W zeszłym tygodniu trybunał w Strasburgu wydał szereg wyroków nakładających na Polskę łącznie prawie 200 tys. zł kar pieniężnych za przewlekłość spraw w sądach. Rekordowa trwa już niemal 25 lat. Nowa władza, reformując sądy, musi coś zrobić, by przyspieszyć prace sądów.
– Nową większość parlamentarną należy pochwalić za to, iż poważnie myśli o przywróceniu komisji kodyfikacyjnych – ocenia Krzysztof Izdebski, ekspert prawny Fundacji Batorego. – Postępowania opierają się na przepisach kodeksowych, nie tylko na ustawach o samej organizacji sądownictwa. Konieczne jest więc uproszczenie procedur oraz – co zapisano w umowie koalicyjnej – przeniesienie części spraw poza wymiar sprawiedliwości – dodaje.
Chodzi tu głównie o sprawy rejestrowe, np. wpisy do Krajowego Rejestru Sądowego, czy kwestie zwolnienia z kosztów sądowych. Mogliby je rozstrzygać urzędnicy, a nie sędziowie czy asesorzy.
Sędzia Dariusz Mazur, rzecznik Stowarzyszenia Sędziów Themis, przyznaje jednak, iż w kwestii uproszczenia procedur nastąpił już duży postęp, a dziś potrzebne są ulepszenia techniczne i organizacyjne w pracy sądów.
– Przede wszystkim przez cyfryzację akt i użycie sztucznej inteligencji. Musi to być połączone – bo tylko akta zdigitalizowane mogą być przerabiane przez AI. W dużych sprawach znacznie zmniejszyłoby to czas np. przeszukiwania akt, porządkowania zeznań świadków czy analizy znacznej ilości danych – tłumaczy sędzia.
Przedstawiciele NGO wskazują też jednak na problemy z organizacją pracy w sądach i rozliczaniem jej.
– Na pewno trzeba zmobilizować wszystkie możliwe kadry, tj. zapełnić wakaty na stanowiskach sędziowskich i zmobilizować sędziów delegowanych do Ministerstwa Sprawiedliwości – postuluje dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. – Niestety, część sędziów nie traktuje siebie jako „trzeciej władzy”, tylko jako urzędników. Nie zależy im specjalnie na tempie rozpatrywania spraw. Nie mobilizują stron, nie podejmują działań, by terminy nie „spadały” – ocenia.
– Każda sprawa, która trwa powyżej ośmiu lat, jest liczona jako trwająca dokładnie osiem lat – wskazuje z kolei Bartosz Pilitowski, prezes Fundacji Court Watch Polska. – jeżeli więc sędzia ma w referacie taką sprawę, to dla osobistej statystyki nie robi mu różnicy, czy ona trwa osiem czy 28 lat. Jakimś wyjściem z sytuacji jest publikowanie indywidualnych statystyk, i to dokładniejszych niż te zbierane przez MS – dodaje.