gruncie w tej chwili obowiązujących przepisów da się w określonych sytuacjach postawić piratowi drogowemu, choćby trzeźwemu, zarzut zabójstwa w zamiarze ewentualnym. Gdy ktoś jedzie 200 km/h ulicami miasta, biorąc udział np. w nielegalnym wyścigu, i traktuje inne pojazdy jako przeszkody, które należy wymijać, to tym samym odbiera sobie szansę zapobiegnięcia niebezpieczeństwu i godzi się na ryzyko spowodowania choćby śmiertelnego wypadku – mówi prof. Mikołaj Małecki, autor bloga dogmatykarnisty.pl.

Jednak, jak mówi dr Bogdan, niewykluczona byłaby regulacja, która odnosiłaby się do przestępstwa nieumyślnego. – Można sobie wyobrazić typ przestępstwa zagrożonego surową karą, w którym występują elementy wysokiego stopnia brawury, radykalnej nieodpowiedzialności sprawcy, natomiast nie jest wymagane przypisanie zamiaru, który jest zawsze trudno udowodnić – tłumaczy karnista.

– Zatem jeżeli uznamy, iż sprawca może się nie godzić na pozbawienie kogoś życia, natomiast wskutek jego radykalnie nieakceptowanego społecznie zachowania powoduje tragiczne zdarzenie drogowe, to możemy sobie wyobrazić odpowiedzialność za zabójstwo drogowe rozumiane potocznie, które nie będzie przestępstwem umyślnym – dodaje ekspert.

Przykładowo można by wprowadzić do art. 178 KK duże przekroczenie dozwolonej prędkości jako przesłankę wyższej odpowiedzialności za spowodowany skutek w postaci ciężkiego uszczerbku na zdrowiu lub śmierć.

Spowodowanie zaś śmiertelnego wypadku w stanie nietrzeźwości już obarczone jest surową sankcją (ostatnią nowelizacją kodeksu karnego, która obowiązuje dopiero od marca tego roku, podniesiono karę do 20 lat więzienia).

Puszka Pandory

– Gdybyśmy poszli w kierunku przestępstwa umyślnego, to otworzylibyśmy puszkę Pandory w postaci usiłowania. W sytuacji, w której mielibyśmy do czynienia ze skrajnie niebezpieczną jazdą, ze znaczną prędkością, łamaniem szeregu przepisów, ale nie nastąpiłby skutek związany z życiem i zdrowiem ofiary, to ktoś, kto godził się z wywołaniem takiego skutku, powinien odpowiadać za jego usiłowanie. A wtedy sporą część zachowań, które w tej chwili stanowią wykroczenie z art. 86 kodeksu wykroczeń, traktowalibyśmy jako usiłowanie zabójstwa drogowego – przestrzega dr Grzegorz Bogdan.

Tego kłopotu można by uniknąć, np. wprowadzając przestępstwo w postaci rażącego zagrożenia niebezpieczeństwa w ruchu drogowym.

– Od dawna postuluję wprowadzenie takiego przestępstwa. Dziś, choć taki czyn zagrożony jest grzywną w wysokości do 30 tys. zł, to przez cały czas jest to tylko wykroczenie. A moim zdaniem powinno być to przestępstwem – mówi prof. Ryszard Stefański z Uczelni Łazarskiego.

Egzekwować zakazy

Ogromnym problemem, z jakim zamierza się zmierzyć Ministerstwo Sprawiedliwości, jest też opracowanie skutecznych metod egzekwowania orzeczonych zakazów prowadzenia pojazdów. Można do tego celu wykorzystać system automatycznego sczytywania tablic, który dziś pomaga np. wyłapywać skradzione pojazdy.

– To na pewno ułatwiłoby nam pracę, w Wielkiej Brytanii patrol automatycznie dostaje nie tylko informację o tym, czy pojazd nie jest skradziony albo czy nie należy do osoby np. karanej wcześniej za handel narkotykami, ale choćby czy właściciel ma ubezpieczenie. Technicznie możliwe jest więc, by system automatycznie zaciągał dane z Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców o aktywnych zakazach prowadzenia pojazdów – mówi nam jeden z policjantów.

MS rozważa też wprowadzenie możliwości stosowania przepadku za nieprzestrzeganie zakazu prowadzenia pojazdów być może w stosunku do recydywistów.

– Jestem za wprowadzeniem drakońskich kar dla pijanych kierowców i surowym ich egzekwowaniem. Jednak trzeba rozróżnić tych, co łamią zakaz prowadzenia pojazdu, jadąc po alkoholu, i tych, którzy łamią go, ale jednak będąc trzeźwym. Nie powinno być więc tak, iż w obydwu przypadkach sankcją ma być przepadek pojazdu – mówi sędzia Krzysztof Dembowski z Sądu Rejonowego w Nisku.

Opinia dla „Rzeczpospolitej”

Maciej Strączyński

sędzia Sądu Okręgowego w Szczecinie

Ludzi, którzy permanentnie łamią zakaz prowadzenia pojazdów, może powstrzymać tylko więzienie. Dlatego trzeba podnieść dolną granicę kary za łamanie zakazu prowadzenia pojazdów z obecnych trzech miesięcy i częściej stosować kary izolacyjne. Sądy nie doceniają siły pierwszego pozbawienia wolności, które najlepiej oddziałuje na sprawcę. jeżeli za jazdę po alkoholu sąd wymierza grzywnę i zakaz prowadzenia pojazdu, następnie za jego złamanie karę ograniczenia wolności, a za powtórne złamanie karę np. w zawieszeniu, to sprawca przyzwyczaja się do bezkarności. A powinien od razu trafić za kratki na tak długo, by to nim wstrząsnęło, ale na jednocześnie na tyle krótko, żeby nie zdążył do życia w więzieniu przywyknąć.

Idź do oryginalnego materiału