Wydany prawie miliard złotych, rozebrany blok węglowy, a zamiast nowej elektrowni – śledztwo prokuratury. Najwyższa Izba Kontroli ujawnia, iż działania zarządu spółki Elektrownia Ostrołęka przy rozliczeniu inwestycji Ostrołęka C były nielegalne i niegospodarne.
Inwestycja, która skończyła się rozbiórką
Budowa nowego bloku węglowego Ostrołęka C miała być strategiczną inwestycją dla polskiej energetyki. Założeniem projektu było powstanie nowoczesnego bloku o mocy 1000 MW, aby wzmocnić krajowy system elektroenergetyczny. Prace ruszyły jesienią 2018 roku, jednak już na starcie pojawiły się wątpliwości – zarówno ekonomiczne, jak i ekologiczne.
Po niespełna półtora roku, czyli w lutym 2020 roku, główni inwestorzy – Enea i Energa – postanowili wstrzymać finansowanie budowy. W czerwcu 2020 roku zarząd Elektrowni Ostrołęka formalnie zawiesił wszystkie prace, a w marcu 2021 roku rozpoczęto rozbiórkę elementów konstrukcji, która już powstała. W tym samym miejscu postanowiono zbudować blok gazowo-parowy, porzucając węgiel na rzecz gazu ziemnego.
Ujawnione nieprawidłowości
Najwyższa Izba Kontroli w raporcie przedstawiła jasno – rozliczenie inwestycji było prowadzone w sposób nielegalny i niegospodarny. Zarząd Elektrowni Ostrołęka zaakceptował i wypłacił głównemu wykonawcy roszczenia na ponad 958 mln zł netto, mimo iż nie zweryfikował ani ich zasadności, ani wysokości.
Według NIK, przyjęto rozwiązania, które utrudniły, a choćby uniemożliwiły prawidłową kontrolę dokumentów. W wielu przypadkach roszczenia były źle udokumentowane, a część materiałów przedstawiono w językach obcych – choćby po chińsku – co praktycznie wykluczało rzetelną weryfikację.
Co więcej, zarząd nie skorzystał z możliwości naliczenia kar umownych za naruszenia kontraktu przez wykonawcę. W efekcie spółka poniosła wielkie straty, a NIK podkreśla, iż działania zarządu doprowadziły do „znacznego uszczuplenia majątku”.
Inwestorzy wprowadzeni w błąd
NIK wykazała, iż zarząd Elektrowni Ostrołęka przekazywał inwestorom – Enei i Enerdze – niepełne i nieprawdziwe informacje. Firmy otrzymywały raporty, z których wynikało, iż koszt inwestycji zamknął się w kwocie 958 mln zł. W rzeczywistości była to tylko suma rozliczeń z wykonawcą, bez uwzględnienia dodatkowych kosztów – między innymi honorariów kancelarii prawnych i innych umów związanych z projektem.
Tym samym udziałowcy mogli podejmować decyzje na podstawie błędnych danych, bez znajomosci faktycznego stanu finansów spółki.
Brak zabezpieczenia
W listopadzie 2020 roku dwóch wiceprezesów Enei alarmowało o możliwych nieprawidłowościach, zwracając się do ówczesnego Ministra koordynatora służb specjalnych z wnioskiem o objęcie rozliczeń osłoną antykorupcyjną. Zdaniem Enei brak dostępu do dokumentów potwierdzających zakres faktycznie wykonanych prac stanowił poważne zagrożenie dla stabilności finansowej spółki. Jednak wniosek został odrzucony, a proces rozliczeń przebiegał bez dodatkowego nadzoru.
Wyniki kontroli NIK
Kontrola NIK odbyła się miedzy rokiem 2020 a 2024. Ostateczne rozliczenie inwestycji zakończono w czerwcu 2022 roku. W ocenie Izby zarząd spółki naruszył interesy Elektrowni Ostrołęka „nie chroniąc należycie powierzonego majątku”. NIK wskazała między innymi na podpisanie porozumień niekorzystnych dla spółki, brak weryfikacji zasadności wielomilionowych roszczeń, zaakceptowanie kosztów bez dowodów na wykonanie prac, pomijanie inspekcji technicznych i brak nowych procedur kontrolnych po wstrzymaniu projektu.
Co dalej?
Po ustaleniach kontrolerów, NIK przygotowuje zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Śledczy mają sprawdzić, czy członkowie zarządu Elektrowni Ostrołęka, nie dopełniając swoich obowiązków, nie wyrządzili spółce szkody majątkowej w ogromnej skali.
Sprawa Ostrołęki C może stać się jednym z największych przykładów zmarnowanych publicznych pieniędzy w polskiej energetyce. Łącznie, według wcześniejszych kontroli NIK, na projekt przeznaczono ponad 1,3 miliarda złotych, które bezpowrotnie przepadły.
Fot. pixabay