30. rocznica katastrofy promu „Estonia” na Morzu Bałtyckim

3 godzin temu

28 września 1994 roku, o północy, Morze Bałtyckie stało się miejscem jednej z największych katastrof morskich w czasach powojennych. Prom „Estonia”, kursujący na trasie między Tallinem a Sztokholmem, zatonął w pobliżu południowo-zachodnich wybrzeży Finlandii, pociągając za sobą życie 852 osób. Była to tragiczna noc, której skala porównywana jest do słynnej katastrofy „Titanica” z 1912 roku.

Prom „Estonia” wyruszył z Tallinna 27 września o godzinie 19:00, planując dotrzeć do Sztokholmu następnego ranka. Na pokładzie znajdowało się 989 osób, w tym pasażerowie, głównie Szwedzi, oraz załoga, złożona w większości z Estończyków. Niestety, podróż zakończyła się tragicznie na wodach Morza Bałtyckiego.

Około godziny 1:15 nad ranem doszło do awarii furty dziobowej, która oderwała się od kadłuba promu. W wyniku tego zdarzenia statek zaczął się gwałtownie przechylać, a pasażerowie zostali zaalarmowani o problemach. Już po kilku minutach sytuacja na pokładzie stała się krytyczna – nie można było poruszać się po promie, a wielu pasażerów zostało uwięzionych. O godzinie 1:22 załoga nadała sygnał Mayday, jednak zaledwie siedem minut później „Estonia” zniknęła z radarów.

Akcja ratunkowa była utrudniona przez niezwykle trudne warunki pogodowe. Na Bałtyku szalał sztorm, z falami sięgającymi choćby 10 metrów. Pierwsze helikoptery dotarły na miejsce dopiero o godzinie 3:05, ponad godzinę po zatonięciu promu. Na miejscu pojawiły się także statki, które ruszyły na pomoc rozbitkom. Dzięki ich wysiłkom uratowano 138 osób, w tym Jerzego Forysiaka, jednego z ocalałych, który przetrwał dwie godziny w zimnych wodach Bałtyku, trzymając się szalupy ratunkowej.

Oficjalny raport z 1997 roku wskazywał, iż przyczyną katastrofy były wady konstrukcyjne furty dziobowej. Nie wytrzymała ona naporu potężnych fal, co doprowadziło do zalania pokładu pojazdowego, a w konsekwencji – zatonięcia promu w ciągu zaledwie kilku minut. Raport ten spotkał się jednak z falą krytyki i kontrowersji, a wokół katastrofy zaczęły krążyć teorie spiskowe.

Jedna z teorii sugerowała, iż na pokładzie promu przewożona była nielegalnie broń, co miało być powodem zatajania prawdziwych przyczyn tragedii. Pojawiły się także domysły, iż zatonięcie było wynikiem wybuchu bomby. Mimo licznych dochodzeń i badań, część pytań dotyczących katastrofy „Estonii” pozostała bez odpowiedzi. Dodatkowo, umowa zawarta między krajami nadbałtyckimi, wykluczająca Niemcy, uniemożliwiła dalsze nurkowania w pobliżu wraku, co utrudniło prowadzenie śledztw. Miejsce katastrofy jest w tej chwili monitorowane przez fińską straż wybrzeża.

Katastrofa promu „Estonia” na zawsze zmieniła podejście do bezpieczeństwa na morzu. Była impulsem do zaostrzenia międzynarodowych przepisów dotyczących konstrukcji statków pasażerskich i procedur ewakuacyjnych. Dla wielu ludzi związanych z Morzem Bałtyckim, ta tragedia pozostaje bolesnym przypomnieniem o niebezpieczeństwach związanych z żeglugą, choćby na wodach znanych i dobrze patrolowanych.

Pomimo upływu lat, katastrofa promu „Estonia” wciąż budzi emocje i skłania do refleksji nad potrzebą nieustannego doskonalenia technologii i procedur mających na celu zapewnienie bezpieczeństwa na morzu.

Polska Morska, media / fot: Autorstwa Stan Shebs, CC BY-SA 3.0

Idź do oryginalnego materiału