W ostatnich dziesięcioleciach rozpowszechniły się bardzo umowy franczyzowe. Są one nader często spotykane w handlu. Wiele sklepów, które dobrze znamy, ponieważ robimy w nich co jakiś czas zakupy, jest prowadzonych właśnie na podstawie takich umów.
Obecnie problem franczyz w handlu ma również istotną wagę polityczną. Przecież rząd od dłuższego czasu informuje, iż jest zainteresowany tym, by państwo zaangażowało się w prowadzenie dużej sieci handlowej, działającej także na zasadzie franczyzy.
Co to adekwatnie jest
Franczyza jest rodzajem systemu sprzedaży, w którym występują dwie strony. Z jednej jest franczyzodawca. To zwykle podmiot, który wymyślił określony sposób sprzedaży, sprawdził jego skuteczność i go wypromował. Implikuje to, iż ów pomysł ma wartość handlową, ponieważ może pozwalać na uzyskanie znacznych przychodów oraz umożliwiać prowadzenie interesów tak, iż ograniczone są koszty. Zwykle franczyzodawca posiada również jakieś prawa własności intelektualnej, które są częścią tego, co jest gotów udostępnić osobom zawierzającym mu co do tego, iż całość tego, czym dysponuje, może dać dobre, także dla nich, rezultaty biznesowe.
Po drugiej stronie umowy jest więc franczyzobiorca – osoba, która wierzy w skuteczność i ekonomiczną wydajność rozwiązania, które może być przekazane jej w ramach umowy franczyzowej.
Zgodność czy sprzeczność interesów
Interesy franczyzodawców i franczyzobiorców są w znacznym stopniu zgodne. Obu stronom umowy franczyzowej zależy na wygenerowaniu jak największych przychodów i zminimalizowaniu kosztów. Obu więc musi zależeć również na tym, by przedmiot franczyzy umożliwiał to, co ma – chodzi przede wszystkim o przyciągnięcie klientów, którzy będą mieli do czynienia zawsze z daleko ujednoliconą w ramach całej sieci franczyzowej ofertą, standardem usług, sposobem sprzedaży. O tym wszystkim będzie klientów informować także nazwa, pod którą dana placówka, z której będą korzystać, będzie działać. Ta nazwa będzie składnikiem pakietu praw własności intelektualnej, do którego ograniczone prawa zostaną przekazane każdemu franczyzobiorcy w ramach umowy franczyzowej.
Wymaganie jednolitego standardu działania w ramach sieci franczyzowej mieści się także w tym, co w zasadzie wszyscy byliby skłonni uznać za obszar wspólnego interesu obu stron umowy franczyzowej. Już tu jednak pojawiają się problemy, ponieważ niektóre składniki własności intelektualnej (np. w odniesieniu do know-how) niekoniecznie mogą być przez franczyzobiorców postrzegane jako wartościowe (tj. generujące zyski) – a mimo tych wątpliwości będą oni musieli wnosić za nieokreślone w umowie opłaty na rzecz franczyzodawców.
Wysokość tych opłat jest też przedmiotem rozbieżnych interesów, ale jest to rozbieżność naturalna i poniekąd oczywista. Nienaturalna może być jednak rozbieżność oczekiwań co do standardów działania franczyzobiorców. To przecież na ich barkach spoczywa ciężar wypracowania i utrzymania tych standardów wobec klientów. Owe standardy mogą być określane w umowach franczyzowych tak, iż jedynie na franczyzobiorcach będzie spoczywać znaczny ciężar rzeczywistego zapewnienia ich przestrzegania – niekiedy tak duży, iż franczyzobiorca będzie zmuszony pracować ponad rozsądną miarę albo ponosić zbyt duże koszty, nieodpowiadające wysokości uzyskanych zarobków.
Umowy franczyzowe są przeważnie zawierane przez niezależnych od siebie przedsiębiorców. Nie mają oni jednak tej samej siły rynkowej. Franczyza jest – choćby jedynie potencjalnie – atrakcyjna dla kogokolwiek dlatego, iż podmioty, które chcą być franczyzobiorcami, nie dysponują tym, co oferują franczyzodawcy – a więc wiedzą o prowadzeniu danej działalności, odpowiednimi kanałami zaopatrzenia i zbytu, a także odpowiednim wsparciem wszystkich działań gospodarczych, które objęte są franczyzą. Ta relacja nie jest równa w sensie gospodarczym – silniejszą stroną są tu franczyzodawcy. Ta przewaga może prowadzić do sytuacji, w której placówkę handlową mogą prowadzić osoby, których bez wglądu na treść umowy nie da się odróżnić od pracowników. Franczyzodawcy mogą bowiem tak bardzo wpływać na ich pracę na co dzień, co spowoduje powstanie faktycznej podległości – dokładnie takiej, jaka występuje w relacji pracodawcy i pracownika.
Państwo powinno interweniować
To, iż któraś strona umowy jest słabsza – samo w sobie – nie stanowi wystarczającego powodu do interwencji regulacyjnej państwa w relacje pomiędzy nią a jej kontrahentem. Taka interwencja powinna jednak nastąpić wtedy, gdy swoją siłę przynajmniej niektórzy kontrahenci wykorzystują w sposób, którego nie da się zaakceptować z punktu widzenia konstytucyjnych zasad społecznej gospodarki rynkowej, a więc w sumie takiej, w której każdy ma prawo do godziwego życia, ale nie kosztem innych i w której państwo aktywnie chroni podmioty, które są najbardziej bezbronne wobec silnych graczy rynkowych.
W Polsce największe obawy wzbudza to, iż w ramach niektórych umów franczyzowych franczyzobiorcy, niby niezależni przedsiębiorcy, stają się de facto pracownikami „gorszego sortu” – z obowiązkami publicznoprawnymi (w tym podatkowymi) i ryzykiem adekwatnym właśnie przedsiębiorcom, ale z obciążeniami pracą większymi niż pracownicy.
Ponadto z upływem lat obserwuje się „franczyzowienie” gospodarki, tj. uzyskiwanie przez przedsiębiorstwa franczyzowe coraz silniejszej pozycji na rynku w warunkach, w których mali, prawdziwie samodzielni przedsiębiorcy zamykają swoje przedsiębiorstwa. W ich miejsce wchodzą wtedy coraz bardziej rozrastające się franczyzy.
Państwo zatem powinno kwestię funkcjonowania franczyz uregulować. Rząd przedstawił w tym zakresie założenia do odpowiedniej regulacji ustawowej, której deklarowanym celem jest korekta i zapewnienie takich zasad działania franczyz, które ograniczą możliwość nadużywania słabszej pozycji franczyzobiorców w relacjach z franczyzodawcami. Jest to kierunek prawidłowo rozpoznający pojawiające się w tej chwili na rynku niedobre praktyki relacji obu stron umów franczyzowych. Potencjalnie, w ramach tej inicjatywy można również ograniczyć, a może choćby wyeliminować takie procesy, które spowodowałyby wspomniane już „franczyzowienie” handlu, co przecież oznaczałoby, iż już nic albo jedynie kilka można byłoby kupić poza sieciami franczyzowymi oraz typowymi sieciami handlowymi lub usługowymi.
Inicjatywa uregulowania franczyzy powinna być także wykorzystana do tego, by wyeliminować możliwości wykorzystywania tej formy prowadzenia interesów do eksploatacji istniejących w tej chwili regulacji szczególnych (np. dotyczących zakazu handlu w niedzielę oraz zwolnień natury fiskalnej, w tym dotyczących podatku od sprzedaży detalicznej), które są przeznaczone dla małych przedsiębiorców, a więc – co do zasady – nie powinny być przechwytywane przez franczyzodawców (co niekiedy ma miejsce).
Nową inicjatywę można także wykorzystać do ujednolicenia zasad odpowiedzialności wszystkich stron umów franczyzowych za naruszenia przepisów dotyczących sprzedaży alkoholu. Obecne zasady przewidują zwolnienie z odpowiedzialności franczyzodawców, co w kontekście przepisów umownych – przecież zmierzających tak bardzo do zapewnienia przestrzegania przez franczyzobiorców standardów franczyzy – jest przedziwną niespójnością.
Zakazane praktyki
Inicjatorów regulacji zagadnienia franczyzy należy ponadto zachęcić do tego, by w nowych przepisach zaproponowali katalog zakazanych praktyk. Powinno się w nim znaleźć narzucanie przez franczyzodawców obowiązku sprzedaży towarów lub usług, które nie są przedmiotem działalności, dla której pierwotnie zawarto umowę, narzucanie ściśle określonej polityki cenowej czy ograniczanie franczyzobiorcom prawa do korzystania z dostaw na warunkach korzystniejszych niż oferowane w ramach franczyzy. Warto byłoby też wprowadzić przepisy dotyczące minimalnych standardów wsparcia franczyzobiorców wymaganych od franczyzodawców, ujednolicenia sposobu rozstrzygania sporów między stronami umów, jak również wyboru prawa adekwatnego dla umów tego rodzaju.
Autor jest profesorem zwyczajnym nauk prawnych, doktorem nauk ekonomicznych, Szkoła Główna Handlowa w Warszawie.