To miał być zwyczajny rejs przez zimowy Bałtyk. Krótka przeprawa ze Świnoujścia do Ystad. Nikt z pasażerów i załogi nie przypuszczał, iż tej nocy – z 13 na 14 stycznia 1993 roku, morze zamieni się w śmiertelną pułapkę. Wiatr o sile huraganu rozszalał się nad Bałtykiem. Prom MS „Jan Heweliusz” był w jego samym centrum. Musiał wysłać dramatyczny sygnał „Mayday”. Pomoc nadeszła za późno. Zginęło 55 osób – 20 członków załogi i 35 pasażerów. Ocalało 9 ludzi.
Jednostka od lat borykała się z kłopotami: pożarem (1986 r.), licznymi kolizjami, incydentami przechyłów. Po pożarze pokład samochodowy zalano betonową wylewką, co podniosło masę i zmieniło środek ciężkości statku. Tuż przed ostatnim rejsem trwała jeszcze naprawa uszkodzonej furty rufowej – mimo to prom wyszedł w morze z opóźnieniem, przewożąc ładunek ciężarówek i wagonów.
Ta noc…
Po północy, już na otwartym morzu, wiatr rósł do 12′ Beauforta, fale biły w burtę. Około 4:30 kapitan Andrzej Ułasiewicz zarządził alarm opuszczenia statku, a o 4:36 poszło w eter pierwsze „Mayday”. Przechył narastał. Ciężarówki miały się zrywać z mocowań. Prom tracił stateczność. O 5:12 „Heweliusz” przewrócił się do góry dnem i zatonął po ok 20 minutach na wschód od Rugii.
Warunki sztormowe uniemożliwiły szybkie dotarcie jednostek ratowniczych do miejsca katastrofy.
W lodowatej wodzie, przy porywach do 160 km/h, rozbitkowie mieli minimalne szanse. Część tratw przewracały fale, część nie napełniła się prawidłowo. Na miejsce leciały i płynęły jednostki niemieckie, duńskie i polskie, ale koordynacja akcji i zgody na loty budziły później gorzkie komentarze ratowników. Wielu poszkodowanych wyciągano już bez oznak życia. 16 ciał nigdy nie odnaleziono.
Powypadkowe postępowania wskazywały na zły stan techniczny i problemy statecznościowe, a także możliwe błędy eksploatacyjne (w tym użycie systemu przechyłowego i rozmieszczenie ładunku). Odwoławcza Izba Morska uznała, iż prom nie nadawał się do żeglugi. Odpowiedzialność rozłożono m.in. na armatora i służby nadzoru. W 2005 r. ETPC stwierdził, iż sprawy rodzin nie prowadzono bezstronnie, i przyznał odszkodowania. Wokół tragedii narosły hipotezy (m.in. nieujawniony raport, domniemane ładunki, manewr unikowy) – część z nich pozostaje w sferze spekulacji.
Co roku – zwłaszcza 1 listopada – morze przypomina o swoich ofiarach. Pod Rugią i w polskich portach składa się wieńce, a w Szczecinie stoi Pomnik Ofiar „Jana Heweliusza”. Kapitana Andrzeja Ułasiewicza wydobytego z wraku odnaleziono z radiotelefonem w dłoni.
fot: domena publiczna, Wikimedia

3 tygodni temu