Opłata, którą miały sfinansować koncerny, będzie przerzucona na kupujących elektronikę

3 tygodni temu

Nowe przepisy dotyczące tzw. opłaty reprograficznej wejdą w życie już od 2026 roku. Obejmą one telefony, tablety, komputery i telewizory. Choć formalnie opłata reprograficzna to nie podatek, eksperci ostrzegają, iż konsumenci zapłacą więcej – choćby o 1 proc. ceny urządzenia.

„Podatek od telefonów” – co się zmieni?


Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego planuje rozszerzenie katalogu urządzeń objętych opłatą reprograficzną, która ma rekompensować twórcom kopiowanie ich utworów w ramach tzw. dozwolonego użytku. Wcześniej dotyczyła kaset, płyt CD czy magnetowidów. Teraz obejmie nowoczesne urządzenia cyfrowe – telewizory, telefony, tablety i komputery.


Jak wyjaśnia mec. Diana Knapczyk, radca prawny z kancelarii Causa Finita Szczepanek i Wspólnicy, formalnie nie jest to podatek, ale opłata, a wpływy z niej nie trafią do budżetu państwa.


– Beneficjentami opłaty są organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, takie jak m.in. Stowarzyszenie Autorów ZAiKS, reprezentujące muzyków, filmowców, pisarzy i innych artystów – wyjaśnia Knapczyk.

Ile wyniesie nowa opłata?


Zgodnie z projektem rozporządzenia, nowa opłata wyniesie 1 proc. wartości urządzenia. Obejmie wszystkie nowo sprzedane telefony komórkowe i tablety z pamięcią powyżej 32 GB, komputery stacjonarne i przenośne oraz telewizory z funkcją nagrywania lub wbudowaną pamięcią. Ministerstwo Kultury zapewnia, iż konsumenci nie odczują zmian, jednak ekspertka jest innego zdania.


– Formalnie opłatę mają uiszczać producenci oraz importerzy sprzętu elektronicznego, a Ministerstwo Kultury zapewnia, iż przeciętny konsument nie odczuje tej zmiany. Doświadczenie życiowe podpowiada jednak coś innego – koszty zostaną ostatecznie przerzucone na klientów. Sklepy nie będą osobno wskazywać tej opłaty – będzie ona ukryta w nowej cenie detalicznej urządzenia. Ponieważ marże w branży elektronicznej są niewielkie, choćby taka dodatkowa opłata wymusi podwyżki cen – mówi mec. Diana Knapczyk.


Choć stawka wydaje się niewielka, w praktyce oznacza realny wzrost cen. telefon za 7 500 zł może zdrożeć o co najmniej 75 zł, a telewizor za 5 000 zł – o 50 zł. Jak podkreśla Knapczyk, sklepy i producenci mogą wykorzystać wprowadzenie nowych przepisów do dodatkowych podwyżek, tłumacząc się koniecznością dostosowania do prawa.


– W praktyce producenci i sprzedawcy mogą wykorzystać okazję, by podnieść ceny jeszcze bardziej. Dla konsumenta będzie to praktycznie niemożliwe do zweryfikowania – dodaje prawniczka.

Ostatecznie „podatek od telefonów” zapłacą konsumenci, nie koncerny


Resort kultury szacuje, iż roczne wpływy z tytułu opłaty wyniosą od 150 do 200 mln zł. Pieniądze trafią do organizacji twórczych, które mają otrzymać rekompensatę za kopiowanie i odtwarzanie ich dzieł.


Według resortu kultury koncerny elektroniczne w ten sposób mogą wykazać się społeczną odpowiedzialnością poprzez wsparcie twórców. Jednak prawniczka zauważa, iż to ostatecznie konsumenci będą musieli wyłożyć z własnych portfeli te dodatkowe środki. Oznacza to, iż to adekwatnie klienci końcowi będą obarczeni finansowaniem opłaty reprograficznej.


Opłata reprograficzna wejdzie w życie 1 stycznia 2026 r. i obejmie wszystkie nowe urządzenia wprowadzane na rynek po tej dacie.




Przeczytaj także:



  • Ponad połowa pracowników używa jednego hasła do kilku kont

  • Ceny mieszkań na rynku wtórnym zaskakują. Mogą być wyższe niż na pierwotnym

  • Ceny leków: pacjenci z mniejszych gmin muszą zapłacić więcej. Raport ujawnia różnice

Idź do oryginalnego materiału