Mój syn dorastał bez ojca. To musiało wpłynąć na jego charakter. Tata nas zostawił, bo "nie mógł znieść rutyny i zbyt dużej odpowiedzialności". Tak jakbym ja, dziewczyna młodsza o 3 lata, wiedziała więcej o odpowiedzialności niż on. Wychowywałam dzieciaka sama, zajmowałam się nim, przygotowałam do życia. I jak to się skończyło?
Mikołaj, mój syn, wcześnie się ożenił. On i Sara mieli po dwadzieścia parę lat. Pierwsza miłość, motylki w brzuchu. Pracował na pół etatu, żeby starczyło na pierścionek, i w ogóle zachowywał się jak prawdziwy mężczyzna.
Widziałam to wszystko, więc wiem, o czym mówię. Sara była jeszcze taka młoda i niedoświadczona, bardzo emocjonalna, poznawałyśmy się, przekonałam się, iż będzie dobrą gospodynią. Krótko mówiąc, byłam szczęśliwa jego wyborem.
Mieli małe wesele, skromne, choćby jak na moje standardy. Przeprowadzili się z mojego domu do wynajętego mieszkania i zaczęli żyć samodzielnie. Potem wszystko szło tak jak powinno, pojawiło się dziecko.
Byłam przeszczęśliwa: wnuk, a choćby olbrzym, 4300 gramów! Nie mogłam się na niego napatrzeć. Syn znalazł nową pracę i wszystko zaczęło się układać. A rok później rozwód. Bez długich rozmów, scen i awantur. Mój syn postanowił odejść. Powód banalny: inna kobieta, koleżanka z pracy.
I to nie zwykła kochanka na boku, ale kobieta, która od kilku miesięcy jest w ciąży. Straszna sytuacja. Kocham mojego syna, ale doskonale wiem, kto tu zawinił. Sara wróciła do swojego domu, Mikołaj zamieszkał z nową kobietą. Było kilka prób ze strony mojego syna, aby mnie przeciągnąć na ich stronę i żebym zaprzyjaźniła się z nową narzeczoną, ale moja odpowiedź była stanowcza i nie zamierzałam się uginać. Geny tatusia dały o sobie znać.
Z Sarą przez cały czas utrzymywałam kontakt, często do niej jeździłam, żeby zobaczyć wnuka, zapytać jak się sprawy mają i ogólnie służyć pomocą i rozmową. Synowa zawsze przyjmowała mnie z uśmiechem i otwartymi ramionami.
Ale za każdym razem zauważałam, iż nie żyje w najlepszych warunkach: małe mieszkanie, zrzędzący rodzice, wnuk, który wymaga ciągłej uwagi. Jak może się rozwijać i na co może liczyć w takich warunkach? Zastanowiłam się i postanowiłam pomóc. Zadzwoniłam do synowej i zapytałam, czy nie miałaby ochoty przeprowadzić się z wnukiem do mnie. Ja mieszkam sama. Jest dużo miejsca, pomoc się przyda i ogólnie umiem zajmować się małym dzieckiem.
Już wieczorem Sara stała w progu z rzeczami i załzawionymi oczami. Ciągle dziękowała mi za wyrozumiałość. Czasem mówi się, iż ktoś „jest dla ciebie jak córka”. Tak właśnie miałam z Sarą. Chodziłam normalnie do pracy, kupowałam co nam było trzeba, bawiłam się z wnukiem. Sara zajmowała się domem. Gotowała, sprzątała, robiła pranie.
Oczywiście ja też jej pomagałam. Żadna z nas nie narzekała, było nam razem dobrze pod jednym dachem. Nie obchodziło mnie, co robi mój syn. Ja, podobnie jak moja synowa, byłam na niego bardzo obrażona.
Mikołaj jednak nie dawał za wygraną. W jakiś sposób dowiedział się, iż była żona mieszka teraz ze mną i nie wahał się przyjść, aby wyrazić swoją opinię na ten temat. Ja go nie wpuściłam do domu. Ale Sara tak. Akurat trafił na dzień, w którym byłam zmęczona pracą, nie miałam na nic siły i hamulce mi puściły.
Powiedziałam mu, co myślę. Że to, co zrobił, było podłe, iż zachował się tak jak jego ojciec. Że porzucenie kobiety z dzieckiem to najohydniejszy czyn, za który ja, jako jego matka, bardzo się wstydzę.
Że za te grosze, które on nazywa „alimentami” nie da się nic kupić. I iż trzeba myśleć głową, a nie wiadomo czym, skoro on, jako mężczyzna, wziął na siebie taką odpowiedzialność. Sara oczywiście słyszała moją tyradę. Mój syn stał tam z podkrążonymi oczami i przebierał nogami. Mamrotał coś o drugim dziecku i małej pensji.
Prychnął i wyszedł. Nie chciałam choćby nic słyszeć. Jest mi obcy. Od tamtej pory mam tylko wnuka i córkę. Zastanawiałam się nad pójściem do notariusza. Tak, żeby nikt z moich znajomych się nie dowiedział. Mój dom powinien dostać wnuk, kiedy mnie już zabraknie.
Sara jest dobrą osobą, ale potrzebuje własnej rodziny, pozostało młoda. Mały potrzebuje ojca. Mój syn poszedł własną drogą i już mnie nie potrzebuje. Pozostaje mi pomóc w życiu jedynemu wnukowi.