3 grudnia 1964 roku, podczas rutynowego rejsu w pobliżu wybrzeży Szwecji na okręcie podwodnym ORP Sęp doszło do gwałtownej eksplozji wodoru w dziobowej baterii akumulatorów. Wydarzenia te rozegrały się w ciągu zaledwie kilku minut, a ich konsekwencją była śmierć ośmiu marynarzy, którzy nie mogąc opuścić odciętego pomieszczenia, zginęli na swoich posterunkach.
Okręt płynął w położeniu nawodnym, przy pogodzie ocenianej na 3-4 stopnie w skali Beauforta, co oznaczało umiarkowane warunki morskie, niewskazujące na zagrożenie dla bezpieczeństwa jednostki. Tego typu rejs był rutynową częścią służby okrętów podwodnych, wykonywaną zarówno dla celów szkoleniowych, jak i eksploatacyjnych. Na pokładzie trwało ładowanie baterii trakcyjnych – elementu układu napędowego jednostki. Proces ten wiąże się zawsze z emisją wodoru, który wymaga nieprzerwanej pracy systemu wentylacyjnego, aby zapobiec niebezpiecznemu wzrostowi jego stężenia.
Tego dnia po zakończeniu ładowania baterii wentylacja została wyłączona o godz. 19.00, mimo iż w pierwszych godzinach po ładowaniu wytwarza się największy nadmiar gazu. W wyniku braku odpowiedniej cyrkulacji powietrza w dziobowej baterii akumulatorów wodór zaczął gromadzić się pod parkietem drugiego przedziału, tzw. pomieszczenia podoficerskiego. W ciągu 21 minut – niezauważenie dla załogi – stężenie wodoru przekroczyło poziom krytyczny.

O godz. 19.21 nastąpił niszczący wybuch. Siła eksplozji spowodowała gwałtowne wybrzuszenie stalowego parkietu, który zablokował wszystkie włazy prowadzące zarówno do grodzi lekkiej (na pomieszczenie trzecie), jak i do grodzi mocnej (na pomieszczenie pierwsze). Marynarze znajdujący się w przedziale przeżyli sam wybuch, ale równocześnie zostali odcięci od reszty okrętu. Narastający pożar i brak możliwości ewakuacji przesądziły o ich losie.
Ustalono, iż główną przyczyną tragedii było nieprawidłowe ustawienie i przedwczesne wyłączenie systemu wentylacji wnętrza okrętu. W trakcie ładowania baterii i w godzinach bezpośrednio po nim wentylacja musi pracować bez przerwy. Tego dnia zaniedbanie zasad bezpieczeństwa doprowadziło do śmiertelnej kumulacji wodoru w zamkniętej przestrzeni. Eksplozja nie była więc skutkiem awarii technicznej, ale wynikiem błędu proceduralnego.
W katastrofie śmierć poniosło ośmiu marynarzy pełniących służbę w rejonie dziobowej baterii. Byli to:
- st. bosm. Henryk Kalinowski
- st. bosm. Czesław Wawrzyniak
- bosmat Jan Zaprzałka
- bosmat Edward Zajt
- mat Piotr Cellary
- mat Jan Motyl
- mat Józef Kasiński
- mat Alfred Włodarczyk
Zginęli w ogniu, nie mając możliwości wydostania się z odciętego pomieszczenia.
fot: zbiory Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni

1 godzina temu







