Zjawisko łączenia roli pełnomocnika (najczęściej zresztą adwokata) z aktywnością polityczną nie jest nowe. Najświeższym przykładem jest tutaj kancelaria założona przez dwóch posłów PiS Pawła Jabłońskiego (adwokat) i Krzysztofa Szczuckiego (doktor nauk prawnych).
– Pomysł założenia kancelarii pojawił się w momencie, gdy do naszych biur poselskich zaczęło zgłaszać się coraz więcej ludzi w poszukiwaniu pomocy prawnej – mówi Paweł Jabłoński w odpowiedzi na pytania „Rz”. – Zdecydowałem więc, iż wracając do zawodu i wykorzystując te uprawnienia, będę mógł udzielać tej pomocy znacznie skuteczniej.
– Będziemy prawdopodobnie niedługo rozszerzać nasz zespół i nawiązywać współpracę z kolejnymi prawnikami. Z pewnością jest to bardzo angażujące czasowo, ale da się pogodzić funkcjonowanie kancelarii z wykonywaniem mandatu posła. Jesteśmy osobami publicznymi, więc również na stronie kancelarii otwarcie informujemy, jakie funkcje pełnimy – wskazuje adwokat.
I zwraca uwagę, iż kilku parlamentarzystów z różnych opcji politycznych również świadczy usługi adwokackie, nie będą więc wyjątkami. Faktycznie, jak pisaliśmy na początku obecnej kadencji, w obecnym parlamencie mamy kilkunastu adwokatów i radców prawnych. Jednak tylko kilku aktywnie prowadzi kancelarie. Najbardziej chyba znanym przykładem jest tu Roman Giertych z Koalicji Obywatelskiej. Innym adwokatem działającym w politycznym organie jest Ryszard Kalisz, członek Państwowej Komisji Wyborczej z rekomendacji Lewicy (wcześniej wieloletni polityk SLD).
Trudno może być z czasem
Adwokatem jest także Paweł Śliz, przewodniczący klubu parlamentarnego Polska 2050-Trzecia Droga. On jednak, myśli raczej o ograniczaniu działalności w kancelarii.
– Robię to już bardzo sporadycznie, raczej kończąc sprawy, które są już w toku. Nie chcę zamykać kancelarii, bo adwokatem jest się do końca życia. Jest to mój ukochany zawód, który jest też moją pasją, więc nie chciałbym tracić kontaktu z salą rozpraw oraz mieć do czego wrócić – mówi Paweł Śliz.
I dodaje, iż nie da się rzetelnie pełnić obowiązki posła, przewodniczącego klubu i komisji sprawiedliwości oraz pracy adwokata.
– Mam kilka rozpoczętych spraw z urzędu, z których właśnie złożyłem wnioski o zwolnienie, bo nie jestem w stanie tego pogodzić z działalnością posła – mówi Paweł Śliz.
– jeżeli ktoś daje radę czasowo łączyć na pełen etat działalność parlamentarną i pracę pełnomocnika, to jego sprawa – mówi z kolei adwokat dr Karol Pachnik.
– Pytanie, czy da się to realnie połączyć i czy taki poseł prowadzący kancelarię nie będzie mało aktywny w Sejmie. Można też oczywiście stosować taki model biznesowy, iż osoba ze znanym dzięki polityce nazwiskiem pozyskuje klientów, a realną obsługę świadczy kto inny. Tylko, czy klient będzie z tego zadowolony, bo jednak chciałby, żeby obsługiwała go ta osoba, do której się zgłosił – dodaje Pachnik.
– Niektórzy klienci prawdopodobnie myślą, iż taka osoba może coś „załatwić” dzięki koneksjom politycznym. Sugerowanie tego przez samego adwokata byłoby już naruszeniem zasad etyki. A jeżeli faktycznie „załatwiłby” korzystną dla klienta zmianę prawa, to kwalifikuje się to już nie pod sąd dyscyplinarny, ale do prokuratury czy ABW, jak zresztą w przypadku każdej innej grupy zawodowej. Pamiętajmy jednak, iż szeregowy poseł czy senator tak naprawdę kilka może zrobić – mówi prawnik.
Adwokat Radosław Baszuk wskazuje zaś, iż u polityka adwokata może rodzić się pokusa, iż gdy nie może wygrać sprawy, to może próbować doprowadzić do zmiany przepisów, która to umożliwi.
– Tak naprawdę, to kwestia charakteru i umiejętności, zarówno zawodowych, jak politycznych. Mieliśmy w historii adwokatów będących wybitnymi politykami, jak i takich, o których chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć – dodaje.
Kwestia etyki
– Mój pogląd jest generalnie krytyczny – mówi adwokat Jerzy Naumann, specjalista z zakresu etyki adwokackiej. – Posłowie, senatorowie biorą udział w procesie stanowienia prawa, a więc mają wpływ na kształt powszechnych regulacji. Konflikt interesów we wszystkich tego rodzaju przypadkach jest oczywisty. To samo dotyczy udziału we władzy wykonawczej, a także sądowniczej – podkreśla.
– Nie mamy, jako adwokaci, zakazu angażowania się w politykę – ani prawnego, ani deontologicznego – wskazuje natomiast Radosław Baszuk.
– Nie mogę więc powiedzieć, iż adwokat nie powinien zajmować się polityką – nie potępiam za to kolegów ani ich nie rozgrzeszam. Oczywiście rezerwuję sobie prawo do oceny tego, jak to robią. Dla mnie, subiektywnie, łączenie tych dwóch rodzajów działalności może rodzić problemy – stwierdza mec. Baszuk.
Z kolej Gerard Dźwigała, były główny rzecznik dyscyplinarny w samorządzie radców prawnych podkreśla, iż zaangażowanie polityczne prawników może mieć oczywiste zalety, z uwagi na ich znajomość systemu prawnego, funkcjonowania organów władzy publicznej oraz zagadnień legislacji.
Ale z aktywnością taką może się też wiązać kilka problemów. Radca prawny ma bowiem obowiązek zachowania godnego także w życiu prywatnym i w wykonywanych rolach społecznych. Prawnik taki (tyczy się to też polityków na szczeblu samorządu terytorialnego) powinien więc wyraźnie oddzielić swoją praktykę zawodową od aktywności publicznej, tak aby nie dawać podstaw do przypuszczeń, iż ta ostatnia jest swoistym przedłużeniem wykonywania pomocy prawnej na rzecz klientów.
– Godnego, tj. takiego, które nie naraża na szwank dobrego imienia tego radcy prawnego i zaufania do zawodu jako takiego. Radcowie prawni powinni w aktywności publicznej unikać konfliktu interesów, w których z jednej strony występują jako doradcy lub pełnomocnicy klienta i dbają o jego interes, w drugiej uczestniczą aktywnie w tworzeniu prawa, które tego klienta bezpośrednio ma dotyczyć. Moim zdaniem nie stoi to na przeszkodzie udziałowi w głosowaniach na posiedzeniach izby parlamentu, ale – zależnie od konkretnego przypadku – może już stać na przeszkodzie praca w komisji zajmującej się konkretnym projektem, który może dotyczyć bezpośrednio klienta – tłumaczy Gerard Dźwigała.
– Nigdy też nie pozwoliłbym sobie na powstanie konfliktu interesów. jeżeli w jakiejkolwiek sprawie powstałyby co do tego wątpliwości, to natychmiast wypowiedziałbym pełnomocnictwo – mówi z kolei adwokat Paweł Śliz.
Co z wiarygodnością?
Radosław Baszuk podkreśla jednak, iż adwokaci nie mają swobody wyboru klientów.
– jeżeli klient zwraca się do mnie i nie zachodzą ważne powody odmowy (bardzo wąsko interpretowane), mam obowiązek podjąć się obrony. Także, jeżeli wymaga to bronienia człowieka z którymi politycznie się nie zgadzam, w sprawach o czyny, których, oceniając je przez pryzmat politycznych poglądów, nie popieram – tłumaczy adwokat.
Dlatego podkreśla, iż największy problem z łączeniem działalności prawniczej i politycznej sprowadza się do wiarygodności.
– Nie zawsze, uprawiając czynnie politykę, pozostanę wiarygodnym adwokatem, a wykonując zawód adwokata – nie zawsze będę wiarygodny jako polityk. Zadaniem adwokata i tym samym kwestią jego zawodowej wiarygodności jest zagwarantowanie klientowi rzetelnego procesu. Od polityka oczekuje się chyba większej spójności poglądów i działań – tłumaczy adwokat. Na wiarygodność zwraca uwagę także Gerard Dźwigała.
–Działalność polityczna może wpływać na wiarygodność prawnika w wykonywaniu jego czynności zawodowych. Przykładowo, o ile znana jest jego działalność w zakresie postulowania zaostrzenia kar dla nietrzeźwych kierowców, powinien dobrze przemyśleć, czy nie powinien odmówić przyjęcia obrony kierowcy oskarżonego o jazdę w stanie nietrzeźwości, gdyż jego aktywność może po prostu osłabić obronę klienta – wskazuje ekspert.
Podkreśla też, iż należy bezwzględnie przestrzegać tajemnicy zawodowej. Celem pomocy prawnej jest bowiem ochrona interesu klienta środkami prawnymi. Klient i uzyskana w postępowaniu karnym, cywilnym czy innym wiedza nie może służyć realizacji osobistych lub partyjnych celów.
Radykalizacja polityki
Komentatorzy zwracają też uwagę, iż działalność polityczna często wiąże się z ostrymi słowami, które nie dają się zawsze pogodzić ze wspomnianym obowiązkiem godnego zachowania.
– Znając agresywny język debaty publicznej oraz częste posługiwanie się w nim półprawdami albo wręcz kłamstwami należy przypominać, iż radcy prawnemu i adwokatowi wolno w tym względzie mniej i jest on szczególnie odpowiedzialny za jakość debaty publicznej. Korzystając z wolności słowa, nie powinien używać języka brutalnego, kłamać, czy też świadomie wprowadzać w błąd, choćby o ile robią to jego oponenci polityczni – wyjaśnia Gerard Dźwigała.
Z kolei Karol Pachnik zwraca uwagę, iż dużym problemem jest przenoszenie polityki do samorządu. – Po pierwsze, działalność polityczna radykalizuje, bo ostre wypowiedzi są w polityce premiowane. Po drugie jednak – i to jest najgroźniejsze dla samorządu i wizerunku adwokatury – zdarza się nierówne traktowanie w tej kwestii. I tak jedni adwokaci są za swoje wypowiedzi w ramach działalności politycznej ścigani dyscyplinarnie, a inni – za podobnie kontrowersyjne słowa – nie – podsumowuje.