Wojna, bojkot marek i etykiety żywności

prawo-zywnosciowe.pl 2 lat temu

Od czasu inwazji Rosji na Ukrainę mamy okazję obserwować, co oznacza społeczna odpowiedzialność biznesu w działaniu.

Codziennie dobiegają nas informacje o kolejnych firmach wstrzymujących dostawy swoich produktów na rosyjski rynek, zamykających swoje oddziały w Rosji czy wycofujących inwestycje.

Z drugiej strony możemy śledzić, jak rozrasta się fala krytyki wobec tych przedsiębiorstw, które postanowiły na tym rynku pozostać i nawoływanie do konsumenckiego bojkotu ich produktów i usług.

W tym kontekście pojawiło mi się kilka refleksji.

Wartości w biznesie

Obecna sytuacja bardzo wyraźnie pokazuje, jak silnym i skutecznym nośnikiem wartości jest biznes.

Współpraca gospodarcza z Rosją (lub jej zerwanie) staje się nowym kryterium oceny wkładu przedsiębiorstwa w przestrzeganie praw człowieka, które są jednym z filarów strategii CSR/ESG.

Znamienne jest, iż dokładnie w dzień przed atakiem Rosji na Ukrainę, tj. 23 marca br. Komisja Europejska opublikowała projekt dyrektywy w sprawie należytej staranności przedsiębiorstw w obszarze zrównoważonego rozwoju (Directive on corporate sustainability due diligence).

Nowe przepisy mają zagwarantować, by w globalnych łańcuchach dostaw dużych europejskich przedsiębiorstw nie dochodziło do naruszeń praw człowieka i działań wyrządzających szkodę środowisku naturalnemu.

Przedsiębiorstwa te powinny też aktywnie angażować się w ochronę tych wartości we wszystkich obszarach swojego oddziaływania.

Niedopełnienie staranności przez przedsiębiorcę ma pociągać za sobą odpowiedzialność prawną, w tym odpowiedzialność odszkodowawczą wobec ofiar naruszeń.

W obszarze praw człowieka regulacje te mają głównie przeciwdziałać takim zjawiskom jak praca dzieci czy wyzysk pracowników.

Niemniej myślę, iż w kontekście wojny (która diametralnie zmienia nasze postrzeganie roli biznesu o zachodnich wartościach) propozycje tych przepisów nabierają zupełnie nowego, szerszego znaczenia.

Luka informacyjna

Obecnie dostęp do informacji o działaniach przedsiębiorstw w obszarach wartości jest bardzo ograniczony.

Wprawdzie pierwsze kroki w tym kierunku zostały już podjęte: w kwietniu 2021 r. Komisja Europejska zgłosiła projekt dyrektywy dotyczący sprawozdawczości przedsiębiorstw w zakresie zrównoważonego rozwoju (tzw. dyrektywa CSRD – Corporate Sustainability Reporting Directive), niemniej zacznie ona obowiązywać dopiero od 2023 r.

Przepisy te przewidują obowiązek raportowania zagadnień ładu korporacyjnego (ang. ESG – environmental, social, governance) przez wszystkie spółki, zarówno prywatne jak i publiczne, mające powyżej 250 pracowników.

Raporty zrównoważonego rozwoju mają stać się raportami na równi istotnymi, jak dzisiejsze raporty finansowe.

Mają informować inwestorów, obywateli i konsumentów o prowadzonej przez dane przedsiębiorstwo polityce środowiskowej, społecznej i zarządczej dzięki ustandaryzowanych i certyfikowanych dokumentów.

Z pewnością przepisy te przysłużą się większej transparentności.

Jednak mam wątpliwość, czy będą one skutecznym narzędziem informowania dla przeciętnych konsumentów produktów codziennego użytku (takich jak np. żywność).

Tacy konsumenci na co dzień często nie mają choćby świadomości, która marka należy do którego koncernu, a co dopiero mówić o ich (nie)gotowości do przeglądania niefinansowych raportów producentów i dystrybutorów.

Zauważmy, iż w tej chwili wiedzę o firmach decydujących się dalej działać w Rosji przeciętny konsument czerpie najczęściej z mediów (zwłaszcza) społecznościowych.

Czy tak powinno być?

Transparentna etykieta

I tu powraca jak bumerang temat etykietowania produktów.

Etykieta, z którą konsument ma bezpośredni i wręcz namacalny kontakt, jest doskonałym i wygodnym dla niego nośnikiem informacji.

W dużym stopniu pozwala niwelować asymetrię informacyjną między producentem a odbiorcą produktu i nie wymaga od nabywców samodzielnego poszukiwania informacji.

Jak mówi o tym Daniel Goleman: „Radykalna przejrzystość wprowadza do lokalnego centrum handlowego te same zasady pełnej jawności, które w tej chwili obowiązują w sprawozdaniach finansowych korporacji” (a niebawem nie tylko finansowych).

Etykieta jednak ma swoje rozmiarowe ograniczenia.

Nie można w nieskończoność rozszerzać zakresu informacji, które powinny się na niej znaleźć.

Wyzwanie więc, z jakim musi się zmierzyć prawodawca jest odpowiedź na pytanie, jakie wartości uznaje za najważniejsze i które z nich powinny znajdować swój bezpośredni wyraz w oznakowaniu produktów.

Dziś toczymy dyskusję o Nutri-score (a więc chronimy zdrowie), jutro będziemy zajmować się Eco-score (a więc ochroną środowiska) a wojna pokazuje, iż już na horyzoncie mamy kolejny temat: Social-score (dobrostan społeczny i prawa człowieka).

Udział firm na rynkach wspierających reżimy totalitarne mógłby odpowiednio obniżać „społeczną ocenę produktu”, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, iż nie jest to „fair trade”.

Ps. Na marginesie jeszcze dodam, iż na fali sprzeciwu wobec wojny i działań Rosji miał też miejsce bezpośredni bojkot produktów rosyjskich.

W tym obszarze pojawił się projekt poselski zakładający oznakowanie rosyjskich produktów dobrze widoczną naklejką z flagą Rosji.

Jak widać więc, deklaracja pochodzenia może służyć konsumentom nie tylko do popierania rodzimych producentów, ale też do bojkotowania produktów z krajów, w których określone wartości nie są szanowane.

Agnieszka Szymecka-Wesołowska
dr nauk prawnych

Photo by Hannah Busing on Unsplash

***

Nutri-score wprowadza w błąd

System Nutri-score wprowadza w błąd, nie został przyjęty ani choćby uznany przez nasz kraj za adekwatną metodę wspomagania konsumenta w podejmowaniu własnych wyborów żywieniowych” – do takich konkluzji doszedł włoski Urząd Ochrony Konkurencji.

W opublikowanej 1 sierpnia br. decyzji uznał, iż używanie systemu Nutri-score stanowi nieuczciwą praktykę handlową [Czytaj dalej…]

Idź do oryginalnego materiału