Należy znaleźć pomysł na siebie, to co chce się robić i po prostu za tym podążać

prawieoprawie.pl 1 miesiąc temu

„Zadania wymagające działania na styku prawa i biznesu dają mi bardzo dużo satysfakcji. To zaś przerodziło się w zainteresowanie głównym obszarem mojej obecnej aktywności, a więc prawem gospodarczym i obsługą korporacyjną spółek. Nie ukrywam, iż wpływ ma również to, iż po prostu dobrze się w tym czuję, odnajduję się w prowadzeniu rozmów biznesowych, a później przekształcaniu ich w formalne ustalenia” – rozmowa z Piotrem Tobiczykiem, Dyrektorem Działu Prawnego w KENO.

Dzień dobry. Bardzo dziękujemy za przyjęcie zaproszenia do rozmowy. Jesteśmy ciekawi początków Pana zawodowej historii – co „popchnęło” Pana w stronę prawniczej kariery?

Przede wszystkim, ze swojej strony również dziękuję za zaproszenie. Cieszę się, iż mogę wziąć udział w tym cyklu. Tym bardziej jest mi miło, kiedy spojrzę na tak znamienitych poprzednich rozmówców biorących udział w tej serii.

Przechodząc do odpowiedzi na pytanie. Od razu rozwieję wątpliwości. Nie, nie była to fascynacja prowadzeniem wyrafinowanych sporów i popisami retorycznymi prawników reprezentujących strony, rodem z hollywoodzkich produkcji. Nigdy nie chciałem być tzw. trial lawyerem (prawnikiem procesowym). Zawsze byłem realistą, twardo stąpającym po ziemi. Byłem ciekaw wszystkiego dookoła. Zadawałem dużo pytań. Od najmłodszych lat zastanawiałem się, dlaczego właśnie jest tak a nie inaczej, dlaczego należy tak właśnie postępować. Zdałem sobie sprawę, iż większość aspektów życia jest uregulowana w tej czy innej formie. Chciałem wiedzieć skąd się to bierze, kto ustala te zasady. Ta ciekawość na początku pchała mnie do bycia dziennikarzem. Skończyłem choćby liceum o takim profilu, pisywałem do lokalnej gazetki, prowadziłem też rubrykę sportową klubu piłkarskiego w mojej rodzinnej miejscowości. Jak się później okazało, posługiwanie się słowem pisanym bardzo się przydało w pracy prawnika. Finalnie zdecydowałem się postawić na zawód prawnika. Powód był trywialny. Postrzegałem ten zawód jako gwarancję pracy. Życie zweryfikowało, iż i tutaj konkurencja jest bardzo duża.

Prawo handlowe, prawo gospodarcze i obsługa korporacyjna spółek to główne obszary Pana działalności. Były one w kręgu Pana zainteresowań od początku studiów, czy pojawiły się dopiero na późniejszym etapie?

W trakcie studiów trafiłem na praktyki do kancelarii komorniczej. Później, jeszcze kończąc studia, zacząłem pracę w tej samej kancelarii. To był mój pierwszy pomysł na siebie o ile chodzi o karierę zawodową – aplikacja komornicza. W trakcie zatrudnienia zobaczyłem, jak wygląda praca komornika „od kuchni”. Na marginesie, w mojej ocenie jest bardzo ekscytująca, ale zarazem ciężka i niewdzięczna. Przeważyło to drugie, dlatego nie poszedłem tą drogą. Wtedy po raz pierwszy miałem styczność z biznesem – dużym i małym. Czasem z tej gorszej strony – w roli dłużnika, innym razem w tej pozytywnej – jako odzyskującego należności wierzyciela. Widziałem jak egzekucja wierzytelności działa „od środka”. Pomyślałem więc, iż to doświadczenie mógłbym wykorzystać w pracy w przedsiębiorstwie, w spółce. Poza tym chciałem spróbować sił również w sprawach z innego obszaru prawa niż egzekucja.

Wybrał Pan pracę prawnika wewnętrznego. Co wpłynęło na tę decyzję? Czy próbował Pan również pracy w kancelarii?

Dostałem szansę pracy jako prawnik in-house w spółce KENO. Trafiłem do spółki, w której między innymi miałem odpowiadać za odzyskiwanie należności. Jak się później okazało, był to tylko wycinek moich obowiązków. Z racji bardzo dynamicznego rozwoju spółki, otrzymywałem zlecenia wymagające penetracji szerokiego spektrum wiedzy prawniczej. Od spraw egzekucyjnych, przez analizę kontraktów handlowych, aż do wielomilionowych transakcji M&A i obsługi korporacyjnej spółek. przez cały czas mam okazję realizować wieloaspektowe i zróżnicowane merytorycznie zadania. To pozwoliło mi nabrać doświadczenia w wielu dziedzinach.

Zadania wymagające działania na styku prawa i biznesu dają mi bardzo dużo satysfakcji. To zaś przerodziło się w zainteresowanie głównym obszarem mojej obecnej aktywności, a więc prawem gospodarczym i obsługą korporacyjną spółek. Nie ukrywam, iż wpływ ma również to, iż po prostu dobrze się w tym czuję, odnajduję się w prowadzeniu rozmów biznesowych, a później przekształcaniu ich w formalne ustalenia. Może powiem nieskromnie, iż sprawdziłem się w tym.

Właśnie ta różnorodność zadań, możliwość uczestniczenia w procesach biznesowych i swego rodzaju wolność dla prawnika (jakkolwiek to górnolotnie nie zabrzmiało :)), rozumiana jako elastyczność w działaniu, zadecydowały, iż wybrałem drogę prawnika in-house. W pracy prawnika wewnętrznego to biznes zawsze będzie na pierwszym miejscu. Zbytni formalizm, który niekiedy prezentują prawnicy kancelaryjni, może „zabić” biznes.

W poprzedniej wypowiedzi zawarta jest odpowiedź na pytanie o to, dlaczego nie wybrałem drogi prawnika w kancelarii. Prawnicy w kancelarii to przede wszystkim wąskie specjalizacje, fachowcy, eksperci w danych dziedzinach, co oczywiście nie jest niczym złym. Sami w organizacji korzystamy z usług takich specjalistów. Jednak zakres spraw jest mocno ograniczony do danej dziedziny. Przede wszystkim będąc prawnikiem zewnętrznym nigdy nie da się do końca zrozumieć specyfiki danego biznesu i zachodzących w nim procesów. Uczestniczenie w tym to ogromna satysfakcja.

W KENO przeszedł Pan ścieżkę kariery od prawnika in-house do Dyrektora Działu Prawnego. Pełni Pan też funkcję Vice-CEO w spółce zależnej Keno Energy Kft. Jak awanse i możliwość sprawdzenia się w nowej roli wpływają na Pana motywację?

Tak, ogromny rozwój spółki Keno, w której pracuję, spowodował konieczność budowy i uporządkowania struktur organizacyjnych. Zostałem dyrektorem odpowiedzialnym za sprawy prawne. To było docenienie mojej pracy, ale też spore wyzwanie. Powierzono mi odpowiedzialność za bezpieczeństwo prawne spółki, której obroty sięgały ponad 2 mld złotych. Konsekwencją ekspansji na nowe rynki było umiędzynarodowienie biznesu i powstanie spółek zależnych. W „spółce córce”, Keno Energy Kft, delegowano mnie do roli, w której sprawuję nadzór właścicielski. Awans i sprawdzenie się w nowej funkcji jest na pewno sporym zastrzykiem motywacji. Otrzymujesz nowe kompetencje i większą swobodę, ale idą za tym również kolejne obowiązki i większa odpowiedzialność. Chęci podołania nowej funkcji i spełnienia oczekiwań są również mocnymi bodźcami do działania. Jednak w mojej ocenie, największym „boosterem” motywacji jest możliwość rozwoju, nauka czegoś nowego, zbieranie doświadczenia. Wiem, iż to może zabrzmieć jak frazes, ale u mnie to działa. Gdy w parze z rozwojem idzie awans, to tylko lepiej dla beneficjenta.

Zaczynał Pan jako prawnik wewnętrzny – co było dla Pana największym wyzwaniem w kontekście obowiązków menadżerskich, które niesie stanowisko Dyrektora Działu Prawnego?

Jeżeli chodzi o obowiązki menedżerskie, które łączą się ze zmianą stanowiska, to nie będę oryginalny – jest to na pewno odpowiedzialność za wycinek spraw w organizacji. Musisz podejmować decyzje, często trudne i ryzykowne, które niosą za sobą konsekwencje. Firmujesz je swoim nazwiskiem. To prawda, gdy sprawa kończy się pomyślnie, można się ogrzać w blasku sukcesu, jednak gorycz porażki musisz przełknąć samodzielnie. Zarządzając pewnym obszarem w organizacji musisz do tej kwestii podchodzić holistycznie – nie pracujesz od zlecenia do zlecenia, od 8 do 16. Wprawdzie po 8 godzinach fizycznie możesz wyjść z miejsca pracy, ale Twoja głowa cały czas gdzieś tam zostaje, chyba iż zabierasz laptopa ze sobą – wtedy pracę przenosisz do domu

Bierze Pan udział w konferencjach branżowych – jakie znaczenie dla budowania wizerunku eksperta ma wg Pana aktywne uczestnictwo w takich wydarzeniach?

Tak, myślę, iż uczestnictwo w takich wydarzeniach niesie ze sobą korzyść w postaci budowania wizerunku eksperta. Jest to możliwość do poznania różnych spojrzeń na te same sprawy, różnych rozwiązań danych problemów, zrozumienia, jak dana organizacja radzi sobie z tym czy innym problemem. Aspirując do roli eksperta należy być świadomym wielości rozwiązań, a także pozostawać na bieżąco z trendami i nowinkami. Takie wydarzenia to doskonała okazja do wymiany doświadczeń. Oczywiście służy to przy okazji budowaniu marki osobistej i rozpoznawalności na rynku, ale uważam, iż to nie powinno być celem samym w sobie, a dziać się przy okazji. Dwa, co również ważne, a może i najważniejsze dla niektórych – takie eventy nieodłącznie wiążą się z biznesem. Nie ukrywajmy, każdy uczestnik z reguły reprezentuje jakąś organizację, firmę lub kancelarię. Jest to okazja do zbudowania relacji i pozyskania klienta. Nie przez przypadek elementem konferencji zawsze jest networking.

Podczas Forum Dyrektorów Działów Prawnych mówił Pan m.in. na temat legal design. Jakie możliwości daje prawnikom wykorzystywanie tej metody do tłumaczenia prawa?

Legal design to wspaniała metoda do tłumaczenia prawa osobom, które nie są prawnikami. Skomplikowane dokumenty można przedstawić tak, aby były bardziej czytelne dla odbiorcy. Prawo jest dla wszystkich i powinno być rozumiane przez wszystkich. Ta metoda daje nieograniczone możliwości dla prawników, ale oczywiście by coś „zyskać” najpierw trzeba coś od siebie dać – czas i zaangażowanie w stworzenie takiego dokumentu. Przez zastosowanie bardziej potocznego języka czy elementów obrazkowych, a także wyróżnienie pewnych elementów i uproszczenie struktury tekstu, można uzyskać bardziej przejrzysty i czytelny dokument. Dzięki legal design prawnicy mogą lepiej przekazywać informacje klientom wewnętrznym i zewnętrznym w organizacji. W oparciu o tę metodę stworzone mogą zostać np. obszerne wzorce umowne czy wewnętrzne regulaminy. Czas włożony w przygotowanie dokumentacji w taki sposób gwałtownie się zwraca.

Często pytamy naszych Rozmówców o wpływ pandemii COVID-19 na funkcjonowanie kancelarii. Jak ograniczenia związane z koronawirusem wpłynęły na pracę Pana działu prawnego?

W mojej ocenie pandemia COVID-19 nie ograniczyła w niczym działania działu prawnego, a tylko przerzuciła akcenty na inne metody komunikowania się i je spopularyzowała. Mowa oczywiście o komunikacji zdalnej. Ja nie jestem tego zwolennikiem, tak dla jasności, ale dzisiaj wszystko można załatwić online: spotkać się, omówić umowę, negocjować kontrakt i finalnie go podpisać. Ewentualnie czas „przerzucania” się mailami mógł się wydłużyć w porównaniu do zorganizowania fizycznego spotkania i wyjaśnienia rozbieżności, ale kompensował to czas dojazdów do punktu docelowego. o ile miałbym wskazać jakieś ograniczenie dla działu prawnego wynikające z pandemii, to byłoby to ograniczenie zdolności negocjacyjnych przy wypracowywaniu kontraktów. Dojście do kompromisu i wspólnego rozwiązania przychodzi zdecydowanie łatwiej, o ile mamy do czynienia z Homo sapiens a nie Homo cyber.

Mimo bogatego doświadczenia, cały czas się Pan dokształca – niedawno ukończył Pan studia podyplomowe z zakresu prawa gospodarczego i handlowego. Jakie to uczucie wrócić na studia już jako wykwalifikowany prawnik?

Wychodzę z założenia, iż nigdy nie będziemy wiedzieć tyle, ile chcielibyśmy wiedzieć. Powrót na studia po kilku latach to na pewno inne spojrzenie. To, co kiedyś wydawało się wyłącznie teorią, przekładasz na konkretny życiowy case. Myślę, iż studiowanie z pewnym bagażem doświadczeń jest o wiele prostsze. Po drugie, co również ważne, kierunek studiów podyplomowych wybieramy już pod konkretny plan ścieżki zawodowej. Tam nie ma wymówki „to mi się nie przyda”– jak to często bywa na studiach:).

Czy mógłby Pan podzielić się z naszymi najmłodszymi czytelnikami jakąś radą, która pomoże im przetrwać trudności studiów i pierwsze kroki na rynku pracy?

Jeżeli chodzi o radę. Myślę, iż ten, kto wybiera studia prawnicze z mocnym przekonaniem, na pewno pokona wszelkie trudności w ich ukończeniu. o ile nie, to znaczy, iż tak naprawdę mu nie zależało. Co do pierwszych kroków na rynku pracy – należy znaleźć pomysł na siebie, to co chce się robić i po prostu za tym podążać.

Z informacji na Pana profilu na LinkedIn wynika, iż ukończył Pan Kurs Trenera UEFA Grassroots C – czy piłka nożna to sposób na utrzymanie work-life balance?

Piłka nożna to od zawsze moje hobby. Kiedyś grałem bardzo regularnie w klubie sportowym na poziomie amatorskim. Działałem też w tym samym klubie w zarządzie. przez cały czas jest to mój ulubiony sport, ale przyznam się, iż z powodu braku czasu nie pielęgnuję już tak bardzo tej aktywności. Wiem, brzmi to jak banalna wymówka :). Jednak gdy tylko nadarzą się okazja i odpowiednia liczba osób, nie odmawiam sobie tej przyjemności.

Piotr Tobiczyk, absolwent studiów prawniczych na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie oraz studiów podyplomowych z Prawa Gospodarczego i Handlowego na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach i Master of Corporate Governance na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach. Jako Dyrektor Działu Prawnego w KENO specjalizuje się w prawie handlowym i gospodarczym, obsłudze korporacyjnej spółek i transakcjach M&A. Członek Polskiego Stowarzyszenia Prawników Przedsiębiorstw.

Idź do oryginalnego materiału