Zamorska karuzela VAT-owska ze złotem w centrum. Oszuści i fiskus niemal pogrzebali całą branżę metali

9 miesięcy temu

Wieloletni proceder scamu podatkowego w Australii nieomal „zaorał” cały australijski sektor rafinacji kruszców. Jego mechanizm – karuzela VAT-owska – za swój główny element miał złoto. Gdy tamtejsza skarbówka zorientowała się w oszustwie, rzuciła się agresywnie odzyskiwać straty. Problem w tym, iż swoje działania wymierzyła nie w sprawców, ale zupełnie niewinne rafinerie.

Zakończyła się siedmioletnia walka prawna, którą z Australijskim Urzędem Skarbowym (Australian Taxation Office – ATO) toczyła jedna z rafinerii złota, Pallion Group. Formalnie – w swojej własnej sprawie, w praktyce jednak reprezentując cały sektor, który znalazł się w podobnych okolicznościach.

Wyrok Apelacyjnego Trybunału Administracyjnego (AAT) orzekł na korzyść Pallion, a przeciwko ATO – stwierdzając to, co było oczywiste. Mianowicie, iż fiskus nie może bezprawnie karać jednego podatnika dlatego, iż dała oszukać się innemu. Na czym polegał ów absurd?

Karuzela w ruch

Około 2010 roku finansowi przestępcy w Australii dostrzegli interesującą okazję do zarobku. Zgodnie z przepisami podatkowymi, złote monety oraz sztaby klasyfikowano oficjalnie jako walutę. Są w związku z tym zwolnione z australijskiego VAT, nazywanego tam GST (Goods and Services Tax).

Nie dotyczyło to natomiast kruszcowego złomu – złota uszkodzonego, zanieczyszczonego lub pochodzącego ze zniszczonych przedmiotów. Zgodnie z prawem obejmował je przymus zapłaty VAT-u. Mechanizm karuzeli był więc prosty – oszuści kupowali zwolnione z podatku sztaby i monety. Następnie uszkadzali je i sprzedawali rafineriom złota jako złoty złom.

Pobierali przy tym od nich równowartość VAT-u, którą w teorii powinni przesłać fiskusowi. Ale (któż mógłby przypuszczać), nie robili tego. Rafinerie z kolei zgodnie z prawem występowały o zwrot wypłaconej kwoty VAT-u od ATO, i otrzymywały go. W efekcie przestępcy znikali z równowartością podatku w kieszeni, pośrednio wyłudzoną od skarbówki.

Zarobek, jakkolwiek intratny, z pewnością nielegalny i nieetyczny. Rzecz w tym, iż reakcja ATO była równie nieetyczna – a jak orzekł AAT, także nielegalna.

Kto faktycznie jest tu przestępcą?

Australijski fiskus, gdy około 2017 roku zorientował się, iż w oparciu o złoty złom działa karuzela VAT-owska, jął z zawziętością godną lepszej sprawy odzyskiwać wyłudzone sumy. Szkopuł polegał na tym, iż przestępcy byli przecież anonimowi i nieuchwytni. Dla dzielnych urzędników ATO nie był to jednak problem – po prostu zaczęli wymuszać „zwroty” (wraz ze złodziejskimi odsetkami, karami etc.) skradzionych kwot.

A iż rafinerie czyniły wszystko zgodnie z prawem? No więc urzędnicy „uznali”, iż jednak nie czyniły. I iż są one winne współudziału. Bo tak. I bo nie wykryły działalności przestępczej – tej samej, której ATO również przez lata nie wykryło, mimo iż w teorii należało to do jej kompetencji.

Skandaliczne nadużycie władzy? Najpewniej, rzecz w tym, iż skarbówka nie zaprzątała sobie głowy legalnością swoich działań, postępując wedle metody faktów dokonanych. Kto ją bowiem rozliczy? Pozwy ze strony poszkodowanych rafinerii? Wiele z nich choćby nie miało na to środków… niejednokrotnie dlatego, iż fiskus jednostronnie i na podstawie własnego widzimisię zagarnął ich konta i wszystkie dostępne pieniądze. Nie będzie zaskoczeniem, iż niejedna w związku z tym upadła.

Cała Galia? Nie, jest jedna osada…

Upadła też rafineria EBS & Associates, znana też jako HNMF. Jej właścicielem był jednak większy podmiot, Pallion Group. Który – jak się okazało – miał środki na wieloletnią, przewlekaną przez urząd walkę prawną.

I gdy przyszło do oceny działań ATO, okazało się, iż sędziowie AAT przyznali oczywistość – iż karuzela nie miała związku z postępowaniem rafinerii, które były jej nieświadome. I iż nielegalne jest dochodzenie zaległości podatkowych jednego podmiotu od innego, zupełnie niezwiązanego. Wyrok ogłoszono na początku grudnia i będzie miał zastosowanie w przypadku wszystkich podmiotów z branży.

Myliłby się jednak ktoś, kto sądziłby, iż australijski fiskus będzie teraz myśleć o konsekwencjach dla oficjeli odpowiedzialnych za nielegalne działania. Co to, to nie. Zamiast tego ATO „rozważa” apelację. Inaczej bowiem nie tylko musi zwrócić wszystkie zagarnięte pieniądze, ale też wypłacić odszkodowania. A tak przecież być nie może…

Australijski Urząd Skarbowy odmówił jednak poinformowania, jakie konkretnie będą jego kolejne posunięcia w sprawie. Powołał się przy tym na ochronę prywatności podatników – tych samych, których okradł. Dla wielu rafinerii – poszkodowanych przez lata działań, które krytykowano jako samowolę i bezkarność fiskalnych biurokratów – wyrok przyszedł jednak za późno i były one zmuszone zamknąć działalność. Pozostaje zobaczyć, jakie finalnie odszkodowania uda się branży wywalczyć.

Idź do oryginalnego materiału