Służby prasowe amerykańskiej armii informują, iż dwa niszczyciele typu Arleigh Burke z powodzeniem powstrzymały zmasowany atak jemeńskich bojowników Huti na statki oraz okręty. To była największa próba zagrożenia żegludze w rejonie od kilku tygodni. Największy od lat kryzys w branży transportu morskiego trwa już niemal rok.
Jak poinformowało Centralne Dowództwo Sił USA (US CENTCOM), do zdarzenia doszło w trakcie tranzytu przez Zatokę Adeńską, na przełomie 30 listopada i 1 grudnia tego roku. Dwa niszczyciele typu Arleigh Burke, wchodzące w skład US Navy, USS Stockdale (DDG 106) i USS O'Kane (DDG 77), eskortowały trzy statki należące do USA. Jednostki cywilne oraz okręty stały się celem ataku wspieranych głównie przez Iran szyickich rebeliantów Huti, od dekady kontrolujących obszar zachodniego Jemenu i walcząc z uznawanym międzynarodowo rządem. Z powodu trwającego od października ub. r. konfliktu w Strefie Gazy, w trakcie którego Palestyńczycy z Hamasu wpierw zaatakowali terytorium Izraela, a następnie przeszli do obrony w walce z Siłami Obrony Izraela, jemeńscy bojownicy w ramach „solidaryzowania się” z palestyńską stroną rozpoczęli ataki na statki państw i podmiotów choćby tylko podejrzewanych o sprzyjanie Izraelowi.
Amerykańska armia podała, iż niszczyciele w ramach akcji obronnej zneutralizowały trzy przeciwokrętowe pociski balistyczne (ASBM), trzy jednokierunkowe bezzałogowe systemy powietrzne (OWA UAS) i jeden przeciwokrętowy pocisk manewrujący (ASCM), zapewniając bezpieczeństwo sobie oraz eskortowanym statkom. Nie ma informacji o jakichkolwiek uszkodzeniach czy ofiarach. Przeprowadzone działania mają dowodzić zaangażowania USA w ochronę żeglugi i ruchu morskiego przed atakami wspieranych przez Iran Huti, jednocześnie określając ich działania jako „lekkomyślne”. Poprzedni tego rodzaju incydent miał miejsce w połowie listopada.
Od momentu rozpoczęcia ataków na żeglugę przez bojowników Huti w listopadzie ub. r. zaatakowano ponad 100 statków, w wyniku czego ucierpiało na różne sposoby przeszło 30, spośród których jeden, Galaxy Leader, został porwany (załoga wciąż jest przetrzymywana), a trzy inne zostały uszkodzone i porzucone przez załogi. W wyniku tego zginęły trzy osoby, a cztery inne zostały ranne. Z tego powodu wiele firmy, w tym tak czołowe jak Maersk, MSC, ONE, Hapag-Lloyd czy OOCL odpuściły ruch przez Morze Czerwone i Zatokę Adeńską, wybierając alternatywną, dłuższą trasę, opływając Przylądek Dobrej Nadziei w Republice Południowej Afryki. Z tego powodu nastąpił wzrost cen towarów sprowadzanych drogą morską jak i wydłużenia transportów. W efekcie zostały zaburzone liczne łańcuchy dostaw, a ruch przez Kanał Sueski spadł o ponad 40%. Ponadto wydłużenie trasy zwiększa koszty przenoszone ostatecznie na konsumenta końcowego oraz środowiskowe wynikające ze zużycia paliwa.
Aby skutecznie chronić statki płynące na trasie prowadzącej przez Kanał Sueski władze USA rozpoczęły w grudniu ub. r. misję pk. "Prosperity Guardian". Z kolei Unia Europejska w lutym br. zainaugurowała operację EUNAVFOR Aspides. Oba przedsięwzięcia mają na celu ochronę żeglugi w rejonie Morza Czerwonego i Zatoki Adeńskiej. Obok zwalczania wykrytych prób ataków, siły morskie oferują usługi w zakresie eskorty, dzięki czemu zapewniono bezpieczną przeprawę setkom statków, niekiedy w tym czasie neutralizując wymierzone w nie zagrożenia.
Istotnym problemem dla międzynarodowej koalicji jest fakt, iż Huti otrzymują wsparcie dla swoich działań poprzez przemyt broni i komponentów do jej produkcji. Obok rakiet są to powietrzne oraz nawodne bezzałogowce. W tym przoduje Iran, jako iż wspiera szyicką rebelię, a polityczne naciski oraz sankcje kilka w tej kwestii jak dotąd zdziałały. Co istotne, wsparcie bojownikom z Jemenu zapewnia także na większą skalę Rosja, tak w postaci broni jak i danych wywiadowczych. W związku z tym siły koalicji starają się wyłapywać przemytników, a armia USA regularnie neutralizuje pozycje bojowników w Jemenie, gdzie znajdują się wyrzutnie pocisków, dronów oraz obiekty służące do lokalizowania celów.