"Spodziewam się, iż przyszłoroczny deficyt budżetu państwa zostanie zaplanowany na poziomie dość zbliżonym do tegorocznego i iż pozostaniemy poniżej poziomu 300 mld zł" - uważa ekonomista Banku Pekao Sebastian Roy.
Jak duża będzie "dziura Domańskiego"? Szacunki nie napawają optymizmem
"Oczywiście, gdyby wziąć pod uwagę same dynamiki przychodów i wydatków budżetu, w tym tych na obronność, wówczas przekroczenie poziomu 300 mld zł byłoby możliwe, ale prawdopodobnie w przyszłym roku po stronie wydatkowej odejdzie kilkadziesiąt miliardów złotych tytułem spłaty zadłużenia funduszy BGK i PFR. Mówiąc prościej, tegoroczny deficyt jest podwyższony o ponad 30 mld zł ze względu na spłatę obligacji wyemitowanych w czasie pandemii. Kolejne duże transze zapadają w 2027 r., ale w przyszłym roku - nie. jeżeli to uwzględnić, to można się spodziewać deficytu budżetu państwa na poziomie ok. 270 mld zł, czyli nieco lepszego niż w tym roku" - dodaje.Reklama
Starszy ekonomista ING Banku Śląskiego Adam Antoniak jest zdania, iż "deficyt budżetu na rok 2026 będzie w okolicach 300 mld zł, plus minus 15 mld zł".
"Mamy do czynienia z pewną inercją, bo choć nie ma działań oszczędnościowych, to wydatki nie wzrosną tak dynamicznie, jak w 2025 roku, a strona dochodowa powinna sobie dobrze radzić dzięki wzrostowi gospodarczemu" - zauważa.
"To, ile wynosi nominalny deficyt budżetu państwa, jest częścią polityki komunikacyjnej Ministerstwa Finansów. Poziom tegorocznego deficytu budżetu państwa wynika z dążenia resortu, aby jak największą część deficytu ująć w budżecie państwa. To, jaki będzie nominalny deficyt budżetu w roku przyszłym, zależy od tego, czy MF będzie przez cały czas dążyć do ujmowania jak największej części deficytu sektora w budżecie, czy nie. Ale jeżeli nominalny deficyt budżetu w 2026 r. będzie na zbliżonym poziomie, to znaczy, iż w relacji do PKB jego poziom spadnie" - prognozuje ekonomistka banku PKO BP Urszula Kryńska.
Deficyt w budżecie państwa na 2026 r. może wynieść 290-300 mld zł - pisze tymczasem w czwartek "Puls Biznesu". Według gazety Ministerstwo Finansów wstrzymało prezentację części propozycji rozwiązań podatkowych na przyszły rok, ponieważ rząd obserwuje poczynania prezydenta.
Rząd chce łatać dziurę budżetową, podnosząc podatki. Karol Nawrocki mówi "weto"
Jak przypomina dziennik, rząd na stole położył już kilka rozwiązań, mających przyspieszyć wychodzenie z wysokiego deficytu, w tym zmiany opodatkowania banków. W sumie wszystkie zaprezentowane podwyżki podatków (oprócz wyższego CIT dla banków to większa akcyza, opłata cukrowa, podatek od gier) miałyby dać państwowej kasie 10 mld zł.
"Puls Biznesu", powołując się jednak na źródła w kręgach rządowych, podkreśla, iż plany MF były dużo szersze, np. wśród rozważanych opcji była podwyżka opłaty od "małpek", czyli sprzedaży wysokoprocentowego alkoholu w małych opakowaniach.
Prezentacja innych rozwiązań została wstrzymana, ponieważ rząd bacznie obserwuje zachowanie prezydenta Karola Nawrockiego, który na środowej Radzie Gabinetowej wyraźnie podkreślił, iż sprzeciwia się propozycjom podwyżek podatków, przygotowanym przez rząd na przyszły rok - pisze gazeta. "Trzeba się zastanowić, czy warto przedstawiać pomysły. które nie mają szansy obowiązywać" - cytuje "Puls Biznesu" swoje źródło z kręgów rządowych.
Także ekonomiści zwracają uwagę na to, iż nie jest pewne, czy rządowi uda się zwiększyć dochody budżetu dzięki zapowiedzianym podwyżkom akcyzy na alkohol, opłaty cukrowej oraz podatku dochodowego od banków, biorąc pod uwagę zapowiedzi Karola Nawrockiego.
"Ale choćby jeżeli prezydent zawetuje ustawę podnoszącą akcyzę na alkohol o 15 proc., to i tak będzie podwyżka akcyzy o 5 proc., wynikająca z zapisanej w ustawie ścieżki podwyżek. Myślę jednak, iż MF będzie się skupiać na podatku VAT, który jest największym źródłem dochodów budżetu. Mogą to być zarówno działania uszczelniające - choć tutaj potencjał wzrostu przychodów jest umiarkowany - dynamika wpływów z VAT jest zgodna z danymi o konsumpcji, więc trudno będzie o dużą poprawę - ale zwłaszcza wspierające koniunkturę. A jeżeli RPP zdecyduje się przyspieszyć z obniżkami stóp, to to też pobudzi konsumpcję na kredyt i pozytywnie wpłynie na przychody budżetu" - mówi Sebastian Roy z Pekao.
Co z wychodzeniem z procedury nadmiernego deficytu? Na razie rząd nie dowozi
Ekonomiści uważają, iż także deficyt sektora finansów publicznych - obejmujący instytucje rządowe i samorządowe - nie zmieni się zasadniczo. Ma to znaczenie o tyle, iż Polska w tej chwili znajduje się w procedurze nadmiernego deficytu, która obejmuje państwa, w których w sposób trwały deficyt utrzymuje się powyżej 3 proc. PKB, a dług publiczny powyżej 60 proc. W sporządzonym jesienią 2024 r. planie budżetowo-strukturalnym na lata 2024-2028 rząd zobowiązał się do redukcji deficytu sektora finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB na koniec tego okresu.
"Jeśli idzie o szeroki deficyt finansów publicznych, liczony w ujęciu unijnym, to spodziewamy się jego wzrostu do ok. 6,5 proc. PKB z tegorocznych 6,3 proc. Aczkolwiek można się spodziewać, iż deficyt finansów publicznych będzie niższy niż deficyt budżetowy, a to za sprawą finansów samorządów, które - jak się spodziewamy - zanotują nadwyżkę dochodów nad wydatkami" - wskazuje Sebastian Roy.
"Spodziewamy się, iż deficyt sektora finansów publicznych, w ujęciu ESA (czyli liczony według metodologii unijnej - red.), wyniesie w tym roku 6,4 proc., a w roku przyszłym będzie to 6,1 proc. PKB, a więc będziemy mieli niewielką konsolidację. Będzie ona wynikać ze wzrostu gospodarczego, który podbija mianownik tej relacji oraz zwiększa bazę podatkową" - mówi Urszula Kryńska z PKO BP.
"Jeśli chodzi o deficyt finansów publicznych w budżecie'26, spodziewałbym się podobnej wartości, co w latach 2024-2025, a więc okolice 6,5 proc. PKB. Zarazem rząd na pewno będzie starał się pokazać w projekcie budżetu coś pozytywnego, więc sądzę, iż będzie on zbudowany na nadmiernie pozytywnych założeniach" - powiedział Interii Biznes Marcin Luziński, ekonomista Santander Banku Polska. "Podobnie było przy poprzednim budżecie, bo już w projekcie widać było, iż przychody z VAT zostały założone na zbyt optymistycznym poziomie".
W kwestii obniżenia deficytu sektora pomocne mogą się okazać zmiany przyjęte w ramach UE, a dotyczące ujmowania wydatków na zbrojenia w danych o deficycie. Tymczasem, jak w środę powiedział premier Donald Tusk, w 2026 r. na zbrojenia nasz kraj wyda ok. 200 mld zł.
"Ale trzeba pamiętać, iż te 200 mld zł to wszystkie wydatki związane z bezpieczeństwem, prawie 4,8 proc. PKB. Tymczasem nowe zasady unijne nie oznaczają, iż będzie można odliczać od deficytu wszystkie wydatki na zbrojenia. Tutaj jest pewne pole do dyskusji między Polską a Komisją Europejską - KE stoi na stanowisku, iż od deficytu należy odliczać tylko wydatki inwestycyjne. Jednak Polska zwraca uwagę, iż jeżeli kupujemy nowy sprzęt, np. samoloty, to wymagają one nowych pilotów i nowych stanowisk do obsługi, i wydatki na ten cel powinny być traktowane jako wydatki związane z obronnością. A więc jeszcze nie wiemy, jak te nowe procedury UE związane z wydatkami na zbrojenia wpłyną na ocenę finansów publicznych przez Komisję Europejską" - zaznacza Adam Antoniak.
Zgodnie z przyjętymi w czerwcu założeniami do projektu budżetu realny wzrost PKB w 2026 r. ma wynieść 3,5 proc., a inflacja średnioroczna sięgnąć 3 proc. Dynamika nominalna przeciętnego wynagrodzenia brutto w gospodarce narodowej ma wynieść 6,7 proc., a dynamika nominalna wynagrodzenia brutto w sektorze przedsiębiorstw - 106,9 proc. Bezrobocie rejestrowane na koniec 2026 r. ma wynieść 4,9 proc. na koniec roku. Prognoza zatrudnienia w gospodarce narodowej wynosi ok. 11 mln etatów, a zatrudnienie w państwowej sferze budżetowej ma wynieść ok. 618,9 tys. etatów.